A więc o to chodziło....
Ałbena Grabowska do tej pory nie kojarzyła się mi z kryminałem czy też z thrillerem. W końcu słynie z powieści obyczajowych. Jednak ciekawość zwyciężyła.
Małe miasteczko, zwykły poniedziałek, wieczór. Grupa nastolatek spotyka się na opuszczonym poddaszu. Jedna z nich przechodzi inicjację, która ma być jej przepustką do tego zamkniętego klubu. Trochę dziwnych rytuałów, wymiana fantów i… po wszystkim. Dziewczyna jednak nie wraca do domu. I życie żadnej z uczestniczek tego wieczoru nie będzie już takie samo. Wydarzenie to wpływa również na życie ich rodzin, sąsiadów, którzy już zawsze będą podejrzliwie na siebie spoglądać, szukając tego, który nie wahał się zrobić krzywdę młodej dziewczynie.
Marzena jest zwykła nastolatką uczącą się w liceum. Może nie do końca zwykłą, bo jest raczej taką wycofaną dziewczyną, nie mającą zbyt wielu znajomych. Jednak należy do pewnego klubu. Gdy po inicjacji kolejnej dziewczyny dochodzi do tragedii, postanawia przeprowadzić własne śledztwo. Wydawać by się mogło, że tego co mówi nastolatka nikt nie powinien traktować poważnie a jednak wydaje się, że dziewczyna włożyła kij w mrowisko.
Nie lubię Marzeny. Odebrałam ja jako zapatrzoną w siebie egoistkę. Niby troszczy się o innych ale robi to po to, by samej czuć się dobrze. Na tragedii, która się wydarzyła skorzystała bo zaczęła się spotykać z najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole. I robi dosłownie wszystko by go zatrzymać. I mam wrażenie, że wyłącznie dla własnej satysfakcji postanawia wytropić porywacza. Odsuwa od siebie tych, którym jej na niej zależy. Podejrzewa każdego.
Trzeba przyznać, ze podejrzanych jest cały tabun. Jest chory psychicznie chłopak, z którym nie można się porozumieć. A może on tylko udaje? Wydaje się wiedzieć więcej niż inni. Mamy tajemniczą Mimozę, o której krążą nieciekawe opinie mężobójczyni. I która zdaje się rzeczywiście skrywać jakąś tajemnicę. Mamy tu również maniaka pogrzebów, pijaczkę i kilka innych osób, które robią naprawę niepokojące wrażenie. W trakcie śledztwa Marzena przekonuje się, że każdy ma jakieś tajemnice a do tego wszyscy wydają się być ze sobą powiązani. Atmosfera zagęszcza się, gdy zaginiona dziewczyna wraca. Naprawdę nic nie pamięta, czy tylko udaje? I dlaczego jej terapeuta nie próbuje przywrócić jej wspomnień?
Historia jest dość mroczna a do tego cała ta atmosfera z każdą stroną robi się coraz bardziej dusząca. Smaczku dodają jeszcze wstawiane co jakiś czas monologi dwóch osób – porywacza i osoby, która wie o nim wszystko. Typów na winowajców miałam mnóstwo. Tak naprawdę do samego końca nie jest wyjaśnione do końca kto jest winien.
Biję wielkie brawa dla pani Grabowskiej, która zastosowała ciekawy zabieg. Zakończenie nie wyjaśnia niczego. Jednak jest pewien dodatek, w którym zawarta jest odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania. Łącznie z tym kto jest winien. Zaskoczyło mnie. Jestem pod wrażeniem takiego zabiegu.
„Ostatnia chowa klucz” zdecydowanie różni się stylem od poprzednich powieści Ałbeny Grabowskiej. Zrobiła na mnie wrażenie. Zdecydowanie zaliczam do thrillerów. Mamy tu zbrodnię, śledztwo, mnóstwo tajemnic, duszną atmosferę. Może nawet za duszną. Przyznam, że nie mogłam oderwać się od książki. Nie mogłam doczekać się, kiedy to wszystko będzie rozgmatwane. Powieść zmusza do myślenia. No i brawo dla Wydawnictwa Zwierciadło za okładkę. Przyciąga uwagę.
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2017-09-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 300
Dodał/a opinię:
Edyta Jasionowska
Oparta na faktach opowieść o pierwszej dyplomowanej lekarce praktykującej na ziemiach polskich. Koniec lat 70. XIX wieku. Anna Tomaszewicz po zakończeniu...
Epicka opowieść o losach polskiej rodziny wpleciona w dramatyczne wydarzenia XX wieku rozpoczyna się z chwilą wybuchu I. wojny światowej, a kończy po stu...