Timo

Autor: angis.zvaigzde
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Pociąg kołysał, miarowy stukot kół jakby płynął od wagonami, unosił je tulił, usypiał. Za oknem przedziału od kilku godzin falował ten sam obraz - dwa poziome pasy zboża i nieba. Wszystko było jakby ze snu - te kolory: niesamowicie jaskrawa, nierzeczywista umbra, wypalony słońcem błękit - jak dwa szybkie, niedbałe pociągnięcia pędzla. Van Gogh, choć tak daleko od Francji, Niderlandów. I jeszcze ten polski malarz, którego nazwiska nie znał. Na jego obrazie była ta gorąca czerwień, która przelewała, prześlizgiwała mu się przez palce. Zacisnął je w pięść, szarpnął. Syknęła, ale nie otworzyła oczu. Wcisnęła się głębiej pod jego ramię, drzemała, śniła... O czym? Nie obchodziło go to. Pogładził ją po włosach, bardziej bezmyślnie niż czule. Jechali wystarczająco długo, żeby zdążył ją znienawidzić i żeby wreszcie zupełnie zobojętnieć. Ile to już dni?

Przedział był brudny, tapicerkę siedzeń jakiś artysta nożownik przyozdobił szeregiem hieroglifów, które dopiero po dokładnym przyjrzeniu układały się w pomysłowe przekleństwo. Górna połowa okna była wybita czyli klimatyzacja stale działała, ale nawet wiatr pachnący zbożem, zielenią, chmurami nie zdołał przegonić zaduchu, który wgryzł się w pociąg i we wszystko co w nim było tak dokładnie, że stał się jego częścią. Otarł wierzchem dłoni rozpalone, wilgotne czoło. Stukot kół w nieprzyjemny, prawie organiczny sposób dostosował swój rytm do tempa pulsującej w skroniach krwi. Nie dało się od tego uciec... i jeszcze ona. Wczepiła się w niego jak jakiś pasożyt, nie puszczała, tuliła się.Kark ci skręcę, pomyślał i nagle uśmiechnął się do siebie. Ciągle jeszcze trzymał dłoń na jej głowie. Delikatnie zsunął ją na policzek dziewczyny, po linii szczęki zjechał palcami ku szyi. Miarowe tętno pod opuszkami, zupełnie nie zgrane z uderzeniami kół drażniło go; w jego głowie, skroniach, oczach cały czas pulsowała inna melodia, szybsza, bolesna.... Prawie nieświadomie zaczął zaciskać palce, obserwował to z daleka, widział jak jej oczy otwierają się, najpierw pojawiają się dwie wąskie linie, a potem nagle szeroko rozwarte powieki, przerażenie w rozszerzonych źrenicach.
- Wiedźmo - wyszeptał, nie zwalniając uścisku. Z wysiłkiem pokręciła głową. Najwyraźniej chciała coś powiedzieć, ale tylko rozchyliła usta, bezgłośnie poruszyła nimi, zamknęła oczy. Puścił ją. Zakrztusiła się całkiem zwyczajnie. Słońce przeświecało przez jej włosy. Ten kolor - ciemna, połyskująca złotem czerwień - zaczarował, otumanił go parę dni wcześniej, nie pamiętał dokładnie kiedy to właściwie było. Zresztą, nic już nie pamiętał, tylko ten pociąg, monotonny hałas, narastający od pewnego czasu ( od kiedy?) w skroniach i te dzikie pola, niebo...

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
angis.zvaigzde
Użytkownik - angis.zvaigzde

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-01-19 12:33:07