Czas - coś bardzo ulotnego, co przemija szybciej niż mogłoby nam się wydawać. Żadna kolejna minuta nie jest taka sama. Nie możemy powrócić do tego, co było. Wskazówki naszych zegarów poruszają się cały czas, a my nic nie możemy z tym zrobić.
Wyobraźmy sobie jednak teraz moment, kiedy nagle czas przestaje istnieć. W jednej sekundzie wszystko wokół nas się zatrzymuje, a my możemy zrobić co tylko chcemy – spojrzeć wstecz, zastanawiając się czy to, czego dopuszczaliśmy się w życiu miało jakikolwiek sens, ale także jesteśmy w stanie zobaczyć przyszłość, która nas czeka, gdy podejmiemy taką, a nie inną decyzję… Odważylibyście się wtedy zmienić bieg wydarzeń, mając taką możliwość? A może wręcz przeciwnie – nic byście z tymi nie zrobili? Pewnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie, bo czasu nie da się zatrzymać ot tak, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, czy może lepiej powiedziawszy – klepsydry.
Dlaczego zaczęłam tę recenzję od zastanowienia się przez moment nad tym czym jest czas, jaki tak naprawdę jest i co by było gdyby w jednej sekundzie wszystko się zatrzymało? Otóż chciałabym przenieść Was w świat książki, gdzie minuty mijają nieubłaganie, a bohaterowie muszę zmierzyć się z tym uciekającym czasem, bojąc się niejednokrotnie, że go zabraknie… Książka „Zaklinacz czasu”, którą napisał Mitch Albom przeniosła mnie na chwilę całkowicie w inny świat.
Bohaterami tej książki są właściwie trzy osoby, z których jedna jest postacią szczególną. To bowiem człowiek, który staje się Ojcem Czasem, a wszystko przez to, że przyczynił się do powstania tego, jakże ulotnego, czasu. Dor – bo tak ma na imię pierwszy bohater, żyje w okresie, kiedy ludzie budowali Wieżę Babel chcąc zwyciężyć Bogów, lecz jego nie interesuje władza, a stale przemijające chwile. Stąd mężczyzna, mając u boku ukochaną żonę Alli, całe dnie poświęca na przeliczanie, obserwowanie, odmierzanie… Zatracając się w swoim świecie, któregoś dnia zostaje wystawiony na próbę. Gdy jego ukochana, zarażona nieuleczalną w tych czasach chorobą, powoli umiera, on postanawia cofnąć czas, wbiegając na wieżę i chcąc zmienić bieg wydarzeń. Zostaje przeniesiony do jaskini, w której przebywając przez tysiące lat, ciągle słyszy ludzkie głosy proszące o więcej czasu, chcące cofnąć ten nasz czas, bądź proszące, by płynął on szybciej… Dwa z nich są szczególne, gdyż według wysłannika Boga, który zresztą umieścił Dora w jaskini, mają mu pomóc zrozumieć, co takiego naprawdę stworzył. Stąd czytelnik poznaje losy Sarah Lemon – nastolatki zakochanej na zabój w chłopaku, który no cóż, niekoniecznie czuje to samo, jak i Victora Delamonte – biznesmena, powoli umierającego, lecz chcącego oszukać czas. Co tak naprawdę łączy tę dwójkę i dlaczego właśnie oni mają pomóc Dorowi dokończyć swoją własną historię? Czy mężczyzna zrozumie czym tak naprawdę stał się czas, który usilnie próbował stworzyć poprzez swoje ciągłe badanie dnia i nocy? I jak potoczą się losy tej dwójki osób, na pozór inne, a jednak bardzo podobne? Na te pytania, odpowiedź znajdziecie oczywiście w „Zaklinaczu czasu”.
Ach, co to była za przyjemna, pełna przemyśleń lektura, do tego pisana w taki sposób, że czytało się ją niemal jednym tchem. Podzielona została na kilka części, a w każdej poszczególne rozdziały były bardzo krótkie i przemieniały się – jeden dotyczył Dora, za chwilę opisana została jakaś chwila z życia Sarah, a jeszcze w następnym znowu pojawiło się kilka zdań o postaci Victora. Książka, która pokazywała, że ten czas ciągle przewija się w naszym ludzkim życiu. Wszędzie się spieszymy, chcemy wszystko zrobić od razu, spoglądamy co chwila na własne zegarki w celu sprawdzenia, ile jeszcze tego czasu nam zostało do danego spotkania czy innego wydarzenia, aż w końcu zastanawiamy się – jak długo będzie nam dane żyć na tym świecie… A czas jest tak bardzo ulotny, że każdy z nas boi się, iż któregoś dnia po prostu go zabraknie. Mamy setki planów, chcemy by wszystkie nasze cele się spełnimy, stąd gnamy do przodu, a czas tyka i tyka… Ta książka uświadomiła mi, jak bardzo nasze życie jest ulotne, jak zbyt często zastanawiamy się nad tym czasem, zamiast po prostu żyć chwilą. Nikt nie jest w stanie cofnąć tego, co już się wydarzyło, ale każdy z nas może sprawić, by przyszłość stała się inna. To wszystko zależy od naszych decyzji, czasami też od losu, który albo uraczy nas czymś dobrym, albo niekoniecznie, jednak i z tym trzeba sobie poradzić. Świetna lektura, która zabrała mnie gdzieś daleko, sprawiając, że mój własny zegar na moment się zatrzymał – a nawet jeśli kolejne wskazówki przesuwały się o następną i następną godzinę, ja tkwiłam we własnym świecie, gdzie czas przestał istnieć…
Jeśli chodzi o bohaterów, tak naprawdę polubiłam każdego z nich, a przede wszystkim oczywiście Dora. Ten mężczyzna tak bardzo chciał poznać czym jest czas, że zatracając się w nim, zapomniał o tym co ważniejsze – o bliskich osobach, uczuciach, o chwilach, w których nie warto spoglądać na zegarek, bo mogłyby dla nas trwać wiecznie. Stąd kiedy znalazł się on już na ziemi, by w jakiś sposób wypełnić to, co zostało mu polecone przez wysłannika Boga, mimo zagubienia, powoli zaczynał rozumieć wszystko, co kiedyś sam próbował stworzyć – czas, jego ulotność, ale też chwile, w których dla kogoś „ciągnął się niemiłosiernie”, jak to się często mówi. Świetna postać, pełna uczuć, zagubienia, a ostatecznie człowiek, który zrozumiał niektóre swoje błędy, jak i cały ten świat ciągle pędzący do przodu. Co do pozostałej dwójki – różnili się, bo przecież jak wiele wspólnego może mieć nastolatka ze starszym mężczyzną będącym milionerem? A jednak tym, co ich łączyło było wewnętrzne zagubienie spowodowane doświadczeniami, które ich zraniły, ale jednocześnie pozwoliły odrodzić się na nowo.
Książka pełna tylu przemyśleń, które skłaniają do refleksji, jednocześnie emocjonalna, sprawiająca, że przeniosłam się do innego świata, stąd ma u mnie wielkiego plusa. Z całego serca polecam tą historię! Jednak jeśli nie lubicie lektur, które niosą za sobą ciekawe przemyślenia, czasami nieco filozoficzne, a wolicie zdecydowanie te powieści, w których wiele się dzieje, fabuła jest dynamiczna, to być może „Zaklinacz czasu” nie do końca Was przekona. Mnie jednak pochłonął w stu procentach, stąd nie sposób mi nie wstawić fragmentów, które szczególnie mi się spodobały:
Stąd - przyjemna lektura, idealna na jeden wieczór, by na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zastanowić się nad tym, czy aby przypadkiem i my sami często nie próbujemy oszukać czasu.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-01-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
StillChangeable
-Bóg nie bez powodu wyznacza kres ludzkich dni.
-Co to za powód?
-Żeby nadać każdemu znaczenie.
Proste, trafiające do serca relacje z niezwykłych rozmów, jakie Mitch Albom przeprowadził ze swym dawnym nauczycielem, Morriem Schwartzem. Mitch...
Często miłość nadal łączy ludzi, mimo że życie ich rozdziela.Ile razy chcieliście złapać za telefon i zadzwonić do kogoś, za kim tęsknicie? Podzielić się...
Tylko człowiek odmierza czas.
Tylko człowiek wybija godziny.
I właśnie dlatego jedynie człowiek doświadcza paraliżującego strachu, którego nie zniosłoby żadne inne stworzenie.
Strachu przed tym, że zabraknie czasu.
Więcej