Dzieci boże. Część 2

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

„Dzieci boże”, część 2, LKZelewski

 

ŁOWY, CZYLI ABERRACJA PEŁNĄ GĘBĄ

 

WACHLARZE

dzień sześćdziesiąty piąty

 

- Dobra, a teraz bardziej nieoficjalnie. – Kisielewski był doświadczonym gliniarzem i dawno wyzbył się złudzeń.

- Szczerze? – Policyjna psycholog potarła policzek. – Nie złapiemy go. – Zawiesiła głos. – To znaczy może złapiemy, ale nie za to.

- Chyba, że znowu zaatakuje?

- Jeśli znowu zaatakuje, to pewnie będzie i trzeci i kolejne razy. Wtedy to co innego.

- Szlag…                                    

- Nie wiadomo tylko z jaką częstotliwością będzie się to powtarzać. Trochę jak w przypadku seryjnych morderców. Może rzadko i następny atak nastąpi dajmy na to po kilku miesiącach… Chodź do mnie do pokoju – powiedziała i bez słowa ruszyła przez korytarz komendy policji. Kisielewski poszedł za nią. Po drodze pozdrowił dwóch kolegów. Pani psycholog urzędowała w małym pokoiku, którego świetność, tak jak całego budynku, przeminęła w latach osiemdziesiątych.

- Kawy? – zapytała, ale usiadła za biurkiem nie czekając na odpowiedź.

- Nie, dzięki. – Kisielewski również usiadł.

- Trzeba odróżnić pedofilię od innych form wykorzystywania dzieci – zaczęła. Łokcie oparła na biurku i zetknęła opuszki palców obu dłoni. – A w kontekście definicji klinicznych, to jest jeszcze bardziej złożone, więc ci daruję.

Kisielewski tylko się uśmiechnął.

- Poproszę streszczenie.

- Generalnie taki jak w naszym przypadku czyn pedofilny nie musi oznaczać pedofilii. Sprawca nie musi być pedofilem w medycznym rozumieniu.

- Jednorazowy wyskok? Coś w rodzaju pomyłki?

- Coś w tym stylu. Według definicji pedofilia to ogólnie stan w którym zaspokojenie potrzeb seksualnych realizuje się poprzez kontakty z dziećmi przed lub w trakcie pokwitania… Chociaż ten przypadek, to raczej najczystsza pedofilia.

- Jakieś cechy charakterystyczne takich zboczeńców?

- Nie – pokręciła głową. – To może być ktoś, kogo wszystkie potrzeby są na poziomie dziecka, albo ktoś z problemami, jeśli chodzi o kontakty z dorosłymi… Dalej to może być ktoś, kto po prostu czuje podniecenie w kontakcie z dziećmi, albo ktoś u kogo wystąpił zanik zahamowań społecznych.

- Czyli szanowany obywatel, a równie dobrze zwykły psychol…

- Mało naukowe określenie, ale zgadza się – uśmiechnęła się blado. – Może to też być ktoś, kto ma swoje dzieci. Pełen wachlarz możliwości.

- Jezu… – mruknął Kisielewski. – Jakieś podpowiedzi?

- Możliwe, że przegląda strony z dziecięcą pornografią. Może nawet już obserwuje go jakiś zespół, który monitoruje te sprawy.

- Czyli może być tak, że kiedyś posadzimy go za dziecięcą pornografię, a nigdy nie dowiemy się, że jest gwałcicielem?

- Jak już mówiłam, pełen wachlarz możliwości.

 

BEZDUSZNY

dzień dwieście dziewiętnasty

 

Zrobił to. I uszło mu na sucho. I to nie raz, tylko dwa razy. Dwa razy!

I wtedy nadeszły mroczne myśli. Przecież to złe, oskarżył się w myślach. Tak nie wolno, po prostu nie wolno…

Ale tak naprawdę, to kto powiedział, że nie? I kto powiedział, że to jest złe?

Kamil nie mógł zasnąć męczony obrazami. Z jednej strony prześladowała go panika i strach, jaką spowodował, a z drugiej – cóż, wreszcie poczuł się zaspokojony, usatysfakcjonowany. A może nawet spełniony? Pytania proste, ale odpowiedzi już nie takie oczywiste.

Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22