Angela

Autor: ankaa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Będziesz na kolacji?- zapytała Marta.
-Postaram się.

Krzysiek siedział do niej tyłem i zakładał buty. Codzienny widok który zdążył się już wyryć w jej pamięci. Czasami przyłapywała się na tym, że nie mogła przypomnieć sobie jego twarzy. To nie była wina Krzyśka. Jej też nie. Od dawna żyli obok siebie, a nie ze sobą.

-Marta, zrobisz coś dla mnie? Podrzucisz te papiery? Dzisiaj masz zdaje się rozmowę, będzie ci po drodze.
-Miałam wczoraj- Spojrzał na nią. Odwrócił się i spojrzał. Przez chwilę jego zdziwione oczy były skierowane na nią. Tylko przez chwilę.
-Coś musiało mi się pomylić, ale w takim razie i tak masz wolny dzień. Zrób to dla mnie, dobrze?- Jeszcze skrzypnięcie łóżka, kiedy pochylił się by pocałować ją na pożegnanie. W policzek, czoło, tym razem, gdzieś w okolicy lewej skroni. Tam gdzie trafiał. Trzaśnięcie drzwiami, szum windy. Cisza.




 

Wstaje i mówi: dzień dobry, do odbicia w lustrze. Dzisiaj nie było dla niej łaskawe. Wczorajsza porażka zaowocowała kolejną zmarszczką. Jak tak dalej pójdzie, nim znajdzie pracę, będzie wyglądała jak mała zasuszona śliwka. Co Krzysztof w niej widział? Zresztą jakie to miało znaczenie. Cokolwiek to było i tak już tego nie ma. Zero magii, przyciągania. Zdążyła zapomnieć co to pożądanie i ekscytacja. Nie było nic.


Wzruszyła ramionami i włączyła radio. Co teraz? Dziwne, nie miała na nic ochoty. Stała pośrodku kuchni, na zimnej podłodze i zastanawiała się co ze sobą zrobić. Wykąpać się? Wyjść? Napić się kawy? Położyć się i przespać dzień?


Gdyby tak mogła pociągnąć za tą drgającą nitkę. O tutaj, owinąć ją wokół palca i wyciągnąć na światło dziennie. Upierdliwa nitka tęsknoty za nie wiadomo czym. Może za świadomością że to błąd? Utknęła. Wypaliła się.


Jesienne słońce grzało przyjemnie. Krew zaczęła krążyć w żyłach a czarne myśli rozpierzchły się niczym, robaki skrywające się pod kamieniem ciążącym na sercu. Na ulicy tętniło życie. Wsiadła w pierwszy nadjeżdżający autobus. Zawiózł ją do centrum. Najpierw zaniosła papiery Krzyśka, a resztę dnia postanowiła spędzić w mieście. Żeby tylko nie w domu, nie samej. Wszędzie była sama, ale między ludźmi było to mniej dotkliwe. Mogła pijąc kawę przysłuchiwać się rozmowom

ludzi siedzących obok. Mogła przyglądać się parom spacerującym po parku. Mogła iść przez nikogo niezauważona, ale w zgodnym, ulicznym nurcie. Była częścią czegoś ogromnego i mogła to poczuć idąc tak po prostu. Jak dobrze, że nie została w domu.