Deszcz

Autor: Zosia153
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Deszcz

Noc przykryła miasto. Ciemność spowiła uliczki. Latarnie zapaliły się migotliwie, a ich światło odbiło się w brudnej wodzie na ulicach. Księżyc wisiał wysoko nad miastem w pełni, wiał chłodny, złowieszczy wiatr. Gwiazdy wisiały nad światem, dodając otuchy.  Ludzie siedzieli w domach fałszywie bezpiecznych. Niestety, tej nocy nikt nie mógł być bezpieczny.

Samotna dziewczynka, na oko nastolatka, siedziała pod ścianą jednej z kamienic. Czuć było od niej silną woń mieszanki potu i taniej wódki. Otumaniona, śmiała się szaleńczo wpatrując w mrok przed sobą. Nie czuła strachu ani bólu. Ona wiedziała. Wiedziała, że niedługo nadejdzie koniec, apokalipsa, tak długo zapowiadana. Spoglądała od dawna na pijanych rodziców małych dzieci, na okrucieństwo na świecie. Jako jedna z nielicznych zauważyła, że niedługo to wszystko się skończy. Miała mieszane uczucia, ale chciała skończyć bezboleśnie. Czkając, zapadła w pijacki sen, z którego miała się już nigdy nie obudzić. Położyła głowę na rosnącej kępie trawy. Jej tłuste włosy skąpały się w kałuży. Usnęła.

Mężczyzna wracał z pracy, zmęczony, ze skołatanymi nerwami. Ostatkiem sił zdążył na autobus, pełen ludzi wracających do domu na noc. Usiadł na swoim stale zajmowanym miejscu. Spojrzał przez okno. Zauważył bandę innych mężczyzn. Kopali starszą panią, leżącą na brudnym chodniku. Widział dokładnie krew sączącą się z jej ran. W oczach mężczyzn dostrzegł czystą niezachwianą nienawiść do świata. Autobus ruszył powoli. Jeden z oprawców zauważył wzrok zmęczonego pracą ojca. Ten czym prędzej skupił się na swoim telefonie, odpisując na nic nie znaczące wiadomości, puszczał w niepamięć wydarzenia sprzed paru minut. Miał cichą nadzieje, że ktoś wezwie pomoc. Ale tak się nie stało. Wysiadając i kierując się do domu, zajmował myśli sprawami związanymi z pracą, pieniędzmi. Byle tylko nie pamiętać Bogu ducha winnej staruszki, skąpanej we własnej krwi. Dotarł do domu, którego już nie było. Nie było jego żony, dzieci ani psa. Nie czekał długo. Koniec nadszedł szybko, i jego również już nie było.

Gdzieś indziej ze stacji właśnie ruszył pociąg pospieszny. W jednym z przedziałów siedział nastolatek. Podpuchnięte oczy, a obok naprędce spakowana torba z ciuchami. Zostawiał za sobą rodzinę, uciekając. Długi rękaw jego bluzy zakrywał głębokie nacięcia na nadgarstkach, a w kieszeni spokojnie leżały tabletki nasenne. Często ich używał, by zapomnieć o świecie. Teraz wpatrywał się w mrok za oknem. Nałożył słuchawki na uszy i puścił swoją ulubioną piosenkę, byle tylko nie pamiętać obrazów nasuwanych przed oczy. Prześladowań związanych z jego orientacją i religią. Uciekał, mimo, że obiecał sobie stawiać czoło problemom. Ze złością kopnął torbę u jego stóp. Usłyszał szelest. W środku, poza ciuchami znajdowały się piękne szkice. Utalentowany chłopiec, chciał je wyrzucić, puścić w niepamięć swoje zdolności, ale nie potrafił. Miał nadzieję, że tam, gdzie się znajdzie, ktoś go w końcu pokocha. Potępienie jego własnych rodziców zostawiło na nim trwałe piętno. Nie chciał żyć w takim świecie. Nim dotarł do kolejnej stacji, nadszedł koniec. Przyjął go z uśmiechem i wdzięcznością.

Dalej w jednej ze starych kamienic siedziało starsze małżeństwo. Kobieta w bujanym fotelu, ze śmiesznymi okularami na nosie rozwiązywała krzyżówkę, a jej mąż dumnie siedząc w fotelu opowiadał historię zasłyszaną od znajomego. Na starym stoliku obok nich leżały stosy leków, przypisanych przez lekarzy i kartka z dawkowaniem. Mężczyzna zakończył opowieść, która została wynagrodzona cichym śmiechem staruszki, następnie przypomniał jej o zaległych lekach i zwrócił uwagę na późną porę. Kobieta z grymasem na wąskich ustach, popiła wodą kilka tabletek, jej mąż obserwował ją z czułością, która nie wygasła przez te wszystkie lata narzeczeństwa. Przed snem klęknęli do wspólnej modlitwy, która została przerwana przez odgłosy z drugiego mieszkania. Krzyki, płacz dziecka i tłuczone szkło. Nie był to pierwszy raz, więc starsi modlili się dalej. Tam trwała kolejna awantura. Przekleństwa sypały się gradem, wykrzykiwane przez parę. Wtem wszystko ucichło. Nastąpił szybki koniec. 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Zosia153
Użytkownik - Zosia153

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2012-10-04 19:15:31