Kiedy policja dostaje pierwszy film nie spodziewa się, że sprawy mogą potoczyć się tak dramatycznie, ale już kilka godzin później kobieta, którą przedstawiało nagranie, nie żyje. Rozpoczyna się morderczy wyścig z czasem. Jak stalker wybiera swoje ofiary? Czym się kieruje? Co łączy zamordowane kobiety? Policja musi znaleźć wiele odpowiedzi i sprawdzić ogrom tropów zanim trafi na jego ślad.
Temat stalkingu to jeden z najciekawszych, jakie moim zdaniem można wykorzystać podczas konstruowania thrillera lub kryminału. Mam wrażenie, że pozwala on autorom wykorzystać wyobraźnię i rozwinąć skrzydła. Dlatego też, kiedy tylko usłyszałam o tej powieści, zrozumiałam, że koniecznie chcę ją poznać.
Uwielbiam książki budzące dreszcze. W dziwny sposób fascynują mnie gry prowadzone przez morderców. A policyjne dochodzenia śledzę z wielka uwagą i równie wielkim zaciekawieniem. Bardzo szybko przekonałam się, że wybór „Stalkera” to strzał w dziesiątkę. Co mnie tak urzekło? Jedna z pierwszych scen, w trakcie której morderca poluje na swoją ofiarę w jej domu. Opis Keplera wywołał na mojej skórze ciarki, a fakt, że czytałam w nocy pogłębiał uczucie przerażenia. Miałam wrażenie, jakby książkowe wydarzenia rozgrywały się na moich oczach. Niezwykły realizm, narastające napięcie i finał tej akcji sprawiły, że odkładałam tę książkę z wielkim żalem. Chciałam więcej. Zaraz, już, natychmiast!
To jedna z tych powieści, które magnetyzują czytelnika i sprawiają, że czuje się rozczarowany i zły, kiedy musi je choć na chwilę odłożyć. Powieść Keplera zainteresowała mnie tak bardzo, że czytałam ją w każdej wolnej chwili, z jednej strony niecierpliwie dążąc do zakończenia, z drugiej pragnąc odsunąć je w czasie. Ani razu nie poczułam znużenia czy znudzenia. Akcja rozwijała się szybko i wiele się działo. Kepler mieszał szyki, kluczył, mylił, brał mnie pod włos. A ja dążyłam za nim, próbując to rozgryźć. A kiedy już byłam pewna, że nareszcie mi się udało, dostawałam pstryczka w nos. Bo coś nie zagrało, bo pojawiły się nowe okoliczności, bo dotarłam do kolejnego zwrotu.
Takich zwrotów akcji w powieści jest sporo. Policyjne śledztwo przebiega metodycznie, funkcjonariusze skupiają się na drobiazgach i nie zapominają o najmniejszym szczególe, a jednak trudno im nadążyć za przebiegłym mordercą. Cały czas są pół kroku za nim. W tym miejscu również nie mogę Keplerowi niczego zarzucić. Każda kolejna strona jest bardziej intrygująca, a każdy nowy motyw okazuje się lepszy i ciekawszy od poprzedniego.
Moim zdaniem żaden dobry kryminał nie może obejść się bez obyczajowego tła. Lubię nieco poznać bohaterów, zrozumieć ich motywy, pooceniać ich jako ludzi. Tym razem autor bardzo oszczędnie przekazuje nam informacje na temat śledczych, ale ku mojemu zdziwieniu w tej sytuacji także znalazłam dobre strony. Każdego z książkowych bohaterów poznajemy nieco lepiej, jednak wątki obyczajowe, zepchnięte na drugi plan, nie rozpraszają i nie drażnią.
Na pochwałę zasługuje także zakończenie książki. Kiedy już ją zamknęłam, pomyślałam sobie, że przecież można było to samodzielnie rozwikłać, że ten motyw wcale nie był nadzwyczajny. A jednak mnie się nie udało. Tą prostotą (nie banalnością) Kepler podkreślił swój talent do pisania powieści kryminalnych. Udowodnił, że nie trzeba na siłę komplikować i wymyślać, żeby książka była warta przeczytania. Całkowicie skradł moje serce. Czuję, że może zostać jednym z moich ulubionych autorów.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2016-07-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 436
Dodał/a opinię:
Ewelina Olszewska
Jasmin Pascal-Anderson jest porucznikiem w szwedzkiej armii. Podczas misji NATO w północnym Kosowie zostaje poważnie ranna, a jej serce zatrzymuje...
Pewnej zimowej nocy na moście kolejowym niedaleko Sztokholmu maszynista zauważa przy torach broczącego krwią człowieka. Ranny trafia do szpitala z rzadkim...