Najgorsze. Fragment książki „Fałszywa królowa"

Data: 2024-04-10 09:43:07 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Świat spowiło widmo mroźnej śmierci. Bóg umarł, a ludzkość tapla się w jego białej krwi. Od wielu lat trwa klimatyczna katastrofa zwana wieczną zimą. Wraz z nią przybył głód i zniszczenie starego ładu. Pierwsza jednak zginęła moralność.

Dwaj templariusze – członkowie zakonu Najwyższego Kościoła Stwórcy, wyruszają z misją do krainy dzikich plemion – Larush, aby znaleźć przyczynę wiecznej zimy. Na swej drodze w poszukiwaniu prawdy napotykają jednak jedynie więcej pytań, w tym jedno najważniejsze:

Czym w ogóle jest prawda?

Jeśli mają uratować świat, będą musieli pokonać nie tylko demony chcące pożreć ich ciała, lecz także swe własne cienie karmiące się ich rannymi duszami.

O ile te dusze kiedykolwiek istniały.

Fałszywa królowa Mateusz Fogt - grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Fałszywa królowa Mateusza Fogta zaprasza BookEdit.

„Fałszywa królowa" to powieść niebanalna i świetnie skrojona. Powieść z drugim, a może i trzecim dnem. Zagwozdka, zagadka, a jednocześnie po prostu kapitalna przygoda.

- recenzja książki „Fałszywa królowa"

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach opublikowaliśmy premierowy fragment książki Fałszywa królowa. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

To nie było zwyczajne przejście na powierzchnię, a cmentarz.

Kto tu jednak był pochowany? Mieszkańcy miasta z dołu?

Niektóre z leżących gdzieniegdzie kości wyglądały, jakby należały do gigantów, co odpowiadało także wielkości niektórych z sarkofagów, które chociaż proste, to pozostawały niezwykle wielkie.

Prawdziwy niepokój miał się jednak dopiero zacząć. Drużyna wkroczyła właśnie do czegoś, co wyglądało na główną komnatę. Była wydrążona na kształt ciągnącego się ku górze cylindra. W jego bokach, w równych odstępach znajdowały się wykopane dziury ze schowanymi tam trumnami.

– Nie oddalaj się – powiedział Joseph, sięgając po broń. – Mogą wstać w każdej chwili.

To nie było tylko podejrzenie. Dziewczyna czuła na sobie tysiące niewidzialnych spojrzeń. Mieszkańcy tej krypty nie należeli do zbyt gościnnych. Niekiedy do jej uszu dochodziły też pojedyncze słowa. Nie rozumiała ich, ale wywoływały na jej ciele gęsią skórkę.

– Echo! – krzyknął Cassimir w tunel przed sobą. Nie zrobił tego dla zabawy, a żeby wywabić to, co się w nim ukrywało.

Z korytarza wybiegł nagle szkielet, większy od człowieka o głowę. Miał tylko jedną rękę, w której trzymał zardzewiałą maczetę.  Zwiastun nie zląkł się jednak jego rozmiarów, wykonał piruet unikając przecięcia potężnej maczety i z podpalonym ostrzem uderzył w kręgosłup trupa. Ten jeden cios wystarczył, by nieumarły rozpadł się, czemu towarzyszył cichy stęk gnany delikatnym powiewem wiatru.

– Coś ich tu związało – powiedział Joseph, robiąc krok ku tunelowi.

– Myślę, że po prostu się wyspali i chcą rozprostować nogi – odparł Cassimir, idąc w głąb tunelu.

Keeva nie chciała tam iść. Czuła, że to nie jest dobry pomysł. Wiedziała, że czeka tam na nią jedynie śmierć. Nie wiedziała skąd, ale pamiętała, że do miejsca, do którego chcieli udać się zwiastuni nie powinien nikt wchodzić.

– Czekajcie! – zawołała przerażona. – Nie możemy tam wejść.

– Nic nam nie będzie – próbował ją uspokoić Cassimir. – Spokojnie, malutka. Będzie dobrze.

– Ja…wiem, że nie możemy tam wejść! – tłumaczyła dalej, co wywołało porozumiewawcze spojrzenia między Josephem, a Cassimirem.

– Wiesz? – spytał Joseph.– Czuje, że…to zły pomysł.

– To jedyna droga, malutka – wytłumaczył wielki mistrz, ściągając na chwilę hełm, by pokazać swój uśmiech. – Musimy tam pójść. Nieważne jak strasznie tam nie jest.

– Musi być inne wyjście! – im bardziej zwiastuni próbowali ją uspokoić, tym bardziej coś wewnątrz niej sprzeciwiało się przed wejściem tam. Nie był to ten sam rodzaj strachu, który towarzyszył jej przez większość życia. Ten był inny, bardziej pierwotny, jakby całe jej ciało i każdy zakamarek umysłu próbował przekazać jej jakąś dawno zapomnianą informację o niebezpieczeństwie czyhającym na nią zaraz za rogiem. Czuła jak niewidzialna siła nakazuje jej uciekać stąd jak najdalej.

– To jedyna droga, jaką znamy. Musimy zaryzykować – Cassimir, wystawił do niej dłoń. Chwyciła za nią, chociaż z dozą ostrożności. – Poradzimy sobie. Trzymaj się blisko nas i…pozwól nam pracować. Jesteśmy w tym dobrzy.

– Ja na pewno – wtrącił Joseph.

– Pamiętasz katedrę? – zrewanżował się Cassimir.

Keeva wzięła głęboki oddech i prowadzona za rękę przez Cassimira ruszyła ze zwiastunami w ciemność. Nie chciała pozwolić lękom wygrać i dlatego z całej siły skupiła się na uspokojeniu szalonego serca.  Joseph był na tyle miły, że rozpalił swój miecz, by nie musiała przebywać w całkowitej ciemności, która naturalnie tu panowania. Ktokolwiek zbudował tę sekcję cmentarza, nie chciał, by dochodziło tu jakiekolwiek naturalne światło. Nie było tu także żadnych pozostałości po świecach czy pochodniach.

Serce dziewczynki zaczęło bić szybciej, gdy Cassimir odnalazł ścieżkę prowadzącą w dół.

Twierdził, że najpierw trzeba się nią udać, by ostatecznie dojść do celu. Z każdym krokiem niżej, jakiś cichy głos za jej plecami kazał jej zawrócić. Czuła jak ciemność, do której nie sięgały płomienie Josepha, spogląda na nią tysiącami obcych twarzy, wykrzywionych w przerażeniu. Ścisnęła zatem dłoń Cassimira nieco mocniej, a on w odpowiedzi uśmiechnął się do niej szeroko.

W końcu dotarli na samo dno. Do serca otchłani. Wtedy…coś chwyciło ją za nogę, ale zanim zdążyła choćby krzyknąć, Joseph uderzył w ziemię, odcinając szkieletową rękę, która zaatakowała dziewczynę. Gdy rozpalone ostrze rzuciło światło na podłoże, Keeva zauważyła, że w rzeczywistości stoi na jednej, wielkiej mogile, której środek wyznaczał ogromny sarkofag. Na nim zaś…leżał największy szkielet jakiego widziała w swoim życiu. Z pewnością należał do jakiegoś olbrzyma.

To właśnie on poruszył się jako pierwszy. Jego usta rozwarły się i z wnętrza czaszki wyleciał czarny dym. W oczodołach zaświeciła czerwień, a niektóre z żeber odpadły, gdy starał się wdrapać na wieko sarkofagu. Gigant nie miał dolnych kończyn, a raczej leżały one odcięte od reszty kawałek dalej. Gdy wspiął się na wieko, położył się na nim jak jakiś pasożyt czy larwa i objął sarkofag pozostałymi żebrami, wbijając wielgachne dłonie w ziemię. Wtedy…odepchnął się, wygiął i stanął na rękach, podnosząc trzymany żebrami sarkofag. Wtem, spód sarkofagu pękł, a z środka wyleciała czarna maź, rozlewając się pod szkieletem. Za mazią zaś wyszła kolejna szkieletowa postać, ubrana w jakieś wysadzane klejnotami szaty. Coś nie pozwalało jej w pełni wyłonić się ze swego miejsca spoczynku, przez co wystawała z niej tylko górna część ciała. Tak oto przedziwna scena zakończyła się, tworząc potwora w potworze.

– Przyjemniaczek – skomentował Cassimir.

– Założę się, że będę cię musiał ratować – odpowiedział Joseph.

– O kolejny miesiąc prania szat?

– Dwa – odparł młodszy templariusz z pewnością siebie w głosie.

Keeva nie rozumiała jak jej towarzysze mogą być tak nonszalanccy w obliczu czegoś takiego. Stali naprzeciwko potwora rodem z piekieł, a zamiast trząść się ze strachu jak ona, zakładali się o to kto będzie prał szaty. Z pewnością nie takiej reakcji spodziewała się, gdy gigant się poruszył. Nawet w najstraszniejszych koszmarach nie wyobrażała sobie, że nieumarli mogą wyglądać w ten sposób. To…nie miało w sobie nic z naturalności. Przeczyło wszystkim naukom Białego Byka.

Inne kości rozmieszczone po podłożu również zadrżały, formując się powoli w pełne ciała, acz często o brakujących elementach. Jedne szkielety przemieszczały się na rękach, inne powróciły do życia bez głów. Jeszcze inne zupełnie nie przypominały siebie za życia.

– Biorę dużego – powiedział Joseph, biegnąc przed siebie nim Cassimir zdążył coś powiedzieć.

– Zawsze bierzesz dużego!

Szkielety zaatakowały. Cassimir rozpalił swe ostrze. Keeva widziała tylko jak zwiastun niczym tancerz przekrajał wyjawiające się z ciemności szkielety jeden po drugim. Jego ruchy były tak płynne, że miały w sobie coś niesamowitego. Każdy atak czarnoskórego templariusza był przemyślany. Każdy unik dokładny i bez zbędnych dodatkowych ruchów, ale…

Keeva dostrzegała coś, z czego i on z pewnością zdawał sobie sprawę. Cassimir wciąż nie odzyskał pełni sił od czasu swego rytuału. Po jego czole spływał pot, któremu towarzyszyła wykrzywiona mina. Szkieletów było tak wiele, że jedno potknięcie mogło oznaczać jego koniec. Dziewczyna chciała mu jakoś pomóc, ale to przerastało jej zdolności. Nie była wojowniczką, a zwyczajną niewolnicą.

I wtedy…wydarzyło się najgorsze.

Cassimir przewrócił się.

Książkę Fałszywa królowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt0
Okładka książki - Fałszywa królowa

Świat spowiło widmo mroźnej śmierci. Bóg umarł, a ludzkość tapla się w jego białej krwi. Od wielu lat trwa klimatyczna katastrofa zwana wieczną zimą. Wraz...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Andrzej Marek Grabowski ;
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Pokaż wszystkie recenzje