Kryminał debiutanta Charlie Donlea "Dziewczyna z Summit Lake" już od kilku lat stał na mojej półce. Autor opowiedział historię, której trzon tragicznych wydarzeń rozegrał się nad pięknym jeziorem w Błękitnym Paśmie Appalachów. W małym miasteczku jeszcze długo straszyć będą cienie...
Piętnastego lutego 2013 roku w jednym z domków na palach znaleziono ciało brutalnie pobitej Bekki Eckersley. Następnego ranka dziewczyna umiera w szpitalu, zabierając ze sobą wiedzę o tym, kto ją pobił, zgwałcił i niemal zamordował. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Lokalna policja została odsunięta od sprawy a swoje teorie o przypadkowym sprawcy snuje teraz policja stanowa.
Dziennikarskie śledztwo na miejscu w Summit Lake będzie prowadziła Kelsey Castle z czasopisma "Events". Własne traumatyczne wydarzenia w sposób szczególny przybliżą kobietę do historii studentki. Kelsey bardzo szybko przekonuje się, kto w tym obcym miejscu jej sprzyja, kogo należy unikać a przede wszystkim odkrywa, jak wiele tajemnic skrywała Becca. Nawet przed rodzicami. Z chwilą, gdy do świadomości dziennikarki docierają kolejne strzępy życia młodej dziewczyny, zaczyna rozumieć komu i dlaczego może zależeć na nierozwiązaniu sprawy.
Nie patrząc na konsekwencje, często działając na granicy prawa lub je łamiąc, mając wsparcie kilku mieszkańców, Kelsey wciąż dąży do prawdy. Czy osiągnie sukces i pozna osobę mordercy? Czy zdąży zanim przeszkodzi jej policja?
To bardzo wciągający debiut. Autor umiejętnie prowadzi akcję, pokazując nam naprzemiennie działania Kelsey w Summit oraz przeszłość nieżyjącej już dziewczyny. Kolejne rozdziały przybliżają nas do tragedii, pozwalając poznać bliżej osoby z jej otoczenia, uzmysławiają jak, tak naprawdę, wyglądała jej codzienność. Obserwujemy studenckie życie Bekki, chwile spędzane z trójką przyjaciół, wspólne wyjścia, rozmowy, wybryk chłopców dotyczący kradzieży pytań egzaminacyjnych oraz zawirowania uczuciowe.
Charlie Donlea tak sprytnie pokierował swoimi słowami, że czytelnik nie ma szans odgadnąć prawdy. Przemilczał pewne fakty, zataił ważne informacje, które doprowadziłby do osoby mordercy niewątpliwie każdego, kto sięgnąłby po lekturę. Tylko czy wtedy nie byłoby zbyt łatwo? Zaś dzięki tej niespodziance, czytelnik wciąż jest zaskakiwany, bo choć właściwie typuje sprawcę, to później jest skutecznie od tego pomysłu odseparowany. Przedstawia mu się typy zastępcze, do których się przekonujemy i coraz mocniej zaczynamy wierzyć, że śmierci dziewczynie mogło życzyć więcej osób.
Zupełnie nie przeszkadzało mi podczas czytania, że to dziennikarka dąży do prawdy a nie policja. Że policja stanowa stara się tylko zacierać ślady, przeszkadzać w wyjawieniu prawdy. Dla dziennikarki to był od razu sygnał, że coś to śmierdzi, ktoś próbuje zacierać ślady. Dlaczego nawet sekcja była tajna?
Podsumowując - "Dziewczyna z Summit Lake" to naprawdę mocna debiutancka historia, z licznymi zwrotami akcji i świetnym finałem, dlatego przymykam oko na drobne niedociągnięcia. W trakcie lektury uważałam, że część dotycząca życia studenckiego jest zbyt rozbudowana, ale z czasem zaczęłam rozumieć, że wszystko miało ważną do spełnienia funkcję - zarówno zdarzenia, jak i postacie. Jest to kryminał, który dzięki retrospekcji odsłania przed nami szczegóły zdarzeń, które choć początkowo błahe, stają się zaczątkiem ważnych wniosków. To opowieść o miłości, przyjaźni, poczuciu straty a także manipulacjach, tajemnicach i odkrywaniu prawdy. Polecam!
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2016-09-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Dodał/a opinię:
ejotek
PRAWDĘ ŁATWO PRZEOCZYĆ, NAWET GDY MAMY JĄ TUŻ PRZED SOBĄ. Rory Moore, rekonstruktorka sądowa, rzuca światło na nierozwiązane sprawy zabójstw sprzed...
TO NIE BYŁA BANDA DZIECIAKÓW IGRAJĄCA Z OGNIEM. TO BYŁA CHOLERNA RZEŹ. INTERNAT PEŁEN TAJEMNIC, PODWÓJNE MORDERSTWO SPRZED ROKU I SAMOBÓJSTWA WŚRÓD...