Goodbye, Love
Martyna Keller

„Chyba nie sądziłaś, że najbardziej będzie zastanawiać mnie to, jaki cel zamierzasz obrać. Love. Mam to gdzieś…Pójdę z tobą dokądkolwiek tylko stwierdzisz, że pragniesz. Pod warunkiem, że będę pewien tego, że nie zamienisz mnie w bryłę lodu.”

Dwudziestoletnia Love Porter ucieka od swoich demonów przeszłości i przenosi się do mieszkania po dziadkach w Aspen. Jednak szybko nie zazna spokoju ponieważ rozpoczęła wojnę ze swoim sąsiadem. Trzydziestoczteroletnim znanym w Kolorado psychologiem Ryderem Callahanem.

Gdy pewnego wieczoru z mieszkania mężczyzny dochodzą dwuznaczne hałasy, Love postanawia uroczyć sąsiada głośna muzyką. Mężczyzna w odwecie zjawia się w jej sypialni i wyłącza muzykę. To przelało czarę goryczy i obydwoje od tej chwili wykręcaja sobie coraz to odważniejsze psikusy. Ale jak to mówią „Kto się czubi ten się lubi.” Między tą dwójką stworzy się więź, lecz przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Z każdym spotkaniem Love z bratem ,coraz bardziej uchodzi z dziewczyny powietrze. Czy ma szanse na nowe uczucie czy jej los od dawna jest przesądzony?

Jest to książka, pełna bólu. Książka w której główna bohaterka boryka się z tak duża ilości problemów psychicznych i zdrowotnych, typu brak wartości siebie, zła ocena, brak nadzieji, zaburzenie odżywiania. Do tego wszystkiego dochodzi maltretowanie psychiczne i fizyczne, któremu nie jest w stanie się przeciwstawić i poddaje się. W odpowiednim momencie na jej zdradzę pojawia się Ryder, który chodź na chwile daje jej nadzieje i dodaje otuchy.

Bardzo polubiłam bohaterów i cieszę się że jest już dostępny drugi tom. Bo zakończenie łamie serce. Najchętniej już bym sięgnęła po kontynuacje ale brak w sklepach . Jednak nie tracę wiary i mam nadzieje ze u Love i Rydera wszystko dobrze.