Odwrócony cz.1

Autor: Pilar
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Lipcowy poranek. Promienie słoneczne usilnie wkradały się do pokoju, przez biel firan, nadając wnętrzu miłej dla oka poświaty. Wrzosowe ściany nabierały efektownego odblasku, spoczywając na dębowych panelach, tworząc malowniczą ścieżkę. Z zewnątrz słychać było śpiew ptaków radośnie, zawiadamiających o rozpoczęciu się kolejnego dnia. Miłe trele towarzyszyły mu w pobudce. Tomek otworzył oczy, przeciągnął się leniwie na swoim łóżku – „Ciekawe co przyniesie dzisiejszy dzień?”  – pomyślał. Był to jego pierwszy wolny weekend już od dłuższego czasu. Nie miał czasu na nic. Zobowiązania wobec innych, które go goniły sprawiły, że zapomniał, kiedy jest dzień, kiedy noc, a o wolnym weekendzie mógł tylko pomarzyć. Obowiązki piętrzyły się, a  mężczyzna zwyczajnie próbował sprostać im. Czasami dzień stawał się za krótki, by idealnie wypełnić zaplanowane zadania. Niestety takie są realia dzisiejszego świata. Obowiązki mnożą się, a dzień pozostaje taki sam. Dzisiaj, mając wreszcie upragniony od dawna dzień wolny, nie wiedział, co ma z nim zrobić. Odpocząć? – ale, jak? Zająć się pracami domowymi, majsterkowaniem? – przecież znowu będzie wykończony, a to przecież dzień wolny. A może wreszcie nadrobić zaległości towarzyskie? – ale, jak skoro wszyscy znajomi teraz są w pracy? Rozkoszując się porankiem, a także rozmyślając postanowił coś zjeść.  Zwlókł się z łóżka, a następnie sennie wszedł do kuchni. Z pomieszczenia dobiegały zapachy posiłków, które przygotowywała jego mama. Zawsze miał w pamięci smak potraw, wyniesionych z domu rodzinnego. Gdziekolwiek się znajdował i co jadł pamiętał smaki swoich ulubionych dań. To stanowiło dla niego namiastkę domu, poczucia bezpieczeństwa. Dania, nawet te, niewymagające umiejętności kulinarnych, były substytutem szczęścia rodzinnego. One były bezinteresowne. Bo, przecież nie można kupić – za żadne pieniądze – smaku wyrytego w ludzkiej pamięci. Są smaki, które są niepowtarzalne, jak smak  babcinej pomidorowej, czy bigos.

                - Tomek zjesz śniadanie? – spytała. „ Pewnie, że zjem w końcu za nie zapłaciłem” – pomyślał. Chłopak co jakiś czas fundował jej parę, różnokolorowych banknotów - dla świętego spokoju - one pomagały mu unikać zbędnych pytań. Czasami zastanawiał się, kiedy kończą się uczucia, relacje międzyludzkie, a zaczyna materializm. Świat, nie tylko ten wokół niego, zmieniał się na gorsze. Z przykrością oglądał w telewizji wiadomości. Nie działo się nic, co by znaczyło o zbliżającej się poprawie, na lepsze oczywiście.

                - No, teraz mogę zacząć dzionek – powiedział z uśmiechem, wstając ospale od stołu. Czuł na sobie wzrok matki.  Spojrzał w jej stronę, czytając ze zmęczonych oczu, nurtujące ją pytania. Nie miał ochoty rozwiewać jej, malującego się na licu zmartwienia. Z nutką sarkazmu, pomyślał, iż za jakiś czas pieniądze same je rozwieją.

                - Może byś ojcu pomógł – usłyszał, dochodząc do drzwi.

                -  Jasne - burknął cicho pod nosem. Wiszącą w powietrzu kłótnię przerwał telefon. Wiedział, że i tak nie minie go ostra wymiana zdań, jednak cieszył się, że nie nastąpiło to właśnie teraz. Nie był jeszcze gotowy na kolejne wyrzuty. Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej mały, szary prostokącik, który donośnym dźwiękiem oznajmiał nadchodzącą rozmowę.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pilar
Użytkownik - Pilar

O sobie samym: Jestem kim jestem, nie zmienię się, nie chcę, choć już rozumiem dziś coraz więcej, uczę się żyć tak, by dać sobie szczęście, by widząc całe zło tu czuć się bezpiecznie.... Potrafię mieć słabość do ludzi, którzy mnie prawdziwą poznali, pokazali siebie, przy sobie zatrzymali. Potrafię zmienić zwykły czas w tą jedną chwilę, zatrzymać ją, zapomnieć o wszystkim na chwilę. Potrafię wybaczyć, ale nie zapominam...
Ostatnio widziany: 2017-05-21 19:51:23