Dziadek Bolek

Autor: Edytella
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Dziadek Bolek

 

         Jako dziecko w zdecydowanej większości spędzałam wakacje, ferie i weekendy u moich dziadków Sańczyków w Wasilkowie, ale to dziadek Sawicki z miejscowości Sochonie jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu.

         A było to tak:

         Jako dziecko odwiedzałam Sochonie najczęściej z okazji Świąt. Przyznaję, że zawsze dostawałam jakieś pieniądze, ale co ważniejsze z tych czasów pamiętam rozmowy z dziadkiem Bolkiem. Ja wiedziałam, że mój dziadek jest czytelnikiem biblioteki w Wasilkowie i ma też własne książki.

         Podczas tych wizyt w Sochoniach siadałam na łóżku obok dziadka i rozmawialiśmy. Opowiadał mi o historii Polski np. o jej chrzcie, ale także powiedział mi, że jego przodek Marcin był powstańcem styczniowym. Jeszcze pamiętam, że mówił mi o dwóch wsiach: Sochoniach i niedaleko od nich leżących Jurowcach. Powiedział, że jedna z tych wiosek była szlachecka, a druga chłopska. Nie pamiętam dziś, która, a sama tego nigdy nie sprawdziłam, co może być moim błędem. I w końcu rzecz najważniejsza opowiadał mi Grodnie i jego obronie w 1939 roku.  Wspominał nauczycielkę grodzieńską, która rzuciła butelkę z benzyną na sowiecki czołg. Mój dziadek był skromnym człowiekiem i nigdy nie nazwał się obrońcą miasta, co dziś bywa nadużywanym pojęciem.

         Ja tak naprawdę spędziłam raz w dzieciństwie dłuższy okres wakacji w Sochoniach. Nie pojechałam tam więcej na dłużej gdyż uważałam, że moi dziadkowie mają do mnie pretensję o króliki, które przekarmiłam.

         Ważną cezurą w moim życiu były moje czternaste urodziny, kiedy urodził się mój młodszy brat. Ja wtedy przygarnęłam psa, którego właśnie z powodu mojego brata nie mogłam trzymać w mieszkaniu. Pozwolono mi zabrać psa do Wasilkowa, ale pies potrzebował budy i ja zimą piechotą z Wasilkowa do Sochoni poszłam pieszo z prośbą, aby dziadek Bolek zrobił mi budę. I zrobił naprawdę ładną, ale ja psa i tak straciłam. Nie wiem, co się z nim stało. Mam podejrzenie, że został zabity.

         Z czasem coraz rzadziej przyjeżdżałam do Sochoni, ale ten bakcyl do historii miałam od początku swojej edukacji w szkole. W podstawówce miałam przeważnie piątki, a edukację w technikum skończyłam nawet z szóstką z tego przedmiotu na świadectwie. Ba ja jeszcze zanim zaczęłam chodzić do szkoły pamiętam zabawę z dziewczynkami, bodajże w szkołę z Wasilkowa, gdzie chciałam, aby to była lekcja historii i opowiadałam o chrzcie Polski.

         Tak się złożyło, że dwa razy próbowałam studiować historię. Za drugim razem ją skończyłam. Po drugim roku pojechałam ze swoim rokiem na objazd naukowy na Białoruś i już wtedy wiedziałam, że moja praca magisterska będzie o Grodnie, a o dziadku opowiedziałam nawet wtedy obecnemu profesorowi UwB – może pominę nazwisko. Zresztą pamiętam, że byliśmy w takim miejscu przy jakiś firmie, gdzie Związek Polaków na Białorusi odkopał pierwsze szczątki ofiar właśnie obrony Grodna.

         Tak się złożyło, że studiując zaocznie udało mi się zatrudnić w Instytucie Pamięci Narodowej – w Komisji Ścigania Zbrodni. Byłam wtedy już na III roku i od razu posiadałam wiedzę na temat Obrony Grodna. Nie chcę tu pisać, jaka była moja rola w toczącym się śledztwie w sprawie zabójstw obrony Grodna. Nie chcę tu być posądzona o zdradę tajemnicy śledztwa i ścigana za to po sądach. Informacja o tym śledztwie znajduje się na stronach IPN-owskich stąd uważam, że to żadna tajemnica.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Edytella
Użytkownik - Edytella

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-03-21 12:06:15