Podróż dwudziesta szósta Liona Gromkiego

Autor: immanuela
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Planeta wyglądała tak apetycznie jak świeżo usmażony naleśnik, posypany gdzieniegdzie cukrem pudrem, wyzłocony bursztynowymi polami marmolady morelowej, tylko przepasany nie wiedzieć czemu, zagonami chmielu, niczym zieloną wstęgą. Jednak to właśnie ten chmiel mnie przekonał i postanowiłem wylądować pomimo braku informacji na temat tej planety w moim pokładowym mózgu. Właz, jak zwykle, zatarł się, rozgrzany do czerwoności w trakcie lądowania, musiałem więc trochę odczekać, aż ostygnie. Wystawiłem rękę przez okno. Nie padało, pogoda była piękna.

Ledwom wysiadł z rakiety, otoczył mnie rubinowo połyskujący, długi na pół kilometra tubylec i z okrzykiem: „Stać! Straż Miejska Omelety!” zakuł mnie w przenośne dyby i zawlókł na posterunek.

Okazało się, że nieroztropnie wylądowałem na Omelecie, planecie, której omijanie szerokim łukiem zalecają wszelkie możliwe przewodniki: od „Autostopem przez próżnię” do „Żeglugi międzygalaktycznej w jeden weekend”. Muszę jednak oddać mój mózg na złom, bo coraz częściej mnie zawodzi. Mózg pokładowy, oczywiście. Powinien mnie ostrzec, rzęch jeden, jeszcze zanim doleciałem w pobliże układu słonecznego, w którym znajdowała się ta nieprzyjazna ludziom planeta, a on tymczasem, jak gdyby nigdy nic liczył sobie dla rozrywki całki!

Tymczasem Omelecianin wlókł mnie i wlókł zakutego w owe dyby przez godzinę albo i dwie, a zatem miałem okazję przyjrzeć się dokładnie owej niegościnnej planecie. To, co z góry wyglądało jak cukier puder, okazało się być złożami saletry potasowej, marmolada morelowa była w istocie polami kwitnącego rzepaku, a to co wziąłem za łany chmielu, było – wyobraźcie sobie moje przerażenie – szpinakiem! Gdybym wiedział, że jest to to ohydne zielsko, którym byłem przymusowo karmiony w przedszkolu, nigdy bym na tej planecie nie wylądował! Bo już po samym tylko wleczeniu po kamienistym gruncie Omelety, surdut mój przetarł się na łokciach, a buciki stanowczo domagały się podzelowania. A najgorsze, tegom się słusznie obawiał, miało dopiero nastąpić.

 Posterunek wyglądał tak, jak wszystkie posterunki Straży Miejskiej we wszechświecie, z tą różnicą że był ogromny, a pod ścianą stała pokaźnych rozmiarów wyżymaczka. Sprawiała wrażenie jakby ją żywcem wyrwano z pralki „Frani”, tylko była z dziesięć razy większa. Na sięgających sufitu regałach piętrzyły się stosy zakurzonych i okrytych pajęczyną akt. Posadzono mnie na czymś w rodzaju krzesła, a właściwie huśtawki, gdyż przyczepione było do sufitu przy pomocy czterech łańcuchów. W twarz skierowano światło mocnego reflektora.

Starszy funkcjonariusz wisiał swobodnie, jak sflaczały balon, na wolframowym hakotrzymaku, zaczepiony małym palcem od nogi, młodszy dyndał niedbale na żyrandolu. W powietrzu unosił się dym z papierosów. W kącie wisiała siekiera.

- Imię i nazwisko! – powiedział ten młodszy.

- Lio Gromkij.

- Żona, konkubina, makolągwa? – zapytał.

- Maaa?... – zająknąłem się, gdyż zwyczaje panujące na tej planecie były mi całkowicie obce. Nie bardzo wyobrażałem sobie bowiem intymny związek z makolągwą, choć ptaszek w zasadzie jest sympatyczny. Zbyt pochopnie jednak stwierdziłem, że lepiej się nie przyznawać do całkowitego braku znajomości obyczajów panujących na tej planecie, co wszakże nie wyszło mi na dobre.

- Jak to ma? Zaczynamy od kłamstwa panie Gromkij – powiedział młodzieniec. – Nie ma. Sprawdziliśmy. Wolny jak elektron. Ściśle przestrzega reguły Hunda.

- To jakiś nowy zakon? – zapytał jego przełożony. – Nie słyszałem nigdy o hundystach.

- To taki żarcik – powiedziałem. – Elektrony dopóki nie muszą, dopóty nie tworzą par.

- Młody Omelecianin spojrzał na mnie przeciągle. W jego beznamiętnych dotąd czułkopatrzałkach zatlił się jakiś błysk sympatii. Jakieś nikłe światełko porozumienia między osobnikami, którzy mimo tego, że są z innych planet, a nawet galaktyk, to jednak wiedzą o pewnych rzeczach oczywistych.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
immanuela
Użytkownik - immanuela

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-02-01 20:56:08