Zwyczajnie - miłość (XX) Rodzicielska

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

, że nie mogą poznać się osobiście, że stan zdrowia brata jest bez zmian i jeszcze nie wie, kiedy będzie mogła przyjechać. Potem były kolejne zaproszenia do grona znajomych, od kolejnych osób z Bułgarii i osoby te nie koniecznie znały angielski. Było napisane krótko: „ Jestem Marietta, druga siostra Dawida. Chciałam przywitać.” „ Jestem żona brata Dawid. Czekamy z mąż na poznać.” I jeszcze kilka podobnych, ale od Dawida ani słowa. Z drugiej strony były próby zorganizowania zespołu i przygotowania do koncertu, wizyta kontrolna u lekarza, spacer po sklepach. Musiała uzupełnić garderobę. Rzeczy robiły się za ciasne. Weszła do sklepu z rzeczami dziecięcymi. Oglądała wózki, ubranka, łóżeczka, pościele i była przerażona wizją tego co ją czeka. Na próbach spoglądała na skwaszoną minę swego brata i myślała o jego słowach, że Dawid miał charyzmę i pomysł. Myślała teraz co on by zrobił, w jaki sposób i nie do końca zdając sobie z tego sprawę zmieniła pod jego wpływem swój styl komponowania o sto osiemdziesiąt stopni. Chciała wręcz iść dalej od niego w szukaniu nowych rozwiązań i wyzwoliła całą fantazję jaką w sobie miała. To ona prowadziła teraz zespół i robiła to z każdym dniem coraz bardziej swobodnie i kreatywnie. Chciała im pokazać na co ją stać i pokazała. Odbył się koncert w klubie i wyszedł fantastycznie, następny na spotkaniu młodzieży katolickiej i też zebrali gromkie brawa. Menagerka załatwiła im nagranie singla w studio nagraniowym, który wkrótce zagrano w dużych stacjach radiowych. Bez udziału Dawida, ale jeszcze czerpiąc z jego pomysłów. Miała z tego ogromną satysfakcję. Brzuch powiększał się stopniowo i musiała go już ukrywać pod luźniejszymi bluzkami. Tylko brak wieści od Dawida stał ością w gardle, tęsknota za bliskością, głosem, uśmiechem, obecnością obok, prześladowała na każdym kroku. Nie dzwonił, nie pisał, a sama zadzwonić, ani napisać nie była w stanie, dopóki stan Piotra się nie poprawi. Im więcej czasu mijało, tym nadziei było mniej. Nikt nie wiedział ile przepłakała wieczorami modląc się o jego wyzdrowienie.
 - Boże błagam, błagam. Niech tylko Piotr odzyska świadomość. Błagam. On nie może tak skończyć – szeptała żarliwością i systematycznością niemal dorównując swemu mężowi.
W końcu dostała telefon od matki Piotra. Odzyskał przytomność. Kobieta nic więcej nie powiedziała. W związku z tym Magda chwyciła kluczyki od samochodu, powiedziała ojcu, że jedzie do szpitala i wybiegła. Zanim go odnalazła przewędrowała przez szpital. Został przeniesiony na inne piętro i na inny oddział. Teraz leżał na sali z trzema innymi mężczyznami. Miał już zdjęte z nadgarstków opatrunki. Siedział przy nim kuzyn – Mirek. Znali się z Magdą. Razem jeździli latem nad jeziora. Spojrzał na nią, przywitał się i wstał. Młody mężczyzna dość potężnej postury. Zwykle z uśmiechem, dusza towarzystwa. Teraz poważny.
- No to ja już zmykam. Przypomniałem sobie, że miałem przegląd podbić. Zaraz warsztat zamkną. Jutro wpadnę. Trzymaj się chłopie i szybko wracaj do siebie. Masz być na moich urodzinach.
- Cześć. – Przywitała się Magda - Nie musisz uciekać. Ja raczej tylko na chwilę.
- No mówię, że przegląd muszę… Naprawdę. Na razie.
Mirek wyszedł, a Magda usiadła obok Piotra na krześle i uśmiechnęła się w przypływie ulgi, widząc jego otwarte oczy. Jeszcze nie wiedziała co powiedzieć, ale widok napełnił ją optymizmem.
- Jak się czujesz? – spytała, ale nie odpowiedział. Patrzył tylko. – Jak się dowiedziałam co zrobiłeś, myślałam, że mi serce stanie. Nie przypuszczałam… - objęła jego rękę, ale nie zareagował – Rozumiesz co do ciebie mówię? – spytała niepewnie i potaknął.
- Rozumiem.
- Piotrek ja bym chyba umarła, jakby tobie się coś stało. Nie rób tego więcej. – z oczu popłynęły jej łzy &n

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39