Za późno na szczęście cz-2

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wiktor nie ukrywał oburzenia, chwycił ją za nadgarstek i lekko nią potrząsnął.

- Jaka z ciebie pielęgniarka, skoro nie wiesz, że każda kobieta powinna poddawać się kontroli! Szczególnie, kiedy ma się założoną spiralę – dodał nieco ciszej. - Masz guza, wielkości kurzego jajka, który powinien być operowany.

- Wobec tego umrę?

- Masz dwa wyjścia Sandro, albo czekać na śmierć, albo walczyć z chorobą, żeby ją wygrać.

Wyszła do drugiego pokoju, przyniosła ostatnie swoje szkice i podała Wiktorowi.

- Naszkicowałam cmentarz, tutaj jest grób mojego ojca, a obok niego była wykupiona kwatera, która czekała na moją mamę. Jednak tak się złożyło, że mama została pochowana pośród Niemców: tak zadecydował jej drugi mąż.

- Możesz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Jakoś do mnie nie dociera, co do tego ma cmentarz i grób twojego ojca?

- Właśnie tam, gdzie jest wolne miejsce: spocznę ja z moim dzieckiem – odpowiedziała bez zająknięcia.

Wiktor przez chwilę zatrzymał wzrok na naszkicowanych grobach, potem uniósł głowę i spojrzał w jej oczy, nie było w nich tego blasku, co kiedyś.

- Jeśli dobrze rozumiem, nie będziesz walczyć, żeby wygrać z nowotworem? Pokręciła przecząco głową. – Wobec tego, co będzie z dzieckiem? Chyba zdajesz sobie sprawę, jeśli ono przeżyje, pozostanie na zawsze sierotą?

- Jest rzeczą wręcz nieprawdopodobną, bym urodziła dziecko. Ty, jako lekarz, zdajesz sobie sprawę, że w każdej chwili może nastąpić obumarcie płodu i to jeszcze bardziej pogorszy sprawę.

- Nie martw się, wszystkie warianty wziąłem pod uwagę. Ale dzisiaj nie potrafię się z tobą dogadać. Jednym słowem, ty wiesz swoje, a ja swoje. Jutro jestem w szpitalu i czekam na ciebie przed dziewiątą. Dobrze by było, gdybyś zabrała ze sobą wszystkie przybory toaletowe – dodał stanowczo i szybko podniósł się z miejsca.

- Wiktor nie odchodź, zrobię coś do napicia i porozmawiamy – rzekła prawie płacząc.

- Dziękuję za cokolwiek, a jeśli chodzi o rozmowę, jest ona bezcelowa. Jeszcze raz powtarzam, czekam na ciebie jutro przed godziną dziewiątą. A czy warto przyjść, zadecydujesz sama. Na dobrą sprawę, możesz zmienić lekarza, na bardziej doświadczonego i z długoletnim stażem – dodał i wyszedł.

Następnego dnia punktualnie o dziewiątej, Sandra przekroczyła progi szpitala. Godzinę później Oddział Patologii, na którym przeleżała do samego końca. Była pod troskliwą opieką Wiktora, jeśli jego nie było w szpitalu, zajmował się nią sam ordynator oddziału. Na weekend przeważnie opuszczała szpital, by nacieszyć się domem, ale to też zależało od jej samopoczucia, z którym bywało różnie. Zdarzały się dni, kiedy zasypiała z myślą, że już się nie obudzi, a rano dziękowała Bogu, że jeszcze żyje. Ale bywały też takie, kiedy pragnęła śmierci i nie chciała się obudzić. Chęć do życia wstąpiła w nią, kiedy poczuła pierwsze ruchy dziecka. Tak bardzo chciała, żyć dla tej maleńkiej istotki, którą nosiła pod sercem. Ale nieubłagana śmierć, czyhała na nią, jak wygłodniała, drapieżna bestia.

- Czuję się coraz słabsza – zagadnęła Wiktora. – Powiedz prawdę, nie wyjdę z tego?

Chwycił jej wychudzone dłonie, lekko je uścisnął i powiedział bardzo spokojnie:

- Często się zdarza, ludzie wychodzą z ciężkich chorób i dożyją późnej starości. Zdarza się również, że niektórzy umierają na skutek ukąszenia pająka. Musisz walczyć Sandro – dodał.

Co miał więcej powiedzieć, że jej dni są policzone?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59