Mieczem i Toporem

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

lignie.
Wiking cofnął się o krok. Zrobił szeroki zamach i cztery pokraczne głowy spadły na ziemię. W powietrze chlusnął strumień brunatnej brei. Mieszko doskoczył do najbliższego przeciwnika i odrąbał mu rękę. Drugiego jednym cięciem pozbawił nogi. Ten jednak zamiast umrzeć, ciągle pełzł w jego stronę, chwytając Słowianina zgnitymi palcami za łydkę. Książę cofnął się i zagłębił ostrze w czaszce potwora. Milczące widma napierały z uporem, nie zważając na swych padających pod ciosami topora i miecza braci.
- Jest ich zbyt wielu! Uciekajmy! - krzyknął Mieszko, rozpruwając jednemu z topielców brzuch.
Torlof wywijał swą straszną bronią z dzikim uśmiechem na ustach. Ludzie, demony, sam diabeł... Było mu bez różnicy, dopóki wroga można było zabić. Potworów było coraz więcej, na miejsce poległych z jeziora wychodzili kolejni. Otoczyli broniącą się parę szczelnym okręgiem i tylko wirujący niczym huragan Krwawobrody trzymał ich na dystans. Jednak w końcu i on uległ. Jego ogromne ramiona opadły, od czasu do czasu tylko zrywając się, by w akcie przedśmiertnej desperacji poderwać ostrze i rozpłatać któregoś z podchodzących coraz bliżej napastników. Walenrod był w podobnym stanie. Klęczał na wilgotnej glebie, prosząc bogów o szybką i bezbolesną śmierć. Cuchnące mułem i rozkładem łapska były coraz bliżej i już miały zacząć szarpać świeże mięso, gdy nagle w ciemności rozległ się dziwny śpiew. Monstra odwróciły głowy w stronę, z której dochodził i rozwarły szereg. Z ciemności wyłonił się odziany w szary płaszcz człowiek. Z pod zakrywającego twarz kaptura wystawała długa, siwa broda. Oniemiali przyjaciele spojrzeli na niego przerażonym wzrokiem.
- Wstawajcie i chodźcie. - Rzekł rozkazującym tonem nieznajomy. - Wiem po co przybyliście i pomogę wam. Jestem Kilian, celtycki druid. Nie lękajcie się, moi strażnicy już nie uczynią wam krzywdy.
Wiking i Słowianin wstali bez słowa. Spoglądając z obrzydzeniem na otaczająca ich, zbitą masę żywych trupów, w większości znajdujących się w zaawansowanym stadium rozkładu i cuchnących gorzej niż cokolwiek na świecie, ruszyli za druidem. Wsiedli do małej, drewnianej łódki i popłynęli przez mgłę w kierunku, jak się domyślali, wyspy na której mieszkał celt.

IV

Domostwo druida było skromne. Ot, zwykła drewniana chata zbudowana ze zbutwiałych, posklejanych gliną desek i przykryta trzcinowym dachem. Wewnątrz śmierdziało ziołami i kadzidłem. Torlof i Mieszko usiedli na stojącej pod jedną ze ścian drewnianej ławie. Na przeciwko nich usadowił się celt.
- Co to miało być? - Zaczął rozmowę Mieszko. - Tam nad jeziorem. Te kreatury prawie nas pomordowały.
- Jak już mówiłem to moi strażnicy. - Druid nabił długą fajkę jakimiś śmierdzącymi liśćmi i odpalił ją wyjętą z niewielkiego, płonącego po środku izby ogniska gałązką. - Dbają żeby nikt mi nie przeszkadzał. Zresztą żyjecie, więc nie ma się czym martwić.
- Na bogów, ale mogliśmy nie żyć! - Wrzasnął wiking. - Widzę że celtycka gościnność nie ma sobie równych.
- Przejdźmy do rzeczy. - Przerwał mu Kilian. - Przybyliście do mnie bo chcecie zgładzić wiedźmę. I tylko ja mogę wam w tym pomóc. I pomogę. Mam z nią rachunki do wyrównania i tak się składa, że potrzebuję kogoś, kto pomoże mi w ich wyrównaniu.
- Co za rachunki? - spytał Torlof.
- Osobiste. - Odparł sucho Kilian. - Reszta nie powinna was interesować. Mnie też nie obchodzą powody dla których chcecie ją zgładzić. Mamy wspólny cel i możemy go osiągnąć bez zagłębiania się w niepotrzebne szczegóły.
Dwaj towarzysze kiwnęli głową. Im także było bez różnicy jakie przesłanki powodowały tym tajemniczym, sędziwym człowiekiem.
- Więc co mamy zrobić druidzie? Masz jakiś plan działania? - Zapytał Mieszko.
- Jak dostaniemy się do chaty wiedźmy?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52