Duch w maszynie. Lodówka.

Autor: speedi
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Duch w maszynie. Lodówka.



Podchodzę, hmmm, yhymm do lodówki - mówił potem prof. Franciszek Zwyczajny. Wie pani, jak to jest, tak jak zwykle. Z tą niezaspokojoną w dzieciństwie ciekawością, z tym delikatnym drżeniem rąk, z tym kołataniem przeciążonego emocjami serca. Taki niepokój w człowieku współczesnym czasami narasta, napięcie wywoływane dysonansowymi falami życia miasta. Narasta, narasta, to i nerwy stają się napięte jak struny w najnowszej teorii kosmologicznej. Czytała może Pani "Piękno Wszechświata"? Nie?! Szkoda, naprawdę szkoda... Denerwuję się, kto w tym roku dostanie Nobla z fizyki, kto z medycyny, kto pokojowego, a kto wygra kolejną edycję "Naprzód ramolu!". Ogląda pani?! Wspaniała soczewka zjawisk społecznych i psychologicznych zawirowań historii spowodowanych przytkaniem współczesnego umysłu! Tak, tak, napięte nerwy kosztują mnie całkiem sporo, kawałek zdrowia, tego co nikt się nie dowie, nim je straci. Gdyby nie codzienny kieliszek wykwintnego czerwonego półwytrawnego wina, to pewnie bym nie dał rady. Eee... yyy... Wracając do sprawy lodówki. Zmierzam szybkim krokiem do lodówki, z tą niezłomną nadzieją na zimny, nie zmrożony i nie wstrząśnięty tonik, oczywiście z lodem i plasterkiem limonki. No i z niebieską, to taka słabość do błękitu nieba, ach ta poezja... niebieską rurką. A tu lodówka warczy jak nie przymierzając doberman. Jak niejeden polityk w dyskusji telewizyjnej o znaczeniu kultury w życiu rozwiniętych społeczeństw. Sięgam - wrrrr, cofam - cisza. Powtarzam doświadczenie starając się zachować niezmienione warunki. Zastanawiając się czy mógłbym sformułować jakieś nowe prawo dotyczące zachowania lodówek w środowisku miejskim. Sięgam - znowu wrrrr... I tak stopniowo w głowie narasta mi jakże przejmująca myśl: czy ja jestem winien temu całemu złu na świecie?! Bezrobociu, dziurze ozonowej, nawracającej gruźlicy, galopującej inflacji, głodowi, trzęsieniom ziemi? Ja, drobinka we Wszechświecie, kruszynka bytu, maciupinka istnienia. Tu łzy jak pierwszej klasy choć dosyć twardawy groszek konserwowy potoczyły się i spadały głośnym, doniosłym kap kap kap na spodnie, ręce, fotel, brodę, słowa, ciszę, linoleum, podniosłość. Wilgotność powietrza zaczęła gwałtownie rosnąć. Ciśnienie dla równowagi zaczęło spadać. Rozdzierający szloch wdarł się w przerażoną wydarzeniami ostatnich chwil rzeczywistość. Bo płacz prawdziwego, twardego i hartowanego jak stal mężczyzny, do tego profesora nauk, autentyczne słone łzy płynące ze szczerych, umęczonych życiem oczu, to jest właśnie to, co potrafi zmiękczyć każde, choćby najbardziej kamienne, granitowe serce.

1
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
speedi
Użytkownik - speedi

O sobie samym: Tuptam za spóźnionym Białym Królikiem, by zerknąć co kryje się po drugiej stronie lustra. Nie jestem Alicją z Krainy Czarów, choć czasami czuję się jakbym żył w dziwnej krainie i to niekoniecznie z powodu literackich światów, które stale odwiedzam. Trochę jestem Kapelusznikiem popijającym zieloną herbatkę, trochę Kotem o zanikającym uśmiechu, trochę... Czytam od młodości, chyba coraz bardziej krytycznie. Nie mam zdecydowanych preferencji gatunkowych, choć od zawsze lubię s-f, kryminały, książki popularnonaukowe. Sięgam chętnie po literaturę dla dzieci i młodzieży. Jest to jakaś forma odskoczni od książek dla dorosłych, odetchnięcia od tak często obecnej w nich dzisiaj przemocy w różnych formach. Uważam, że napisanie dobrej książki dla młodego czytelnika (którą może bez znudzenia czy irytacji) przeczytać człowiek dojrzały jest trudniejsze niż tworzenie powieści dla dorosłych. Dla tych ostatnich wystarczy czasem garść mroczności, seksu, przemocy, czarnowidztwa, mętnych wywodów, pop-psychologii. Dzieci są wymagającymi czytelnikami, nie lubią fałszu i intuicyjnie go wyczuwają. Literatura jest dla mnie wędrówką, uzupełnieniem przemierzania nie tylko górskich ścieżek, które uwielbiam, ale i kilometrów codziennej krzątaniny. Wędrówką, która pozwala z innej strony spojrzeć na życie, na innych ludzi. Wędrówką w której idziemy ręka w rękę z wyobraźnią, własną i autora. W recenzjach, które piszę staram się zwracać przede wszystkim uwagę na klimat książki, na to jakie wywołuje ona emocje. Nie chcę dociekać tego, co autor miał na myśli, śledzę raczej to, jak ja go odczytuję, co we mnie budzą napisane przez niego słowa. Istotne jest to, co przeżywamy czytając jakąś książkę, a nie to, co wtedy przeżywał jej twórca. Z racji wykształcenia matematycznego wrażliwy jestem na logikę wydarzeń i znajduje to zwykle odzwierciedlenie w moich refleksjach z lektury. Wolę pisać pozytywnie. Wolę książki wyraziste. Niestety, rozkład normalny wyrażany krzywą Gaussa odnosi się również do książek. Tych wybitnych (pod każdym względem) jest stosunkowo niewiele, podobnie jak i tych beznadziejnych. Większość mieści się w stanach mniej lub bardziej średnich. Na moje recenzowanie mają wpływ emocje, zarówno te płynące z lektury, jak i te towarzyszące mi w życiu. Trudno mi być obiektywnym, sądzę zresztą, że nie można tego w pełni osiągnąć. Staram się być uczciwym wobec siebie i autora książki, dostrzec i "wypomnieć" zarówno jej wady jak i zalety. A jak mi to wychodzi to już zupełnie inna historia. Wieku nie ujawniam bo dobrze czuć się young forever, a wydaje mi się, że może to jakoś rzutować na odbiór tekstów, które wychodzą spod mojej ręki.
Ostatnio widziany: 2024-04-21 19:14:43