Są takie dni, kiedy chce się tylko zakopać pod kocem i pijąc bez końca kawę czuć prostą, niezobowiązującą przyjemność z czytania. Pragnąc oderwać się od problemów codzienności sięgnęłam po „wytwórnię smakowitych lodów Viviern” i nie przeliczyłam się. Uleczyła mnie z chandry, a zaraziła marzeniami.
Ale od początku. Książka ma piękną, pastelową okładkę prezentującą budynek w stylu retro. Jest lekko usztywniania czyli ni mniej ni więcej, bardzo obiecująca. A więc uchylamy „wrota” tajemnicy i zagłębiamy się w smakowitej historii. Fabuła to raczej typowe wkręcenie wątku kulinarnego w historię. Mamy rodzinę, wiele luźno powiązanych losów i babcię prowadzącą lodziarnie. Wszystko jest pięknie i cudownie. Aż tu nagle trach, babcia umiera, a swoją biznesową schedę przepisuje wnuczkom. Problemy zaczynają się nawarstwiać. Obie dziewczyny, mimo, że bardzo ze sobą zżyte, są jak ogień i woda. Jedna spokojna, druga impulsywna, jedna ułożona, druga spontaniczna. A dodatkowo obie mają zupełnie inne plany na życie. Czy uda im się zebrać szyki i uratować lodziarnie, a przy okazji własną rodzinę?
Tak jak już wspomniałam „wytwórnię smakowitych lodów Viviern” to lektura lekka, typowe czytadło. Jednocześnie nie jest przesadnie naiwna czy oklepana. Ma bez wątpienia ogromny walor relaksacyjny, jednak nie umniejsza to zupełnie jej wartości. Gdy się dobrze przyjrzeć porusza ważne tematy. Pojawia się motyw miłości, przyjaźni, wierności rodzinie czy przeżywanie żałoby. I nie można powiedzieć, żeby zagadnienia te były poruszane po łepkach czy zbyt trywialnie. Wszystko ma tu swoje miejsce. Jest czas na smutek i na szczęście, na stare i nowe początki.
Dużą zaletą jest dynamiczna fabuła. W książce praktycznie cały czas się coś dzieje. Wiele wątków oplata główny nurt akcji, nie wybijają nas jednak z śledzenia podstawowego celu. O ile pomysł na wykorzystanie tematu kulinarnego jest jednym z moich ulubionych, nie można powiedzieć żeby przyćmiewał przygodę. Spodziewałam, że większość historii będzie się działa w lodziarni. Tak jednak nie jest, co dla mnie również stanowi zaletę. Można powiedzieć, że lodziarnia to pewien punkt spajający wszystko w całość.
Na samym końcu czeka nas jeszcze smakowita niespodzianka. Autorka umieściła przepisy o których wspomniała w trakcie fabuły. Wszystko fajnie tylko czemu jest ich tak mało? Bo mamy ich dokładnie pięć. Nie jest to dużo jak na książkę o kulinarnym temacie.
Uważam, że jest to książka w każdym calu warta polecenia. Lekka, ale nie trywialna, przyjemna, ale nie głupia, idealny kompromis dzięki któremu znów mam ochotę marzyć.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2015-03-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Tytuł oryginału: Vivien's Heavenly Ice Cream Shop
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Mackiewicz
Dodał/a opinię:
Dominika Róg-Górecka