27-letnia Marlena Serafin z Polski, od kilku lat mieszkająca i pracująca w Niemczech, podejmuje życiową decyzję. Na własne życzenie 14.01.2010 r. idzie do szpitala psychiatrycznego w Karlsrume z powodu depresji. Leczenie szpitalne w jej przypadku jest koniecznością, ponieważ kobieta mieszka sama i nikt ją nie wspiera. Marlena trafia na oddział łagodnych przypadków. Lekarz stwierdza u niej chorobę afektywną dwubiegunową, czyli zaburzenia maniakalno-depresyjne (raz mania, raz depresja). Wówczas dochodzi do wniosku:
Jestem więc oficjalnie zagrożona samobójstwem. (s. 13)
Leczenie w początkowej fazie, o ile w ogóle można by było je tak nazwać, jest zwykłą obserwacją, zaś pacjentka uczęszcza na różne zajęcia, nie bierze żadnych leków i czuje się coraz gorzej:
Ja już nie chcę nic czuć. (s. 19)
Rzeczywistość ponownie zaczyna boleć. (s. 37)
Różne etapy choroby Marleny powodują, że kobieta bywa rezydentem na każdym z oddziałów szpitala psychiatrycznego. To ona sama opisuje te oddziały, pracujących tam lekarzy i pielęgniarki, pacjentów z różnymi chorobami psychicznymi. Przyznam szczerze, że czułam pewien niedosyt. Chciałam lepiej poznać funkcjonowanie takiego szpitalu, zwłaszcza pracę z ludźmi psychicznie chorymi. Zwłaszcza zabrakło mi bardziej szczegółowych opisów zajęć.
Najbardziej interesowały mnie rozmowy lekarzy z pacjentem. Szczególnie rozmowy Marleny z doktorem Barbianem przykuwały moją uwagę. Na ich przykładzie można poznać, a nawet nauczyć się, jak rozmawiać z człowiekiem, by wydobyć z niego może nie tyle jego przeszłość, ale to, co wywarło na niego wpływ, co ukształtowało jego charakter, osobowość. A potem odpowiednimi pytaniami nakierować na znalezienie przyczyny choroby, postawić diagnozę, wyciągnąć wnioski i leczyć... Leczyć duszę. Uleczyć ją, by człowiek mógł wrócić do normalnego życia. Bo to wcale nie jest takie proste, jak się okazuje na przykładzie bohaterki. Niektórzy lekarze nie pomagają, niektóre tabletki też nie, a i rodzinka niezbyt spieszy z pomocą, zaś męskiego ramienia brak.
Z tym wszystkim mierzy się bohaterka. Opowiada o otaczającym ją świecie, ale przede wszystkim opowiada o swoim samopoczuciu, emocjach, myślach przebiegających jej przez głowę, zaś w rozmowach z psychiatrą o swoim życiu poczynając od dzieciństwa, przez relacje z kochaną rodzinką i z mężczyznami. Bowiem Marlena, choć już dorosła kobieta, to wciąż jest tak naprawdę małą, uśmiechniętą dziewczynką z balonikami w ręku. Nie chce dorosnąć... Opisy tych doświadczeń i przebiegu choroby są tak realistyczne, że mogą wstrząsnąć czytelnikiem. Ale także nauczą go rozpoznawać depresję u innych, nauczą sposobu pomagania ludziom z depresją. Szokujące są opisy z pobytu na oddziale zamkniętym i w szpitalu na OIOM-ie. Budzą w czytelniku współczucie, a nawet litość. Mogą też otworzyć scyzoryk w kieszeni!
Dziewczynka z balonikami to niepozorna powieść o bardzo ważnej chorobie cywilizacyjnej XXI wieku. Mam wrażenie, że autorka bardzo dobrze przedstawiła początki i przebieg tej choroby oraz jej leczenie, zwłaszcza wizyty w gabinecie i wnikliwe rozmowy prowadzone przez psychiatrę. Jednak wciąż się zastanawiam, dlaczego autorka jako miejsce akcji wybrała niemiecki szpital psychiatryczny??? Dlaczego nie polski? Czym to było spowodowane? Nie wiem, ale za to minus.
Po przeczytaniu powieści nie tak łatwo ochłonąć. Myśli kotłują się w głowie i człowiek się zastanawia, czy sam już nie ma pierwszych objawów depresji lub manii, zaczyna analizować swoje dzieciństwo i relacje z bliskimi osobami. Zadaje sobie pytania: czy jest szczęśliwy, czym jest dla niego szczęście. Pojawiają się też inne pytania egzystencjalne.
Powieść Agnieszki Turzynieckiej to bardzo dokładne studium choroby afektywnej dwubiegunowej, to książka, która zmusza czytelnika do refleksji nad samym sobą i analizy własnego stanu psychicznego. Polecam!
Informacje dodatkowe o Dziewczynka z balonikami:
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2014-04-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-64312-22-9
Liczba stron: 176
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...