EFEKT MOTYLA

Autor: wolfhorse
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Dla wielu posłów Partii Obrońców Ludu byłaby to klęska nie tylko polityczna, ale i życiowa. Wielu z nich pochodziło ze społecznych dołów. Zdobycie sejmowego mandatu było dla nich nie tylko niewyobrażalnym wcześniej awansem, lecz również diametralną zmianą sytuacji materialnej. Przekonani o gwarantowanych przez cztery lata wysokich dochodach, pozaciągali kredyty, których bez poselskiego uposażenia nie zdołaliby spłacić. I na nich właśnie stawiał Ptaszyński w swoim planie pozbycia się Gardnera. Nie cierpiał go i mu nie ufał, ale, by uzyskać większość potrzebną do rządzenia, musiał wziąć do koalicji jego małą, populistyczną partyjkę, a jego samego zrobić wicepremierem. Dlatego też posłowie Prawości i Solidarności otrzymali na porannej odprawie polecenie, by badać nastroje w szeregach Obrońców Ludu i tych najbardziej przerażonych perspektywą niespodziewanej utraty apanaży namawiać, w kuluarowych rozmowach, do zmiany partii. Szeregowych mieli przekonywać szansą na dalsze dwa lata poselskiej egzystencji i enigmatycznie obiecywać miejsca na partyjnych listach w następnych wyborach. Bardziej prominentnym mogli oferować, jako dodatkowy bonus, ciepłe posadki dla krewnych w urzędach i spółkach Skarbu Państwa. Machina ruszyła. I musiała zadziałać sprawnie, bo czasu było mało. Tyle, ile można było czekać z ogłoszeniem wyników badań próbek DNA. A nie musiały one potwierdzać ojcostwa Gardnera, który w rozmowie z Ptaszyńskim stanowczo wykluczał taką możliwość i wydawał się pewny swego. Mógł iść w zaparte, albo i nie. Nie ważne. Nim się okaże, kto ma rację, musi być pozamiatane. Jeśli uda się zebrać wystarczającą grupę dezerterów nie będzie litości. Gardner zostanie spuszczony, choćby był niewinny. Głowa w tym ministra sprawiedliwości i jego prokuratorów, by nękać łobuza ile się da nadymając seks aferę kolejnymi poszlakami i ciągłymi przeciekami ze śledztwa, aż wreszcie, osłabionego brakiem wystarczającej ilości szabel, będzie można zdymisjonować, ku uciesze dużej części opinii publicznej.

- Panie premierze, jesteśmy na miejscu – wyrwał Ptaszyńskiego z zamyślenia głos ochroniarza, który już dobrą chwilę stał przy otwartych drzwiach premierowskiego auta.

- Widzę – burknął Ptasiński. Wysiadł i energicznym krokiem ruszył do wejścia.

Na biurku w gabinecie stał już termos z miętową herbatą i ulubiona filiżanka premiera, a przed biurkiem, od lat towarzysząca Ptaszyńskimu jako sekretarka, pani Ola z teczką podawczą grubą od dokumentów do podpisu.

- Coś pilnego? - zapytał rutynowo.

- Tak, panie premierze. Minister Marancewicz prosi o pilne spotkanie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wolfhorse
Użytkownik - wolfhorse

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-06-01 12:41:34