Restaurator

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Ten, ledwie co zerknął na napastnika przez ramię a wystrzelił do przodu jak z procy. Wyglądał jak hipopotam zrywający się z błotnej kąpieli, spłoszony przez helikopter turystów. Strach dodał ofierze sił, który umożliwił nadludzki wysiłek potrzebny do sprintu osobie z poważną nadwagą. 

Czas zwolnił. Mężczyzna przycisnął policzek do ciepłej stali. Wycelował i przykleił się wzrokiem do spanikowanej ofiary uciekającej slalomem pomiędzy stolikami. Wodził strzelbą po torze ucieczki celu. Ludzie mający pecha być w tym miejscu, mieli okazję zajrzeć w dwie czarne dziury na końcu strzelby, która mogła przynieść gwałtowną śmierć. Wielu z nich przeszył gwałtowny dreszcz, kiedy zdali sobie sprawę, że mogą dziś umrzeć. Ale nie było nikogo, kto nie poczuł ulgi, pojawiającej się, kiedy wycelowano w kogoś innego.

Napastnik nie oddał jeszcze strzału, chociaż cel miał wystawiony jak na talerzu. Możliwe, że wahał się widząc twarze niewinnych osób. Jednak bardziej prawdopodobne było to, że został mu jeden nabój w lufie. Musiał być pewny swego strzału, aby dorwać uciekiniera. A został ułamek sekundy, aby znikł mu z pola widzenia.

Na nieszczęście grubasa podłoga była bardzo śliska. Odrobina wylanej wody, czyniła z kafelek podłogowych prawdziwe lodowisko. A on, biegł jak opętany stawiając kroki zupełnie bezświadomości. No i wywinął orła po raz drugi. Tym razem nie potknął się tak jak wcześniej i nie poleciał w dół jak kłoda. Rozpędzona noga straciła przyczepność z gruntem i uciekła do przodu. Wyglądał jakby wybijał piłkę i w nią nie trafił. W górę wyleciało za to jego ciało, które siłą rozpędu poleciało do przodu i wylądowało plecami na stole. Mebel nie wytrzymał tej próby wytrzymałości. Zapadł się pod ciężarem nieszczęśnika, przechylając na bok i przykrywając blatem jego pobijane i pocięte ciało.

Ten upadek był szczęściem w nieszczęściu. W tej samej chwili, kiedy grubas unosił się w powietrzu. Palec napastnika trzymający za cyngiel również nie wytrzymał napięcia. Nacisnął spust. Mechanizm wprowadził w gwałtowny ruch bolec, który uderzył w podstawę naboju wywołując iskrę. Mini eksplozja w towarzystwie dymu i ognia, wypchnęła grube kulki z łuski w kierunku wylotu lufy. Strzelba wypluła śrut i hałas, który odbił się echem w całym pomieszczeniu. Pociski przeleciały nad głowami siedzących ludzi. Zanim dotarły do celu, rozgrzały się w locie pocierając o cząsteczki gęstego powietrza. Wreszcie część z nich uderzyło o blat, pod którym kryła się ofiara a reszta wbiła się w ścienną boazerię. Dokładnie nad zaskoczoną łysą głową grubasa.

Dopiero teraz zaczęła się prawdziwa panika. Do obecnych dotarło kilka szokujących faktów: Tak, to był wystrzał z broni palnej. To było drugi raz, więc to nie był przypadek. Dziś, ktoś niewątpliwie zginie. I na Boga! Jestem w pobliżu, więc to mogę być ja.

Kilka osób rzuciło się do wyjścia, przewracając po drodze krzesła i innych uciekających. Większość skryła się pod stołami, jakby w obawie przed trzęsieniem ziemi. Mężczyzna skrył się za plecami wrzeszczącej kobiety. Ten, który wcześniej szeptał jej do ucha czułe słówka. Pod stołem tuliły się do siebie dwie gadatliwe koleżanki. Szlochały, jakby żegnały się na dworcu przed podróżą gdzieś daleko i na zawsze.

Tylko niezdecydowana blondynka nie ruszyła się z miejsca, obserwując wszystko z szeroko otwartymi oczami. W szczupłej dłoni trzymała czwartego dziś papierosa. Zaciągnęła się nim tylko raz. Centymetrowa cząstka popiołu upadła na stół, zachowując walcowaty kształt papierosa. To właśnie ta dziewczyna, podała później policji rysopis napastnika. Kiedy zapytano ją jak wyglądał. Stwierdziła, że był przeciętnym facetem koło czterdziestki. Na pewno nie był, tak jak sugerowały gliny, ćpunem czy gangsterem. Zapamiętała, że był w wymiętej, ale eleganckiej koszuli. W czystym, szarym półpłaszczu. Nie mógł być kryminalistą. Na jego twarzy malowało się raczej zmęczenie i zaniedbanie. Kilkudniowy zarost, długie rozczochrane włosy i podkowy pod oczami. Była pewna, że nie spał od kilku dni. Wątpiła również w to, aby był narkomanem. Nie miał w oczach szaleństwa narkotykowego głodu. Jej zdaniem był zdeterminowany oraz niewiarygodnie opanowany w każdej czynności, jaką wykonywał.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35