Zdecydowanie nie jestem wielbicielką horrorów. Opowieści grozy sprawiają, że po ich lekturze wyobraźnia podsuwa mi przerażające obrazy, a niepokojące i mroczne wizje nie pozwalają dobrze spać i spokojnie myśleć. „Dom stu szeptów” trafił w moje ręce zupełnie przypadkiem. Zgodnie z zasadą, że zawsze warto spróbować, a każda książka może oferować wspaniałą przygodę, zabrałam się do czytania.
Stara rezydencja, szepty niosące się po domu, pasma wrzosowisk, niewyjaśniona śmierć i intrygujące zaginięcie- te elementy złożyły się na klimatyczną i przykuwającą opowieść. Pierwsze rozdziały zaintrygowały mnie, ale nie pozwoliły poczuć strachu. Czytałam z uwagą i zainteresowaniem, czekając na rozwój wydarzeń. Sposób, w jaki autor poprowadził akcję dość szybko zaczął przyprawiać mnie o ciarki , a całość nabrała złowieszczego charakteru.
Choć książkę czytałam w środku dnia, to i tak momentami potrzebowałam chwili na złapanie oddechu. Nie raz też zastanawiałam się nad odłożeniem lektury, bo posępne kąty i groźne cienie budziły wiele niepożądanych emocji. Wygrała jednak ciekawość i potrzeba przekonania się, jak potoczą się losy bohaterów i co jeszcze wydarzy się na kartkach książki.
Masterton wykorzystał interesujące motywy, z którymi nie miałam raczej szansy wcześniej się spotkać. Być może wynika to z faktu, że rzadko sięgam po podobne powieści, ale naprawdę zainteresowały mnie książkowe treści, przyniosły ze sobą powiew świeżości i pogłębiły moją ciekawość. Choć chwilami całość wydawała się nieco przerysowana i nierealna, to skupiałam się na przedstawianych wydarzeniach, opisach i emocjach, przenosząc się na czas lektury do powieściowego świata i to na nim skupiając całą uwagę.
Autor pozytywnie zaskoczył mnie kreacją miejsc i postaci. Tchnął w nie dużo realizmu, wyobraźni, pomysłu. Widać było, że tworzenie książkowych realiów nie jest dla niego nowością, a pisanie i oferowanie historii czytelnikom przynosi mu przyjemność i satysfakcję. Oprócz ujmujących rozwiązań dobre wrażenie zrobiła na mnie także lekka i przyjemna narracja, która umilała lekturę i nieco ją odciążała.
„Dom stu szeptów” to ponura i pogrążona w mroku historia. Odpowiednia dla osób, które lubią się bać, ale także dość subtelna w budzeniu grozy. Nawet tak bojaźliwa osoba jak ja dała radę się z nią uporać. A czy Wy jesteście na tyle nieustraszeni?
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2021-09-15
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: The House of a Hundred Whispers
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Dodał/a opinię:
Ewelina Olszewska
Tengu to jeden z najstraszliwszych demonów znanych Japończykom. Obdarza opętanych nadnaturalnymi mocami, które mogą przydać się w walce na...
Dwójka uzbrojonych po zęby bandytów dokonuje napadu na luksusowy sklep w Nowym Jorku. Dzięki śmiałej akcji szefa ochrony udaje się uniknąć...