"Muso"

Autor: Patrycja044
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

„Muso"

 

      Podróż do Afryki. Jestem wolontariuszką w wiosce Oma-Kali. Spośród kilkudziesięciu tubylczych rodzin, które mogłabym opisać, wybrałam tę jedną-niezwykłą. Czymś, co mnie szczególnie w niej zainteresowało było dziecko, a dokładniej chłopiec- Muso. To właśnie o nim powstanie to opowiadanie.

  Jego rodzicami są matka Masajka o imieniu Kaala i ojciec Azibaa. Matka kocha swojego syna i obdarza go ciepłem i miłością. Ojciec zaś, to tubylczy murzyn, który w dzieciństwie nie zaznał miłości rodzicielskiej, gdyż jego rodzice go bili i głodzili. Przez urazy z dzieciństwa, przelewał wszystkie okrucieństwa, jakie zaznał, na swoją rodzinę. Mały Muso był przez ojca bity i wykorzystywany do ciężkich prac. Dostawał zaledwie jeden posiłek dziennie dlatego, że dwa pozostałe zabierał mu ojciec, aby sam mógł najeść się do syta. Gdy Kaala podejmowała wszelkie próby pomocy synowi, Azibaa ją szarpał i dotkliwie bił. Nikt w wiosce nie mógł temu zaradzić. Dziesięcioletni chłopiec dzielnie znosił wszystkie przykrości, głód i ból, jaki sprawiał mu każdy cios zadany z rąk ojca-tyrana. Dbał o matkę jak tylko potrafił. Nie mógł znieść jej ciągłego płaczu i widoku rozsypanych po ciele siniaków.

  Codzienny trud i doskwierający głód powoli stawał się dla chłopca chlebem powszednim. Dobrze wiedział, kiedy lepiej nie wchodzić ojcu w drogę. Nie rozmawiał z nim wcale. Bał się go. Pewnego dnia, pod nieobecność Aziby, weszłam do chaty, w której obecnie przebywał Muso. Wchodząc, ujrzałam maleńkie pomieszczenie urządzone skromnymi mebelkami z bambusa, przystrojone ściany kolorowymi kwiatami wyglądającymi na bugenwillę i gałązkami akacji, a na stoliczku zobaczyłam małe zdjęcie przedstawiające Times Square w Nowym Yorku. Pośrodku pomieszczenia stał przestraszony Muso, który bacznie, ale zarazem ostrożnie mi się przyglądał. Przedstawiłam mu się. Zrozumiał moje słowa, dlatego że ich język jest zbliżony do angielskiego, którym się posługuję. Zaczęliśmy rozmawiać. Chłopiec z początku był nieśmiały, ale z minuty na minutę coraz bardziej otwierał się przede mną. Dowiedziałam się, że mały ma marzenie; Chciałby zwiedzić Nowy York wraz z matką. Uciec od ojca. Wzruszyłam się podczas tej rozmowy. Współczułam ogromnie chłopcu i przysięgłam sobie w duchu, że zrobię wszystko, co tylko będzie możliwe, żeby spełnić jego marzenie. Nie potrafiłam już dłużej stać spokojnie z boku i patrzeć na krzywdę ludzką.

Od czasu naszej rozmowy zmieniło się co nieco w życiu chłopaka i jego matki, którą poznałam osobiście. Codziennie oddawałam im swoją kolację ( robiłam to podczas nieobecności Aziby). Bardzo byli mi wdzięczni za tak dużą dla nich rzecz, która w moim życiu nie była niczym szczególnym. Starałam się im pomagać na tyle, ile dawałam radę.

  Ostatnio Muso, wielokrotnie podejmował próby ukrycia się wraz z matką w ciężarówce dostawczej z USA, która przywoziła do wiosek wodę pitną i jedzenie. Nie przemyśleli tego, co robią, ale chłopcu tak zależało na ucieczce i podążaniu za marzeniem, którym żył przez ostatnie kilka lat, że nie przewidział konsekwencji podjętej akcji. Kierowcy samochodu zauważyli Musa i Kaalę w swojej ciężarówce i natychmiast odprowadzili ich z powrotem do wioski. Chłopiec płakał i błagał, aby ich zabrali, ale niestety... Nikt się na to nie zgodził. Rozczarowany, pozostał z matką w wiosce, ale nie zrezygnował z marzenia.

  Minęło dwa lata. Zdążyłam wysłać setki listów do senatorów, kongresmanów, polityków oraz rządu w USA o pozwolenie przywiezienia do Nowego Yorku dwójki tubylców. Bezskutecznie. Nikt mnie nie chciał słuchać. Muso ma już dwanaście lat, a jego los jest identyczny jak sprzed laty. Nadal mieszka z matką i ojcem tyranem w chacie otoczonej zielenią, i stojącym obok ogromnym baobabem, który idealnie komponuję się z tutejszą florą. Chłopak nadal nie przestał wierzyć w to, że pewnego dnia jego marzenie się ziści i ucieknie stąd wraz z mamą. Pragnął tego najbardziej na świecie, dlatego często próbował w dalszym ciągu ucieczek w ciężarówkach, ale nigdy mu nie wychodziły.  Pewnego dnia, kiedy już całkiem straciłam nadzieję, dostałam od rządu Stanów Zjednoczonych pismo,z pozwoleniem na przywóz do kraju jednego emigranta. Pobiegłam jak na skrzydłach do Musa i ogłosiłam tę nowinę. W liście było napisane, iż pozwolenie obejmuje tylko jedną osobę, co rozczarowało chłopca. Dostał to, czego tak pragnął- przepustki do wolności i świata, o którym zawsze marzył, ale... nie wyobrażał go sobie bez ukochanej matki. Kilka godzin po tym zdarzeniu, usłyszałam przypadkiem rozmowę Kaali i Musa w chacie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Patrycja044
Użytkownik - Patrycja044

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-08-10 12:53:53