W ramach powrotu do klasyki, odświeżyłam sobie dramat „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Podobał mi się, kiedy czytałam go w liceum, chociaż wtedy uważałam, że autorka mocno przerysowała tę postać. Jak było teraz?
Podobało mi się, i nawet mi nie przeszkadzało to, że właściwie dobrze pamiętałam treść, morały i wszystko, co trzeba. Na tym chyba polega fenomen klasyki: nie jest ważna wyłącznie akcja, tylko to nieuchwytne „coś”, co sprawia, że czytelnik angażuje się w lekturę. Tym razem pani Dulska wydała mi się… bardzo prawdopodobną postacią. Ba! Ja takie Dulskie znam osobiście! Podwójna moralność, kompletny brak gustu, ciasne horyzonty, terroryzowanie rodziny – one występują masowo, i to zarówno w wersjach kobiecych, jak i męskich! I jaki z tego wniosek? Znowu ten sam: fenomen klasyki, bo choć minęło już tyyyyyle lat od premiery, niewiele w naszej obyczajowości i charakterach się zmieniło – a autorka potrafiła to uchwycić w sposób celny i bezlitosny, chociaż też – z przymrużeniem oka. Zatem bawiłam się świetnie czytając o spacerach Dulskiego na kopiec Kościuszki (chociaż w czasie pandemii też tak wędrowałam…), poznając złote myśli Dulskiej, obserwując jej otoczenie. Uderzyło mnie coś jeszcze – czytając kilkanaście lat temu uważałam Hankę za biedną ofiarę, taką bezwolną, nieszczęsną dziewczynę – teraz zauważyłam w niej hardość i siłę. To niezwykłe ujęcie, jak na tamte czasy.
Na moją lekturę teraz, po latach, wielki wpływ miały obejrzane w międzyczasie doskonałe sztuki teatralne: zwłaszcza fenomenalna kreacja Anny Seniuk, ale tez ta nowsza, z zaskakującą rolą Magdaleny Cieleckiej. Co dziwne, widziałam w tej roli obie te panie – przybierały konkretną postać, w zależności od tego, jaką scenę czytałam: w scenach ze Zbyszkiem była to Cielecka, w pozostałych – Seniuk.
Jest też jedna kwestia, która nieco niepokoi: w całym tym humorze, lekkiej formie, nieco nam umyka tragedia, na jaką zostaje skazana Hanka – ale może to celowy zabieg? Może mamy myśleć, że dziewczyna jest silna i sobie poradzi? Jest to całkiem prawdopodobne.
Tym, co mnie pozytywnie zaskoczyło, jest forma tego dramatu – niby wiadomo, że ma ganić i wyszydzać mieszczaństwo, że ukazuje dwulicowość, zacofanie i potworną ciasnotę umysłową – ale nie wyczułam w nim dydaktyzmu, mędrkowania. Wnioski oczywiście nasuwają się same i czytelnik wie, jak straszne zjawisko prezentuje nam Zapolska – ale zarazem Dulska nie jest kompletnie pozbawiona pozytywów. Pewnie – trzeba się naprawdę postarać, żeby je znaleźć, ale są. Choćby jej cięty język.
Dramat Zapolskiej nie tylko nie stracił nic ze swojej aktualności, ale też jego humor jest jak najbardziej „na czasie”. Świetnie mi się to czytało – i uświadomiłam sobie, że dziś właściwie niewiele pisze się dramatów, a szkoda, bo to forma, która potrafi bardzo dogłębni przemówić do czytelnika – i pozostawia spore pole dla wyobraźni, bo – choć mamy tutaj didaskalia – większość musimy jednak dopowiedzieć sobie sami.
Nie musze chyba nikomu tego dramatu rekomendować – bo nie wiem, czy jest ktoś, kto go nie zna. Jeśli jest – to polecam, bo to naprawdę ciekawa i zabawna lektura. No i teraz można znaleźć tak piękne wydanie, jak choćby to, o którym mowię. Sama przyjemność!
Podsumowując: bardzo udane spotkanie z klasyką – ponowne, ale równie ciekawe, jak za pierwszym razem.
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2015-12-03
Kategoria: Popularnonaukowe
ISBN:
Liczba stron: 192
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
Zapolska Gabriela, właściwie Maria Gabriela Śnieżko-Błocka, z Korwin-Piotrowskich, 2° voto Janowska, pseudonimy: Józef Maskoff, Walery Tomicki (1857-1921)...
Młody krakowski urwis dostrzega wyłaniające się z Wisły, zjawiskowo wyglądające zwłoki kobiety. Sprawę przejmuje nieporadny policjant i całkowicie daje...