Jeśli obchodzicie Walentynki, to życzę Wam, by Wasze były lepsze niż trzech bohaterek najnowszej powieści Beth O’Leary „Poszukiwany ukochany”. Wszystkie zostały wystawione do wiatru właśnie w święto zakochanych i na dodatek przez tego samego mężczyznę.
Solidaryzując się z pokrzywdzonymi kobietami naturalnie zapałałam niechęcią do Josepha Cartera, a kolejne czytane strony miast frajdy budziły wręcz zniesmaczenie. Nie wszystko tu okazuje się takie jak początkowo się zapowiada, więc na końcu trudno mi było zdecydować czy większą urazę żywię do Cartera, czy do autorki za to, że tak niecnie wywiodła mnie w pole.
Poprowadzenie fabuły, które sprawiło, że nie polubiłam bohaterów wpłynęło też na mój odbiór opowiadanych historii. Trudno było mi się w nie zaangażować, a jedyna relacja, którą śledziłam z zainteresowaniem, to ta Mirandy i AJ-a, pomiędzy którymi wyczuwa się prawdziwą chemię.
W dalszej części autorka zaskakuje i wiele wyjaśnia pozwalając zupełnie inaczej spojrzeć na całą sytuację, na bohaterów i ich motywy, ale niestety pierwszego niemiłego wrażenia już nie udało się przykryć w całości.
W tej historii niewiele znalazłam zabawnych sytuacji i romantyzmu, sporo za to smutku, goryczy i zawiedzionych oczekiwań. Ktoś mógłby powiedzieć „samo życie” i miałby dużo racji, ale opisy sugerowały książkę w lżejszym tonie, która przyniesie „mnóstwo frajdy”. Czy gdybym ich nie czytała mój odbiór byłby inny? Myślę, że tak, ale mleko się już wylało, a z oczekiwanej przeze mnie zabawnej, wzruszającej i romantycznej historii miłosnej z Walentynkami w tle pozostał zawód, niczym po nieudanej randce.
Widziałam, że wiele osób ta powieść zachwyciła i absolutnie rozumiem dlaczego, żałuję tylko, że tym razem nie mnie, bo „Współlokatorów” autorki uwielbiam.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2023-01-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 384
Dodał/a opinię:
czytanienaplatan