Cóż można powiedzieć? Jak zawsze potężna, wybitna dawka historii, przedstawiona w mistrzowskim stylu (w zasadzie dopiero teraz do mnie dotarło, jak bardzo imponują mi autorzy, którzy mają tak dużą wiedzę historyczną albo którzy poświęcają godziny, dni, miesiące na zbieranie materiału i zagłębianie się w wydarzenia sprzed kilku czy kilkunastu wieków). Chociaż przyznam szczerze, treść nie była aż tak pociągająca jak w poprzednim tomie, co nie zmienia faktu, że trzyma poziom!
Minęło trochę czasu między przeczytaniem Zamordowanej Królowej, a sięgnięciem po kolejny tom - trochę utrudniło to czytanie, bo wypadłam trochę z klimatu i stylu, w którym pisał Druon, no i częściowo zapomniałam, w jakim momencie historycznym skończyłam czytać. Jednak szybciutko wgryzłam się w tę powieść i starałam się czerpać garściami i przyjemność i wiedzę, które emanują z tej książki. Magia!
Tym razem czytelnik poznaje przyszłą królową - Klemencję Węgierską, która ma zostać żoną Ludwika X. Od samego początku było mi żal tej młodej kobiety - nie dość, że musiała zostawić ojczyznę i udać się do mężczyzny, który można powiedzieć był wybrakowanym towarem, miała zająć miejsce kobiety, która w spektakularny sposób ośmieszyła przyszłego króla (za co w tajemnicy została stracona), to jeszcze jej wyobrażenia na temat Ludwika minęły się z rzeczywistością i wypadł koszmarnie niekorzystnie w porównaniu ze swoim bratem. No ale nie można mieć wszystkiego - albo zostaje się królową Francji i ma się średnio atrakcyjnego męża albo wybiera się mniej prestiżowe życie, ale u boku mądrzejszego, przystojniejszego i lepszego mężczyzny.
Niby Ludwik ją rozpieszczał, niby zasypywał prezentami, ale... no ale po prostu w dalszym ciągu był Ludwikiem, któremu przyprawiono rogi. I bezcenne zdanie tak ponadczasowe, że aż warte zacytowania - "Kłótliwy bowiem należał do tych mężów bez polotu, co nie dość cenią kobiety i sądzą, że prezencikiem wszystko da się załatwić."
Z żalem czytałam, że hrabia de Poitiers pogodził się ze swoją żoną Joanną - nie zapałałam do niej sympatią (tak jak i do jej matki) i niekoniecznie uszczęśliwiła mnie informacja, że król przyzwolił na jej uwolnienie. No ale lepsza ona niż Blanka czy skandalistka Małgorzata...
Od początku nie polubiłam hrabiny Mahaut i takie odczucia budziła u mnie również tutaj (a jej intryga i podłe działanie na sam koniec książki było poniżej wszelkiej krytyki - mam nadzieję, że planowane śledztwo doprowadzi do jej ścięcia i nie będzie mnie już niepokoić w przyszłych tomach Królów Przeklętych). Dlatego też mogę powiedzieć, że jak najbardziej jestem po stronie Roberta, który stanowi bardzo ciekawą mieszankę bohatera, który fascynuje, ciekawi, można powiedzieć pociąga i stanowi prawdziwego mężczyznę z krwi i kości (czego akurat brakuje naszemu Ludwikowi). Sympatii nie ujmuje mu nawet to, że przedkłada po części swoje dobro nad dobro kraju, co jednak można uznać za niezbyt patriotyczne zachowanie. No i myślę, że osoby, które obrały nauki ekonomiczne jako swoje powołanie, mogłyby poczuć się zbulwersowane słowami Roberta - "Jesteście bankierem, a zatem złodziejem, paserka dla was nie nowina.". Z jednej strony patrząc na wszystkie stopy procentowe i opłaty, z jednej strony ma rację, ale jednak takie zdanie jest dość krzywdzące. Chociaż może kiedyś bankier miał trochę inną mentalność i zakres obowiązków i usług i takie określenie mogło być jak najbardziej na miejscu.
No i kolejny raz nie sposób nie uśmiechnąć się pod nosem i nie zacytować Roberta d'Artois, który jak zawsze nie przebiera w słowach i jednocześnie w jednym zdaniu zawiera ponadczasową prawdę - "Kiedy przybędzie wam kilka lat przekonacie się, że to (mowa o damach wysokiego rodu) są takie same kurwy jak wszystkie inne, a rozkosze, jakimi kupczą, ma się za dziesięć soldów w burdelu."
Nie mogę nie wspomnieć o genialnych opisach i świetnych dialogach, przy których nie mogę przestać się uśmiechać. Z jednej strony Druon pisze o poważnych rzeczach, o historii, losach Francji, którą nieudolnie rządził Ludwik Kłótliwy, o intrygach i rodzinnych sporach rodziny królewskiej, o dynastii Kapetyngów, a z drugiej strony sposób konstrukcji zdań i dobór słownictwa chwilami jest tak komiczny, jakby czytało się jakąś satyrkę albo komedię (co jednocześnie pomaga przebrnąć przez dość ciężki język powieści).
Informacje dodatkowe o Trucizna królewska:
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2010-09-22
Kategoria: Historyczne
ISBN:
978-83-7515-120-6
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Les Poisons de la couronne
Język oryginału: Francuski
Tłumaczenie: Adriana Celińska
Dodał/a opinię:
Marta Olszewska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...