Każdy ma swoją ukochaną książkę i bohatera książkowego z dzieciństwa. Mój ukochany zestaw to Karol May z Winnetou w wersji męskiej i Lucy Maud Montgomery z Anią z Zielonego Wzgórza – wersja damska. Kiedy więc natrafiłam na książkę Katarzyny Michalak, „W imię miłości”, którą porównuje się do „Ani z Zielonego Wzgórza”, bez wahania sięgnęłam po książkę, która od razu otrzymała kredyt zaufania, ale i której postawiłam wysoko poprzeczkę.
Historia opowiedziana w książce „W imię miłości” rzeczywiście przywodzić może na myśl opowieść o sympatycznym rudzielcu z książki kanadyjskiej pisarki. Dziewczynki są w podobnym wieku, obie mają na imię Ania, obie są rudzielcami, jedna mieszka na Zielonym, druga na Jabłoniowym Wzgórzu, i w końcu obie w wyniku pokrętnych losów nie mogą być wychowywane przez własnych rodziców. I tu podobieństwa się kończą.
Mam dwojakie uczucia po przeczytaniu najnowszej powieści Katarzyny Michalak. Z jednej strony książka potrafi wycisnąć łzę, czy mocno zakręcić nią w oku. Wzrusza, wywołuje silne emocje, czyli robi to, co z zamierzenia robić powinna. Z drugiej jednak strony, literacko książka wypada średnio, z tendencją na słabo. Momentami jest bardzo naiwna. Tak bardzo, ze aż mierzi. I przez to miałam wrażenie, że skierowana jest do młodego odbiorcy, choć z drugiej jednak strony autorka wprowadzała podteksty i konteksty zwłaszcza seksualne, które skutecznie odwodziły mnie od myśli, że jest to książka przeznaczona dla młodzieży, a trafić powinna raczej w ręce kobiet.
Cała historia jest mało skomplikowana. Do swojego dziadka na Jabłoniowe Wzgórze przyjeżdża Ania Kraska, której mama umiera na raka mózgu. Dziecko początkowo niechciane przez dziadka, szybko zaskarbia sobie względy otoczenia, stopniowo zdobywając i miłość krewnego. Tu, wraz z gośćmi i mieszkańcami Jabłoniowego Wzgórza, dziewczynka rozpoczyna nowy etap swojego życia, próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przy okazji czytelnik ma okazję poznać przeszłość dziewczynki i jej matki, bolesną i trudną, pochylić się nad ich nieszczęściami, radościami i troskami. Na jaw wychodzą informacje, które mrożą krew w żyłach. Niestety, przeraża mnie bardziej nie ogrom nieszczęść, które spadł na kobiety z rodu Kraska, a olbrzymia naiwność, z jaką została opowiedziana cała historia. Drażnił mnie infantylizm narracji, nieprawdopodobne wręcz zbiegi okoliczności i natłok problemów, o których próbowała opowiedzieć autorka. Rozumiem, że chciała ona wzruszyć, ale przesadziła. Wplotła tyle problemów w fabułę (które nota bene potraktowała powierzchownie), że aż głowa ze zgryzoty rozboleć powinna. Jest problem umierania, niechciane ciąże nastolatek, uciekanie przed ojcostwem, odrzucenie, etc., a to zaledwie wierzchołek góry lodowej! Nagromadzenie tylu problemów w jednej, niezbyt obszernej powieści, sprawia że książka nie jest wiarygodna. Przynajmniej nie dla mnie. A infantylność opisu sprawia, że może odbić się czkawką. Najbardziej jednak upiorna w całej historii jest postać matki dziewczynki, oderwana zupełnie od rzeczywistości, a sama historia sprzed przyjazdu do Jabłoniowego Wzgórza jest mało naturalna i wydaje się być niemal wyssana z palca. Chociaż kto wie…
Pomimo słabych stron powieści, sama historia jest na tyle ciekawa i wciągająca, że można spokojnie przeczytać ją do końca, bez większych problemów i bez mąk. Może sprawiły to postacie, dość barwne i intrygujące na tyle, by nie chcieć się z nimi żegnać, a może ciekawość, co też jeszcze może przytrafić się bohaterom powieści. Ciekawość podobna do tej wywoływanej przez telenowele…
Myślę, że gdyby zrównoważyć formę i treść, książka byłaby całkiem niezła, a tak wyszła zaledwie przyzwoita. Sprawdza się chyba w przypadku Katarzyny Michalak zasada, że warto pisać mniej, a porządnie, niż dużo i szybko.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013-08-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 280
Dodał/a opinię:
Edyta Staniec
Co innego jednak wybaczyć, a co innego zapomnieć.
Czy wszystkie życiowe porażki i niegodziwości można tłumaczyć trudnym dzieciństwem? Jeśli tak, to trzej bracia Prado - Wiktor, Marcin i Patryk - mogliby...
Kamila marzy o prawdziwej miłości, własnym domu i różanym ogrodzie. Jednak los nie jest dla niej łaskawy. Ukochany mężczyzna niespodziewanie znika...
Ludzie różnie sobie radzą ze spadającym na nich nieszczęściem. Po jednych spływa to jak po kaczce, inni muszą topić smutki w alkoholu, niektórzy - jak mama Ani - popadają w depresję i otępienie, pozwalając, by wszystko toczyło sie obok nich, zupełnie obojetni na los najbliższych. Są też jednak tacy, dla których poważny problem to wyzwanie, wręcz zachęta do działania i walki.
Więcej