Oryginalnie książka została wydana w 2002, ale w tej pozycji dołączono nowe informacje. Chris Salewicz to dziennikarz mający styczność z branżą muzyczną i dodatkowo znajomy Micka Jaggera i Keitha Richardsa. Nic więc dziwnego, że sięgając po powyższą publikację miałam co do niej dość duże oczekiwania. Miałam nadzieję, że autor stworzy tu ich portret podwójny - tak przecież obiecywał w podtytule tej książki. Nie chciałam znów czytać o znanych mi skandalach. Myślałam, że nie będzie się ograniczał w uchylaniu rąbka tajemnicy w kwestii anegdot związanych z etapami powstawania ich przebojów. Liczyłam na to, że jako ich znajomy podzieli się z czytelnikiem nieznanymi dotąd informacjami...
Niestety autor podporządkował tu bieg zdarzeń zaledwie kilku tematom. Prym wiodą seks i narkotyki. Jeśli tak wyglądał zdaniem Chrisa Salewicza "obraz rockandrollowego życia w latach 60. i kolejnych dekadach" to nie nazwałabym go "porywającym". Raczej monotonnym. Ileż można czytać o tym kto z kim uprawiał seks albo o tym kto z kim ćpał. Zdaję sobie sprawę, że ekscesy seksualne i problemy z uzależnieniem często towarzyszyły muzykom w opisywanych tu czasach, jednak czy właśnie to można nazwać czynnikami charakterystycznymi tamtych czasów? Przecież i obecnie nie brak podobnych historii. O ileż ciekawiej by było poczytać o procesie tworzenia ich muzyki. Warto wspomnieć także o tym, że najwięcej dowiedzieć się tu można o latach 60. i 70. Nie twierdzę, że to źle ale chętnie zapoznałabym się także bardziej szczegółowo z nowszymi faktami z ich życiorysów.
Mimo że Chris Salewicz zna od wielu lat głównych bohaterów tej pozycji (Micka Jaggera i Keitha Richardsa) ukazał ich tu jedynie przez pryzmat ich słabości. Jakby w ogóle nie mieli zalet. Nie wiem co mam myśleć o łączącej ich znajomości. Wiem, że nie ma ludzi bez wad ale każdy z nas ma przecież jakieś mocne strony. Chociaż jedną. Dziwi także to, że nie można tu znaleźć ani jednego dobrego słowa na temat Briana Jonesa - mimo jego dużych zasług dla zespołu. Żałuję także, że niektórzy członkowie zespołu (Bill Wyman i Charlie Watts) pojawiają się tu tylko jakby w tle. Jakby nie byli ważni. Wspominani są nawet rzadziej niż seksualne partnerki tytułowego duetu. Wreszcie na koniec należy wspomnieć, że Chris Salewicz sugeruje w książce, że "The Rolling Stones" wzorowali się na "Beatlesach". I to ma być wieloletni znajomy? Smuci także niewielka ilość fotografii...
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2015-10-21
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 424
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Boba Marleya opłakiwały miliony, kiedy po ciężkiej walce z rakiem odszedł w maju 1981 roku. Rastafariański gwiazdor reggae, dzięki któremu uwaga całego...