Joe

Autor: Psycholznadodry
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Tłusty pies imieniem Joe wychodzi ze swojej budy, pomalowanej w kolory ameryki, przeładowuje pistolet i celuje w tarczę z przylepionym zdjęciem jakiegoś czarnucha. Trafia w sam środek. Zadowolony z siebie, drapie się po spasionym dupsku, a następnie wyciera swoją śmierdzącą gównem dłoń o biały podkoszulek bez rękawków. Kolejna plama do kolekcji, która dobrze komponuje się ze śladami po zaschniętej musztardzie i kechupie; ta mieszanka zawsze na niej ląduje, gdy Joe wpierdala Hot-Dogi na śniadanie. Grubas, bekając, wygłasza swoje rasistowskie i antysemickie poglądy manifestując tym samym swoją przynależność do KKK. Niektórzy się śmiali, że ma rasistowski zespół Tourett’a, bo siedział sobie cicho a tu nagle wydobywało się głośne: „Jebane czarnuchy!”, ale on poprostu zszedł z taśmy z poważną wadą. Gdy ludzie pytali się go czy ma ten zespół, on odpowiadał: „Nie mam zespołu fleta!”, po czym spuszczał takiemu decydentowi wpierdol dla nauczki. Joe nie da sobie w kaszę dmuchać.

            Zakłada okulary przeciwsłoneczne, a na przepocone bokserki wrzuca błękitne, przetarte jeansy. Siada na ganku, z przeładowaną strzelbą, chrząka, parska i czeka, aż coś się wydarzy. Cokolwiek. Marzy mu się tłum z widłami i pochodniami goniący żydowskiego asfalta spowrotem na drzewo, ale to tylko marzenia. Czuje upadek białej rasy USA, od kiedy Obama wygrał wybory. Problem ten się zaczął, gdy, pod przymusem, opuścił szopę wuja Toma; wujek jednak nauczył go przedtem jak korzystać ze strzelby.

              Joe siedzi na swoim ganku gdzieś po środku pustyni. Plując przeżutym w opór tytoniem, przeklina pod nosem. Żona woła go na obiad.

            - Kurwa, jełopie! Stek i kukurydza już stygnie!

            - Morda, babo! – Joe podnosi dupsko z bujanego fotela – Już idę!

              Mają syna. Czternastoletniego Ronalda z wadą zgryzu, która uniemożliwia mu jedzenie kanapek, gdyż najzwyczajniej nie może trafić. Ronald wstydzi się za Ojca, który to tylko klnie na mniejszości, bije matkę i pije piwo na ganku, z nabitą strzelbą.

              Przy stole siedzą cicho. Co jakiś czas Joe powie coś przykrego o murzynach, ale jednak żarcie skutecznie zatyka mu gębę. Bardziej niż czarnuchów, grubas nienawidzi tylko być głodny, więc wpierdala, przy okazji dodając kolejne plamy do swojej obszernej kolekcji na białym bezrękawniku. Żona grubasa, Jane, nie je. Jedno jej oko jest pięknie wrzucone w granatową ramkę. Wlepia gały w rasistowskiego antysemitę, dając mu tym samym poznać, że czuje do niego najwyższy wstręt, pogardę, oraz obrzydzenie równe jego nienawiści do czarnuchów i głodu. Joe dostrzega to.

            - Jedz, kurwa, bo ci wystygnie!

            - Spierdalaj!

            - Kobieto, bo zrobię ci okulary! – Joe podnosi rękę, ale nie wykonuje dalszego ruchu, bo widzi, że Jane zaczęła wcinać kukurydzę.

            - No i tak ma być, kurwa. Będziecie się buntować jak jebane hipisy.

            Słychać mlaskanie i brzdęk sztućcy. Nad stołem wisi obraz Jezusa, który jest biały jak kokaina, a nad nim nalepiona jest chmurka z napisem „Czarnuchy nie idą do nieba”. W tle widać jakiegoś jak zbiera Jezusowi kartofle. Za każdym razem gdy Joe spojrzy na ten obraz czuje wewnętrzną dumę na myśl o własnym patriotyzmie, oraz porządności. Tak zadowolony nie był, od kiedy przespał się ze swoją kuzynką.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Psycholznadodry
Użytkownik - Psycholznadodry

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-07-11 20:53:00