pamiętnik . 3 .

Autor: KorienKwidzinski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Miałem koszmar. Jedynym pozytywnym akcentem była dawna koleżanka z liceum - objąłem ją w tym koszmarze,  w  najprzyjemniejszej części. Prawa dłoń wędrowała, ciekawa nowego świata a gdy już chciałem zaczepiać się o jej biodra,  zaczęła odchodzić, tylko łapkę wystawiła. Że niby mam ją trzymać ? - Złap mnie! Złap i nie puszczaj. - I wtedy się ocknąłem, szybko spojrzałem na swoje piękne dłonie. - Nie puszczę Cię, złotko -  w prawej szumiała przyjemnie buteleczka whisky,  w lewej milczały wymownie resztki pracującego na nocną zmianę penisa. Prawda, lepiej nic nie mów.

Za oknem wędrowało coś niewyraźnego – kostucha  a może to sosna się uwolniła z zimowego reżimu.  Cokolwiek to było, poranek zyskał na kształtach. Na tyle urósł w moich oczach, że wstałem się  wysikać. ,,Pora rozpocząć dzień, w którym marzenie spełni się". Właśnie tak, kurwa, dobrze gadasz zakurzony pudle.  Zimne piwko. Może nawet nie być zimne, byleby było piwkiem.  Wysiusiałem się do cna, pociągnąłem  zlewową wajchę i wracałem okrężną drogą przez kuchnię i pokój, by zaczerpnąć z mebli odrobinę żywotności.  Ubrałem spodnie, koszulkę przewiesiłem przez ramię i wybiegłem z mieszkania.  Pierwsze wrażenia były porażające. Słońce naprawdę świeci, auta hałasują, panie w kioskach pociągają nosem.  Ludzie w czarnych kurtkach i czarnych beretach trzymają zmarznięte dłonie w płytkich kieszeniach i  robią kółeczka w centymetrowym śniegu, czekając na komunikację miejską.  A więc świat dalej żyje. Bawiłem się w obserwatora około pół godziny - ciało przyjemnie wystygło i nabrało moich ulubionych kolorów. Przypominałem śliwkę z napiętymi czerwienią nerwami.  Założyłem koszulkę i stanąłem przy moim ulubionym okienku. Paczka papierosów, po chwili zawahania dorzuciłem pluszowego misia. Niech ma!  Schody w dół, w dół, tunel, schody w górę, wódka, piwo , dwie bułki i zakręciłem piętą w stronę wtorkowego mieszkania, które jak najbardziej pachniało wtorkiem.

 

***

 

Jeszcze śpi – leżała na wznak wciśnięta w pościel. Wyrzucała z siebie raz po raz głębokie oddechy, stękając przy tym cicho. Strumień włosów wlatywał w linię kręgosłupa i ciągnął się prawie do samych pośladów. Miała mokre, kruczoczarne włosy.  Jej ścięgna – widać zmęczone - drgały pod skórą całymi partiami. Nawet śpiąc pulsowała wyzywająco.  A może to moje oko tak podskakiwało. Położyłem misia na brzegu łóżka i usiadłem na parapecie nucąc sobie ,,Bye Bye Blackbird" Milesa Davisa. Nie chciałem odchodzić bez pożegnania. Smakowała jak te dziewczyny, których nie zaczepiam na ulicy. Smakowała niewinnością,  wyższością i prawdą, która nieustannie pracowała w jej oczach - płynęła.


W końcu otworzyła oczy, dłonią zaczesała włosy do tyłu i głodnym wzrokiem ogarnęła mieszkanie.
Gdzie jesteśmy? – spytała, wycierając ślinę z brody.  Twarz miała przełamaną światłem przy kościach policzkowych. Czerwień na ustach rosła w z każdą sekundą, jakby wiosna rozkwitała w jej ciele i umyśle. Światło które wypływało z jej ciała krzyżowało się na białych ścianach, na drzwiach i w oknie.

Gdzie jesteśmy – powtórzyła, ale zanim zdążyłem wpaść na trop odpowiedzi, pochyliła się do przodu i puściła głośnego pawia.  Wyrzuciłem papierosa do karłowatego kaktusa i podszedłem do niej  .

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
KorienKwidzinski
Użytkownik - KorienKwidzinski

O sobie samym: po prostu zjedz mnie z patelni i oddaj matce nad ranem
Ostatnio widziany: 2009-08-10 12:40:20