Historia z życia wzięta...

Autor: Pearl_94
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

20 listopad, godzina 03:30.

Cicha muzyka zaczęła wypełniać pokój. Nathan Chaney wyłączył budzik i spojrzał na drugą stronę łóżka. Dziewczyna spała, nawet, jeśli ustawiłby najgłośniejszy dźwięk, nie obudziłaby się. Pocałował ją w policzek i wstał, nawet nie drgnęła. Nie wiedział czy ją oszukuje, wmawiał sobie, że po prostu nie mówił jej prawdy, ale ile tak można? Jeśli będzie coś podejrzewać i będzie chciała uzyskać odpowiedź czy skłamie? Włożył ubrania leżące na znajdującym się obok krześle i opuścił mieszkanie. Od kilku tygodni zadawał sobie pytanie „-co robisz?” Na zewnątrz było zimno, w drodze do samochodu Nathan pocierał dłonie o siebie starając się rozgrzać. Jechał piętnaście minut. W niektórych miejscach Brooklynu nie parkowało się, chyba, że rozpaczliwie chciało się pozbyć auta. Ale też można było spokojnie załatwić pewne sprawy… Samochód zjechał na chodnik, chłopak wyłączył silnik. Jedynym oświetleniem był szyld zamkniętego już baru, który – wydawało się – zaraz zgaśnie. Nathan wyszedł z pojazdu i oparł się o drzwiczki. Po chwili dołączył drugi samochód. Wysoki, ciemnoskóry mężczyzna uważnie przyjrzał się chłopakowi, który miał na sobie kurtkę skórzaną i zdawał się trząść z zimna. Nathan starał się uspokoić, robił to już wiele razy, ale myśl, że coś mogło pójść nie tak nie dawała mu swobodnie myśleć.

-Masz towar?- Mężczyzna podszedł bliżej, mówił cicho i rozglądał się na wszystkie strony chcąc upewnić się, że nikt ich nie obserwuje. Nathan otworzył bagażnik.

-Najlepszy- zapewnił. Czarnoskóry otworzył znajdującą się w środku małą walizeczkę, była wypełniona przezroczystymi workami z białym proszkiem. Uśmiechnął się. Uścisnąwszy dłoń chłopaka wręczył mu plik banknotów i udał się w stronę swojego samochodu. Gdy tylko odjechał Nathan odetchnął z ulgą. Udało mu się, po raz kolejny. Wsiadł do auta,włączył silnik i ruszył. O czwartej trzydzieści był już z powrotem w domu. Dziewczyna nadal spała, niekiedy nie wierzył, że go nie słyszy, potykał się o własne buty zostawione w ciemnym przedpokoju. Może wiedziała? Może udawała, że śpi chcąc nadal być obsypywaną prezentami? Nie zastanawiało ją to skąd od dwóch miesięcy nagła poprawa sytuacji finansowej? Pieniądze schował w metalowym pudełku ukrytym pod łóżkiem, usiadł na jego skraju i chwilę przyglądał się ukochanej. Gdyby wiedziała, co naprawdę robi, znienawidziłaby go? A może zostałoby to jej obojętne? To w końcu Brooklyn. Ale tak niewiele o nim wiedziała…A on o niej niemal wszystko, czy to był sprawiedliwy układ? Nie mógł przestać o tym myśleć. Dziewczyna mówiła mu o wszystkim, w pewnym sensie czuł się winny.

-Dzień dobry- wyszeptała uśmiechając się. Nathan spojrzał na zegarek, siódma. Od powrotu nie zasnął ani na chwilę.

-Dzień dobry.

Zależy dla kogo miał być dobry, dziewczyna udała się do pracy pozostawiając go zupełnie samego. Była sekretarką, zarabiała odwrotnie proporcjonalną ilość pieniędzy do wykonywanej pracy. Nie wiedział co ze sobą zrobić. W końcu nadeszła godzina dziewiętnasta i udał się do swojej pracy- rozstawiał sprzęt muzyczny w jednym z tych lepszych klubów w którym pojawiali się biznesmani chcący porozmawiać o interesach i pooglądać gołe babki. Mijały dni, każdy z nich wyglądał tak samo – spotkanie z klientem, śniadanie, obiad, praca, kolacja i znowu klient, raz  tygodniu trzeba było zaopatrzyć się w prochy. Nathan nie wiedział ile jeszcze tak pociągnie, coraz częściej mówił sobie że to ostatni raz- ale pieniądze były zbyt wielką pokusą…

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pearl_94
Użytkownik - Pearl_94

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-11-25 20:58:16