Nil Desperandum 4

Autor: lidziak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Drogi pełne były samochodów, powoli poruszających się po śliskiej ulicy i zwalniających, by nie ochlapać brązowawym błotem zakapturzonych przechodniów, dążących do celu z pochylonymi głowami. Wymijali się bardziej na wyczucie niż spostrzeżenie nadchodzącej osoby, nikt bowiem nie chciał wystawiać twarzy na spadające z nieba nieprzyjemne, zimne drobiny. Wśród wielu przypadkowych ludzi szybkim krokiem poruszał się wysoki, ciemnowłosy chłopak, trzymający nad głową postawiony w pionie kołnierz ciemnoszarego płaszcza. Kiedy wreszcie dotarł pod wysoki budynek z czerwonej cegły, strzepał zalegające na włosach krople po roztopionych płatkach śniegu i wszedł do środka, wytarłszy uprzednio buty na dużej, gumowej macie przed wejściem.

Kiedy wreszcie znalazł się pod aulą, w której miały odbyć się zajęcia, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech zadowolenia, a oznaki zmęczenia, wywołane szybkim marszem, powoli zaczęły ustępować. Okazało się, że przybył tam w momencie, kiedy do środka wchodziły ostatnie osoby z jego roku. Przywitał się z paroma znajomymi, po czym zajął miejsce po prawej stronie auli w środkowym rzędzie. Wyjął z torby zeszyt z żelką na okładce, zestaw długopisów i chusteczki, by zapobiec wyciekowi nieprzyjemnego śluzu z nosa.

- Cześć stary – przywitał się z nim średniego wzrostu, jasnooki chłopak z mnóstwem piegów na twarzy. Mysie włosy nie nosiły na sobie znamion aktualnie panującej pogody, co zapewne było wywołane nieustannym noszeniem przez młodzieńca czapki, ilekroć ten wychodził na zewnątrz. Zajął miejsce koło Marcina i wyciągnął własne rzeczy, potrzebne do wykładu. – Myślałem już, że cię dzisiaj nie będzie.

- No hej. – uścisnął dłoń Dominika. – Przecież wiesz, że nie zamierzam w najbliższej przyszłości opuścić wykładu ze statystyki, nie? -  zaśmiał się cicho, a upewniwszy się, że zabierający głos profesor go nie słyszy, wdał się w krótką wymianę zdań z przyjacielem.

- Wiesz, myślałem, że może Aśka cię zatrzymała na dłużej… a raczej, że coś was zatrzymało. – spojrzał na niego podejrzliwie, uśmiechając się łobuzersko.

- Dałbyś już spokój wariacie. – pokręcił Marcin z rozbawieniem głową. – Wiesz przecież, jak to u nas wygląda, prawda? No, więc zrozum, że póki co żadnej nowiny ci nie powiem. Jeśli w ogóle to kiedykolwiek zrobię. – posłał mu szelmowski uśmiech i zajął się słuchaniem profesora, który właśnie zabierał się do tłumaczenia im dość zawiłego twierdzenia. Marcin i Dominik chwycili za długopisy i rozpoczęli dokładne notowanie niemalże każdego słówka wypowiedzianego przez profesora. Wiedzieli, że starsze roczniki nie żartowały, mówiąc, że to właśnie on robi największy przesiew studentów na egzaminie. Razem postanowili stawić czoła wszystkim wymaganiom, jakie im stawiano.

Tych dwoje znało się właściwie już od pierwszej klasy liceum, kiedy to oboje zaszyli się w męskiej toalecie, byleby tylko nie wziąć udziału w akademii na rozpoczęcie roku.  Zdziwili się, kiedy po trzecim dzwonku obwieszczającym rozpoczęcie całej uroczystości żaden z nich nie opuścił pomieszczenia przeznaczonego na załatwianie fizjologicznych potrzeb. Od tamtej pory razem wymykali się na wagary, podróże do innych miast i zabawy, na których zawracali głowy starszym od siebie dziewczynom. To ostatnie nie trwało jednak długo, gdyż Marcin wkrótce potem poznał Asię, która z kolei jemu zawróciła w głowie. Dominik nie miał mu tego za złe, chociaż czasem czuł się osamotniony w poszukiwaniach jakiejś rozgarniętej dziewczyny do wspólnego spędzenia wieczoru.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
lidziak
Użytkownik - lidziak

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-12-15 21:11:34