Magia, czarodzieje, konkurs, walka o władzę. To znajdziecie w "Pieśni Kwarkostwora". Byłam trochę rozczarowana, że tak bardzo rzadko wspomina się tu o Kwarkostworach. Tytuł i okładka rozbudziły tylko moją nadzieję. Dodatkowo jeśli pierwszy raz czytacie prozę Fforde (tak jak ja) może okazać się że, w międzyczasie znajdziecie sobie inną lekturę, a tą odłożycie na półkę i o niej zapomnicie przez długi czas. Nie łatwo jest w nią wniknąć. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: "Co tu się właściwie dzieje?". Specyficzne poczucie humoru może nie przypaść Wam do gustu. Ponadto Fforde rozrzuca wszędzie wszystkie te szczególiki, które stają się po pewnym czasie bardzo ważne. To wymaga dużego skupienia podczas lektury, żeby żadnego z nich nie przegapić.
Pojawia się tu także wiele trudnych (często zabawnych) nazwisk (niekiedy pseudonimów) i nazw. Przez to chwilami miałam dość duży problem ze śledzeniem poszczególnych wątków. Oprócz tego niektóre fragmenty mogą dla czytelnika zabrzmieć absurdalnie, ale uwierzcie mi, gdy już "wsiąknięcie" w fabułę to wszystko po pewnym czasie okaże się mieć sens. Przyznam się, że nie miałam jasnego obrazu tej historii aż do około dwusetnej strony. Wiem, że to dość długo, ale muszę przyznać z perspektywy czasu, że warto było się trochę "pomęczyć". Początkowo bardzo spodobała mi się specyficzna gra słów, żarty, aluzje. Jednak około setnej strony zaczęło mnie to mocno irytować. Czułam, że autor trochę przesadził. Styl Fflorde przypomina mi trochę twórczość Douglasa Adamsa, Terry'go Pratchetta czy Neila Gaimana. Zabawny i jednocześnie dziwaczny. Humor pojawia się w takich miejscach, że czasami nie byłam pewna, czy mają one być zabawne. Czułam jakby czegoś brakowało na początku książki i w jej środku. Przywoływanie wydarzeń z przeszłości wydało mi się ostatecznie nieco przypadkowe.
Podobało mi się, że można tu odnaleźć komentarze do realnego świata z punktu widzenia korporacji, korupcji i polityki. Jednak trzeba podkreślić, że historia koncentruje się na pracy zespołowej i zaradności. Muszę pochwalić autora za próbę połączenia tu magii, odrobiny bajki, tajemnicy, przestrogi i komentarza społecznego z humorem. Dodam, że brytyjskim. Stworzone przez Fforde'go postacie są tu moim zdaniem w przeważającej mierze dość ekscentryczne. Historia została przedstawiona w narracji pierwszoosobowej. To główna bohaterka, 16-letnia Jennifer, okazuje się tu opowiadać całkiem ciekawe przygody. Zaimponowała mi swą dojrzałością, inteligencją, silną osobowością, zaradnością. Autor na szczęście nie zmuszał mnie tu do "wysłuchiwania" nastoletnich fochów jak często zdarza się w książkach adresowanych do młodzieży. Niestety forma ostatniego rozdziału trochę zepsuła mi lekturę. Wydał mi się napisany jakby w pośpiechu. Sprawił także wrażenie domykającego fabułę, a przecież są kolejne dwie części tej serii. To trochę mylące. Na koniec wspomnę jeszcze tylko, że książka zawiera wiele użytecznych przypisów i kilka czarno-białych ilustracji autorstwa Roberta Sienickiego.
Informacje dodatkowe o Pieśń Kwarkostwora:
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2015-04-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-7924-312-9
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Song of the Quarkbeast
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Ilustracje:Robert Sienicki
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Sprawdzam ceny dla ciebie ...