Zdeptane dzieciństwo

Autor: konik17ful
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W starej kamienicy pośród brudu i ubóstwa  żyła mała Zosia. Wraz z kochającą dzieliła malutkie mieszkanie. Nie potrzebowała  niczego więcej do szczęścia, miała rodzinę. Nie przeszkadzały jej warunki w jakich mieszkała. Każdy rankiem wstawała z uśmiechem na twarzy, budzona czułym głosem matki. Punkt 7.30 maszerowała do szkoły, jednak tam nie czuła się zrozumiana. Wyśmiewana przez rówieśników, obrzucana obelgami powoli traciła poczucie własnej wartości. Jednak był ktoś, komu mogła się zwierzyć.

Pewnego dnia  wróciła za szkoły zalana łzami, nie chciała dłużej chować tego wszystkiego w sobie. Opowiedziała o wszystkim matce. Kobieta oniemiała po tym, co usłyszała. Przytuliła córkę mocno i szepnęła jej do ucha:

- Kochanie pamiętaj nigdy nie przestawaj wierzyć we własne możliwości, jesteś jedyna w swoim rodzaju. – po tych słowach obie się popłakały.

 

Trzy miesiące później

 

- W końcu ferie, nareszcie odpocznę od tej szkoły – myślała, wpatrując się w ścianę. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Pobiegła na przedpokój, aby zobaczyć kto przyszedł. To najlepsza koleżanka mamy  wraz ze swoimi synami. Dziewczynka bardzo ich lubiła. Razem mogli bawić się całymi godzinami, zapominając przy tym o wszystkim innym. W dobrym towarzystwie czas szybko ucieka. Czasami dzieci wciągnięte zabawą zachowywały się zbyt głośno, że aż dziadziuś musiał je uciszać, jednak nigdy nie krzyczał.

 

Tak właśnie mijało dzieciństwo Zosi. Nie trwożyła się o nic, wszystko wydawało się piękne. Miała dla kogo żyć, niestety tylko do czasu. Los doświadczył ją w okrutny sposób. U matki dziewczynki wykryto nowotwór. To był cios prosto w serce, przeszywający je na wylot.

- Tylko nie ty mamusiu, nie możesz odejść – mówiła sama do siebie, kłócąc się z myślami.

Zosia ciągle miała nadzieję, że matka wyzdrowieje, jednak po diagnozie żyła jeszcze tylko rok. Z każdym dniem coraz bardziej wykończona powoli konała na oczach rodziny. Kiedyś pełna sił, dziś nie miała siły na nic. Sama nie potrafiła wstać z łóżka, prawie nic nie mówiła, a guz na jej szyi cały czas się powiększał. Ociec dziewczynki próbował ją pocieszać, ale sam nie dawał już rady. Nocami na zmianę czuwali przy łóżku matki.

 

Kobieta na  skraju wyczerpania trafiła do hospicjum tzw. Umieralni. Przyjechała karetka, dziewczynka płakała, mimo młodego wieku wiedziała, co to znaczy, że może już więcej nie zobaczyć ukochanej matki. Tata równie przytłoczony nadmiarem emocji powiedział do Zosi, aby wyszła pożegnać się z mamą.

- Przecież jutro ją  odwiedzimy- odpowiedziała.

 

Tak bardzo się przeliczyła. Zasnęła pełna obaw. W środku nocy zbudził ją przerażony głos ojca. Podniosła uśpione oczy, zobaczyła dziadka – płakał, przecież on nigdy nie płakał. Ojciec jakoś się trzymał. Powiedział niepokojącym tonem:

- Córeczko, posłuchaj mamusia odeszła do Boga, teraz będzie nad nami czuwać z Nieba, choć

nie dostrzegamy jej obecności na zawsze  zostanie w naszych sercach..

Dziewczynka nie wiedziała co ma dalej robić. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły, matczyna troska, pomoc, rozmowy, chwile które spędziła z matką, jej twarz pełna miłości.

Wiedziała, że teraz już nic nie będzie takie samo.

- Odeszła, mamusia odeszła - Zosia biła się z myślami.

Jednak chyba najbardziej z całej rodziny śmierć kobiety  przeżył dziadek, to była jego jedyna córka, promyczek słońca w duszy.

Dziewczynka wiedziała, że dzisiaj nie zaśnie. Długo rozmawiała z tatą, o tym co teraz będzie.

- Czy pójdę do domu dziecka – pytała, a istniało takie prawdopodobieństwo gdyż ojciec dziewczynki był niewidomy.

- Mama tego nie chciała, zanim umarła prosiła mnie abym do tego nie dopuścił i będę się starał z całych sił byś została w domu córeczko – odpowiedział gładząc ją  po czole.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
konik17ful
Użytkownik - konik17ful

O sobie samym: Zwyczajna inność buduje moją nadzwyczajność.
Ostatnio widziany: 2018-04-23 22:41:08