Bardzo sceptycznie podchodzę do wszystkich książek, które mają w tytule miłość. Jeszcze gorzej nastrajają mnie porównania, w tym wypadku do Bridget Jones. Wtedy w głowie tworzy się pewien obraz i pojawiają się oczekiwania. A to wcale nie wychodzi powieści na dobre.
Jednak „Smak miłości” to nie jest zwyczajny, ociekający słodyczą romans. Dzięki Bogu, bo musiałabym przygotować miskę na tęczę wypływającą z moich ust. Na szczęście nic takiego się nie stało, a jedyne, co płynęło, to łzy – w niektórych momentach ze śmiechu.
Autorce nie można zarzucić, że nie ma poczucia humoru. Książka pełna jest zabawnych sytuacji i pewnie niejedna czytelniczka, podobnie jak ja, będzie śmiała się do rozpuku. To największa zaleta tej książki. Jest to lekka, przyjemna lektura w sam raz na wakacyjny czas. Mogę ją polecić każdemu, kto ma ochotę oderwać się od rzeczywistości i poszybować w szalony świat oryginalnej Weroniki.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że muszę się przyczepić do pewnej rzeczy. Weronika to świetna dziewczyna, trochę gapa, ale całkiem sympatyczna. Autorka miała na nią pewien pomysł i to wyszłoby całkiem nieźle, gdyby nie… przesadziła. W pewnym momencie z fajnej, śmiesznej dziewczyny bohaterka staje się pewnego rodzaju karykaturą. Co za dużo to nie niezdrowo, mówi przysłowie, i w tym wypadku się to sprawdza. Odnoszę wrażenie, że w swej gapowatości Weronika staje się czasami taką słodką idiotką. Głupiutką „blondyneczką”, co robi jej wielką krzywdę. I tylko do tego się przyczepię. Być może są na świecie takie kobiety, być może taki był zamysł autorki – nie wiem. A jednak drażniło mnie to, szczególnie pomylenie Curie-Skłodowskiej i Konopnickiej. Wiem, że w zamyśle miało być śmiesznie, ale zabawnie nie było. Być może to karykatura na takiego typu osoby? Do mnie nie do końca to przemawia, bo nie jestem takim typem czytelnika.
Oprócz tego książka jest ciekawa. Kobieta co rusz ma problemy, wsiada do czyichś aut, wyrzuca nie te śmieci, co trzeba, dotyka nie tych mężczyzn, których powinna. Rozpaczliwie szuka miłości, próbując zapomnieć o kimś z przeszłości.
Autorka pisze bardzo przyjemnym językiem, ma w sobie dużo ironii i poczucia humoru. To widać i jest to bardzo przyjemne. Wadą książki będzie dla niektórych także długość. „Smak miłości” można pochłonąć w kilka godzin.
Zakończenie na pewno wielu z was zaskoczy. Czy pozytywnie? Tego zdradzać nie będę. Jedno jest pewne: przy tej książce nie będziecie się nudzić, jeśli tylko lubicie komedię pomyłek i lekkie, ale jakże przyjemne lektury.
Wydawnictwo: Damidos
Data wydania: 2014-07-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Patrycja Żurek