Dalsze losy bohaterów ,,Alei Bzów" Aleksandry Tyl niestety również nie zachwycają.
Izabela i Wiktor nadal tworzą szczęśliwy związek. Tak bardzo szczęśliwy i oparty na wzajemnym zaufaniu, że notatka w prasie kolorowej dotycząca domniemanej ciąży pewnej gwiazdy, która sugeruje, że Wiktor jest ojcem nienarodzonego dziecka powoduje, że bystra, inteligentna i wykształcona Izabela postanawia zakończyć romans swego życia. Częściowo jest to wina Joanny, współlokatorki, oraz mamy bohaterki, gdyż obie stanowczo odradzają kobiecie rozmowę z mężczyzną (Izabela zwyczajnie sama nie umie myśleć...). I tak oto dwie kobiety i ich jakże przebiegła intryga mają większe znaczenie, niż oczywista potrzeba dowiedzenia się prawdy przez samą Izę... Zadziwiające to dla mnie, zupełnie nie mieszczące się w głowie, jak taka kobieta jak Izabela, może tak postąpić. W pierwszej części poznaliśmy ją jako stonowaną, logicznie myślącą osobę, w drugiej zachowuje się jak rozkapryszona dziewczynka, dla której ważniejsze jest, aby duma nie ucierpiała niż zwykła rozmowa z kimś, kogo przecież kocha. Niepojęte.
O ile wątek Moniki, matki chorej dziewczynki, która zbierała pieniądze na kosztowną operacje w Stanach Zjednoczonych, był jednym z ciekawszych w poprzedniej książce, o tyle w tej części autorka chwyciła się najprostszego sposobu przyciągnięcia uwagi czytelnika i zdramatyzowania całości. Uśmierciła biedną kobietę, dziecię rzuciła do domu dziecka za sprawą działań okrutnego ojca, po czym doprowadziła do adopcji przez samotną Izabelę... To wszystko wydało mi się mało realne, tym bardziej, że cała akcja dzieje się w środowisku ludzi wykształconych, którym pewne zachowania powinny być obce. I to nie jest też tak, że nie znam życia, że takie sytuacje mają miejsce nawet w najlepszej rodzinie. Owszem, ale czy nie ma lepszego sposobu na dodanie dramatyzmu powieści? Czy zawsze najprostsze rozwiązanie jest najlepsze? Według mnie nie.
No i zakończenie powieści... Ratunku! Nie dość, że Izabela nie potrafiła sama porozmawiać z Wiktorem i wyjaśnić sytuacji, choć przez pół książki miała wyrzuty sumienia z powodu swojego kłamstwa, to jeszcze autorka kończy umieszczając swoją osobę w powieści, jako siedzącą na ławce znaną pisarkę, która podczas rozmowy z Izabelą postanawia spisać jej opowieść... No przykro mi, ale zakończenie w stylu: ,,ah! Jaką ja jestem świetną pisarką!" zupełnie do mnie nie przemawia, nie zachwyca, a już z pewnością powieści nie wzbogaca całości. Raczej przypomina zakończenia ckliwych amerykańskich powiastek z gatunku harlequin romance. I znów polecam przekonanie się samemu, czy książka warta jest przeczytania, czy nie, gdyż w tym właśnie tkwi piękno literatury - dla każdego coś innego.
http://ksiazkapolapkach.eu/szczescie-pachnie-bzem-aleksandra-tyl/
Informacje dodatkowe o Szczęście pachnie bzem:
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2012-05-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-93284-15-3
Liczba stron: 344
Dodał/a opinię:
Natalia Nowak-Lewandowska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...