Niechciany Prezent

Autor: ubik
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Głośne skrobanie dochodzące z terrarium, wyrwało go z myślowego letargu. Znów poczuł, że siedzi na kanapie. W jego głowie zrodziła się nowa idea:
      -  Cholera, nie mogę się zmusić, żeby załatwić tego gryzonia. Ale mogę sprawię, żeby cierpiał....
Naukowiec wstał z kanapy i podszedł do stolika z terrarium. Spojrzał na zwierzaka i wyszeptał szyderczo:
     -  No Panie Chomik, zrobimy z Ciebie Tygrysa......

 

* * * * * *

 

 

 

 

 

            Dźwięki telefonu wypełniały szczelnie gabinet znajdujący się na 4. piętrze okazałej kamienicy w centrum Zurichu. Przy pięknie stylizowanym biurku, na wygodnym skórzanym fotelu, siedział mężczyzna pochylony nad stertą dokumentów rozrzuconych bezwładnie wokół niego. Był to pan Rene, prezes Instytutu Biotechnologicznego. Dzwonek telefonu bardzo mu przeszkadzał, a wibracje dźwięku rozpraszały jego uwagę i skupienie nad jakąś ważną analizą.
         Dzwonienie nie ustawało, więc zrezygnowany podniósł słuchawkę i ostentacyjnie odburknął:
         -  Mam nadzieję, że to coś ważnego! Słucham....
         - Jasna cholera Rene, czemu nie odbierasz telefonów?  Jutro będziesz miał dostawę tych nasion, co mają być użyte do testów nowych upraw. To pilna sprawa – głos odpowiedział w słuchawce.
        Prezes natychmiast otrzeźwiał, gdyż już wiedział, z kim rozmawia:
        -  Oczywiście proszę Pana, zrozumiałem. Nie ma najmniejszego problemu, będę oczekiwał przesyłki – odpowiedział.
        -  Świetnie, jutro ok. 13.00 zgłosi się do was kurier z paczką, proszę ją dostarczyć tam gdzie zawsze. Do zobaczenia.

        Prezes odłożył słuchawkę i odsapnął z ulgą.
        -  A jednak projekt wszedł w fazę testów. Kto by pomyślał, że się zdecydują – zamyślił się.
       Wiedział już, że jutrzejszy dzień będzie wyjątkowy, w końcu nie często miał okazję rozmawiać z jednym z najważniejszych generałów w szwajcarskiej armii....



 

 

             * * * * * *

 

 

 

 

 

 

 

      -  Cholera, prawie ją miałem – wysapał Erik zbierając resztki potłuczonej próbówki z podłogi.
      Zauważywszy Ninę wchodzącą do ich laboratorium, zawołał:
      -  Kochana koleżanko, czy poratujesz biednego kolegę w potrzebie? Czy możesz mi pomóc posprzątać ten bajzel na ziemi? Pracuję nad jednym testem obecnie i każda para rąk do pomocy jest mile widziana – jak widzisz dziś wszystko leci mi z rąk...
      -  Dobrze, niech ci będzie. Ale będzie Cie to kosztować jedną z tych twoich kanapek. Wiesz, jedną z tych co sobie robisz zawsze na obiad – z uśmiechem odrzekła Nina.
      -  Ok, niech stracę. Zrobię ci najsmaczniejszą kanapkę na świecie!
      Dobiwszy targu, Erik powrócił do swoich zajęć, a Nina zajęła się bałaganem na podłodze. Kilka następnych godzin upłynęło im na wzmożonej pracy w laboratorium.

        Erik poczuł burczenie w żołądku, niechybny znak, że zbliżała się godzina lunchu. Spojrzał na zegarek – była 12.30. Przypomniał sobie, że jak co tydzień, w każdą środę, musiał się udać ok. 13.00 na parter w pobliżu recepcji. Czekała tam na niego przesyłka z materiałem badawczym z jednego z zaprzyjaźnionych uniwersytetów. Naukowiec przekazywał im swoje wyniki badań i odbierał nowe próbki do dalszych testów. Tym razem postanowił jednak, że przedtem zje sobie kanapkę i przez to skróci czas oczekiwania na dostawę nowych próbek.
       -  Schodzę na dół w pilnej sprawie, niedługo wracam – rzekł na pożegnanie i wyszedł z laboratorium.

       W międzyczasie do budynku Instytutu wszedł niepozornie wyglądający mężczyzna, niosąc coś w ręku. Jego nijaka twarz, kontrastowała z łatwo rzucającymi się w oczy kajdankami, które łączyły nierozerwalnie jego rękę z masywną walizką. Można było odnieść wrażenie, że gdzieś się śpieszy, a jego wzrok energicznie czegoś szuka. Mężczyzna szybkim krokiem dotarł do recepcji i zwrócił się do osoby stojącej po drugiej strony szyby:
       -  Dzień dobry, mam tu przesyłkę kurierską. Jestem wcześniej, niż zakładałem i cholera, wie Pan jak to jest – pęcherz mi nawala. Czy mógłbym skorzystać z toalety?
      Recepcjonista spojrzał na walizkę, a potem na niego i odpowiedział:
      -  Widzę, że to jakaś ważna przesyłka? A z toaletą to nie ma problemu. Proszę niech Pan weźmie ten klucz i skieruje się schodami w dół na końcu tego korytarza.
Mężczyzna wyraźnie odczuł ulgę. Postawił walizkę na stoliku obok okna recepcji i ponownie zwrócił się do recepcjonisty:
      -  Czy mógłby mi Pan wyświadczyć przysługę i zwrócić uwagę na moją walizkę? Będę z powrotem za góra 5-7 minut. Cholerna natura, wzywa kiedy się człowiek najmniej tego spodziewa.
      -  Oczywiście, to żaden problem – może ją Pan spokojnie tutaj zostawić. To bezpieczne miejsce.
     Uradowany kurier szybko wypiął kajdanki, złapał za klucz i pobiegł w kierunku schodów. Recepcjonista rzucił okiem na walizkę i widząc, że jest bezpieczna, zajął się pozostała „papierkową” robotą. Co chwilę rzucał okiem na stolik za oknem, sumiennie wywiązując się z danego słowa.
      W pewnej chwili usłyszał, że dzwoni telefon w pokoju obok. Trochę sfrustrowany, rozejrzał się szybko po korytarzu i nie widząc żadnego ruchu, opuścił recepcję, w celu odebrania telefonu.
      Prawie w tym samym momencie na recepcji pojawił się Erik. Spojrzał na zegarek, była 12.55. Na stoliku obok recepcji stała spora, srebrna walizka. Twarz naukowca rozpromieniła się:
      -  Ooo.., dzisiaj są wcześniej. Świetnie, będę miał więcej czasu na pozostałe testy po południu – mają naprawdę dobrych kurierów – pomyślał Erik.
      Długo się nie namyślając, otworzył walizkę w której znajdowało się sporej pojemności 12. cylindrycznych pojemników. Trochę się zdziwił, że próbek było tym razem więcej niż zwykle, ale zdarzały się mu już podobne przypadki w przeszłości. Ponieważ chciał, jak najszybciej wrócić do laboratorium, szybko wyjął jedną z próbek z walizki i zastąpił ją tą, którą przyniósł ze sobą. Cylindry miały prawie taki sam kształt, wiec wymiana była prosta i szybka.
Ukontentowany sprawną dostawą, zamknął walizkę, schował przedmiot do kieszeni fartucha i spiesznym krokiem wrócił na górę do laboratorium.

       Recepcjonista odłożył słuchawkę telefonu i niezwłocznie powrócił do swojego biurka. Wiedział, że rozmowa trwała chwilę, ale widząc, że srebrna walizka wciąż czeka na stoliku, uspokoił się.        
      -  Miałem ją pilnować, a tu cholerne telefony – nawet w porze lunchu. Co za praca, człowiek dwoi się i troi – użalał się nad sobą w myślach.
      Na korytarzu dało się słyszeć czyjeś kroki. Był to kurier, który powróciwszy do recepcji, odrzekł:
      -  Bardzo dziękuję za przysługę, a tu zwracam klucz...
To powiedziawszy, odszedł trochę na bok, wyjął telefon komórkowy i wybrał numer, czekając na rozmówcę.  

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ubik
Użytkownik - ubik

O sobie samym: Debiut...
Ostatnio widziany: 2013-04-12 15:37:19