Zaiste przedziwna i specyficzna to książka, pełna strachów i cieni. Jednak sprawiło to, że książkę przeczytałam w dwa dni i trudno będzie mi ją sobie wybić z głowy przez długie miesiące. Tutaj nawet nie trzeba lubić science-fiction, to klasa sama w sobie, unikalny styl, unikalne pomysły i unikalne strachy i cienie.
Powiedzieć, że to mieszanka fantastyki naukowej i fantasy to tak jakby powiedzieć nic. Są elementy obu, ale tak ładnie się zazębiają, że nie widać ani jednego ani drugiego. "Pan Lodowego Ogrodu" wydaje się oddychać innym tlenem niż pozostałe książki. Jakby czytelnik został wyrwany z naszego świata, przemielony przez czarną dziurę i ściśnięty przez grawitację, a potem zmaterializowany gdzieś, gdzie nie działają ziemskie prawa.
Tak więc: strachy i cienie. Wracam do nich, gdyż stanowią ważny element fabuły. Grzędowicz naprawdę potrafi wywołać ciarki niepokoju i jest to niepokój mięsisty i czysty. Strach wyziera z oczu żywych drzew i ofiar potraktowanych żelaznym bluszczem. Jednak autor nie epatuje przemocą i krwią, o nie. To właśnie ta duszna i złowieszcza groza powoduje, że przełykamy głośno ślinę. To jest coś, co ja bardzo szanuję w literaturze i przed czym chylę czoła.
Książka jest podzielona na dwa wątki fabularne - jeden przedstawia losy Vuko Drakkainena i jego misji ocalenia naukowców wchodzących w skład ekspedycji, która udała się na odległą planetę, by poznać obyczaje jej mieszkańców. Vuko dotknie mgły, zostanie mordercą, pokona strach i odniesie wiele ran, na ciele i na duszy. Drugi wątek śledzi losy młodego syna cesarza Amitraju - jesteśmy świadkami jego szkolenia, zarówno strategicznego jak i bojowego, nauki myślenia i rozumienia potrzeb swego ludu. Oba wątki są diametralnie różne i wydają się nawet całkowicie oderwane i odległe - dopiero w kolejnej części będziemy mogli doczekać się ich zazębienia. Co naprawdę zachwyca, to umiejętność Grzędowicza do stworzenia w jednej książce dwóch wątków o kompletnie odmiennej atmosferze. Wszystko sprowadza się do oszczędnego, jednak wzbudzającego silne emocje stylu. Jest on na tyle specyficzny, że trzeba sie w niego wgryźć, ale kiedy to już nastąpi, autor rozkłada przed czytelnikiem szeroki wachlarz swoich umiejętności.
W "Panu Lodowego Ogrodu" nie ma rzeczy oczywistych. Są tylko zagadki i tajemnica oraz intrygujące rozwiązania fabularne. Gdybym miała określić jakoś ten tom, powiedziałabym, że jest tu trochę wszystkiego: od kosmicznej wyprawy, przez wikingów, po horror, który wyziera strachem spod strzech i spomiędzy konarów drzew. Jest tu nauka, wojna i boska magia, która także okazuje się nie być oczywista. Jestem pod głębokim wrażeniem, że Grzędowicz jest aktualnym mistrzem polskiej fantastyki. Nie czytałam jeszcze książki, która by tak dogłębnie wryła się korzeniami w mój mózg i zaszczepiła w nim czystą radość z bycia czytelnikiem.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2021-06-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 660
Dodał/a opinię:
Mal
Wyobraź sobie, że jest pierwiastek, który stanowi niewyczerpane źródło energii. Dwa tiry tego surowca starczą, by zapewnić energię elektryczną...
Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia. Wystarczyło...