Z twórczością Diane Chamberlain mam przyjemność spotkać się drugi raz. Obydwa spotkania zaliczam do udanych, jednak to ostatnie jest zdecydowanie lepsze, choć... nie z tego świata...
Carly jest młodą fizjoterapeutką, żyjącą w 1970 roku - czyli w czasach, gdy technika dopiero zaczynała raczkować. Jej mąż zginął w Wietnamie, a córeczka, która ma przyjść na świat za kilka tygodni, jest śmiertelnie chora. Na szczęście obok kobiety trwa jej ukochana siostra i niezastąpiony szwagier Hunter...
W zasadzie już na początku, kończy się obyczajowy charakter powieści "Wyśniłam Cię córeczko", zaczyna się magia i tak dziwne zdarzenia, że czytelnikowi trudno w to uwierzyć. Mówiąc szczerze, nie można wierzyć w to co się czyta, ponieważ są to jakieś przyszłościowe wymysły szalonego naukowca...
Ja byłam nastawiona na pełną udręki książkę, na prawdziwą historię, tymczasem wpadłam w coś nierzeczywistego, za czym nieszczególnie przepadam... Ale w gruncie rzeczy, polubiłam tę historię. Spodobała mi się niesamowicie!
Czytając, przeżywałam wszystko razem z bohaterką Carly, ale też zastanawiałam się, co ja zrobiłabym na jej miejscu. Jak bym się zachowała?
Autorka przekracza w pewnym momencie granicę rzeczywistości, jednak ciągle mocno trzyma się wydarzeń historycznych i rzeczywistych, nie pomijając aspektów wiary. Nie tylko religijnej, ale wiary w bieg wydarzeń i drugiego człowieka...
Tak się zastanawiam do jakiego stopnia ja, byłabym w stanie poświęcić się dziecku. Czy i ile, znalazłabym w sobie odwagi. Czy byłabym tak silna i zdeterminowana jak Carly?
Towarzysząc jej przez większość historii, robiłabym to samo co ona. Poświęciłabym się dla dziecka, zrobiłabym wszystko, żeby tylko pomóc i nie myślałabym o sobie. Ale w pewnej chwili zaczęłabym panikować - stąd podziwiam kreowaną przez Dianę Chamberlain bohaterkę. Jest jedna rzecz, której ja osobiście bym nie zrobiła. Nie zostawiłabym dziecka dla męża, ale... Czy mam prawo oceniać i tak pisać? Nie bardzo... Dlatego, że to nie było małe i samotne dzieciątko, a także dlatego, że pozostawienie go, równało się szansie na szczęście, na pełną rodzinę, a nie samotną "lewitację" wśród obcych miejsc, ludzi i w całkiem dziwnym świecie...
"Wyśniłam Cię córeczko" to przekrój przez różne lata, różne poziomy rozwoju technologii. To smutek, żal i ból, nadzieja i radość, to nowa rodzina, niespodziewane wydarzenia, podróże w czasie i w końcu nagroda... Nagroda o jakiej mało kto marzył, że w ogóle jest realna...
Świetna opowieść, lekkie pióro, fabuła trzymająca w napięciu i zachęcająca czytelnika do czytania, kilka wątków, ale prowadzonych bardzo przejrzyście - polecam!
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2019-06-11
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 548
Tytuł oryginału: The Dream Daughter
Dodał/a opinię:
zaczytana_emigra
Obietnica złożona przez Laurę Brandon umierającemu ojcu była prosta: odwiedziny u starszej kobiety, o której wcześniej nie słyszała, a która nie pamięta...
Czy istnieją granice wybaczenia? Szanowna pani Anno, Trudno mi pisać o tym, co muszę pani przekazać, a przy tym zdaję sobie sprawę, że pani jeszcze...