Wojtuś

Autor: Laser
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wojtuś.

Właśnie ten dach świadczy na wiosnę. Za oknem jest jeszcze mróz. Resztki śniegu. Widać więcej czarnych pap, które w słońcu mocno zaczęły parować. Tylko od komina, w cieniu który rzuca, leży jeszcze warstwa śniegu znikająca wraz z obrotem ciała słonecznego. W głowie mojej kłębią się myśli, jak dogasające drwa w ognisku. Co wiatr powieje, to jaśniejsze, gdy ucicha robi się ciemniej. Tych światełek - myśli jest dużo w mojej głowie, ale niech mi ktoś powie jak złapać światło??? No właśnie. Inspirowane Mrożkiem.

Wojtuś był dzieckiem bardzo ciekawskim. Wszystko chciał widzieć, wszystko chciał wiedzieć. Parę razy niemal kończyło się to katastrofą. Jego mamusia była bliska wyczerpania nerwowego. Tatuś miał permanentny stan przedzawałowy. Ostatnio w komórce przeciąg pękł szybę tak, że jej górna część została w ramie. Wojtuś zaciekawiony hukiem  pobiegł w tamtą stronę. Zobaczył okno z kawałkiem szyby otwierające się i zamykające się ze skrzypieniem. Niewiele myśląc przełożył ręce i głowę przez dziurę po szybie i zaczął się huśtać, tak jak to mają w zwyczaju dzieci. Ale zwyczaj ten jest odprawiany na klamkach drzwi w domu. Mamę naszego Wojtusia zaintrygowała cisza w mieszkaniu i na podwórku. Weszła najpierw do pokoju chłopca, tu nikogo nie było, wyszła na podwórko nie zobaczyła go na kupie piachu, gdzie zwykle przebywał o tej porze dnia. Serce zaczęło jej łomotać coraz mocniej i szybciej. Skręciła w prawo i skierowała swe kroki do komórki.... Na szczęście nic się nie stało. Wyjęła chłopca z ramy, postawiła na ziemię, gdy szyba opadła jak gilotyna na dolną część okna, tam gdzie jeszcze przed chwilą wisiało pół Wojtusia. Takich historyjek było kilka w ciągu miesiąca. Rok miesięcy ma dwanaście i tak dalej i tak dalej. Gdy chłopiec poszedł do szkoły uczył się nawet pilnie, szybko zaczął czytać, miał raczej dobre oceny. Zaczęła go pasjonować chemia gdy już w swej edukacji doszedł do tego przedmiotu. Szkołę, do której chodził potraktujemy w tym opowiadaniu nadzwyczaj dobrze, bo obdarzymy ją wysokim poziomem, co raczej w szkołach wiejskich się nie zdarza. Zaczęła więc pasjonować go chemia. Pod koniec edukacji w podstawówce, w czerwcu, na dwa tygodnie przed rozpoczęciem wakacji prowadził w znanej nam już komórce doświadczenia. Zaczął coś grzać nad ogniem z butli gazowej. Nagle uświadomił sobie, że nic jeszcze dziś nie jadł. Pobiegł do domu po kromkę chleba. Gdy wpadł do kuchni, podwórkowym wszechświatem wstrząsnęła eksplozja tak potężna, że mamie wypadł gar zupy  z rąk. I tak oto pewnego niedzielnego poranka komórka przestała istnieć. Wojtuś dostał zakaz zbliżania się do preparatów i w ogóle do pracowni chemicznej. Choć jego nauczycielka uśmiechała się pod nosem. Wiedziała, że chłopiec wyrośnie na nieprzeciętnego człowieka. Przez jakiś czas skupił się nad teorią, by taka historia więcej się nie powtórzyła.

WERSJA PIERWSZA DŁUŻSZA

Już wiedział, że chce zmienić świat. W głowie zaczęło kiełkować pragnienie, by za pomocą ingerencji w struktury chemiczne, czy fizyczne, poprawiać stan swego bytu. Kilku kolegom, nawiasem mówiąc bandytom, pobudował bombeczki. Kilku innym, też nie lepszym produkował inne cuda, które potrafią zrobić tylko chemicy. Wojtuś zaczął być bogaty. Najpierw ustawił mamusię i tatusia. Wmówił im, że dostał dobre stypendium naukowe od prywatnego przedsiębiorstwa. Skądinąd to była prawda. Pewnego dnia podczas spaceru do Wojtusia podszedł pewien pan. Wygląd miał przeciętny. „Panie Wojtusiu mam taką sprawę”.....zaczął, „chciałbym by zbudował pan dobrą bombę taką która zwali Pałac Kultury w popiół.” Wojtuś spojrzał na faceta i spytał, czy go stać na taką inwestycję, bo ona dużo kosztuje. „Tak, mam bogatych mocodawców”. „No to dobrze, a na kiedy?” Pierwszego grudnia, padła odpowiedź. Wojtuś poprosił o specyfikację zadania. Umówili się na przyszły tydzień. Nie za bardzo wiedział, jak się za to zabrać. Wtedy przyleciał do niego aniołek powiedział mu: ”To są źli ludzie nie powinieneś tego robić. Chciałeś ulepszać swój świat, a ta praca może tylko zniszczyć twoje życie.” Wtenczas pojawił się diabełek i w drugą stronę: „Nie słuchaj go! Liczy się tylko zysk. Pieprz wszystko! Przecież to tylko małe zamówionko.” Anioł na to: „Wstydź się, wstydź się.” I diabeł z aniołem zaczęli bić się. Zaczęli taką awanturę, że różne przedmioty w pokoju Wojtusia poczęły fruwać. Lecący nóż wbił się w jego pierś. Wojtuś złapał ostatni oddech i wyzionął ducha. Diabeł z aniołkiem nawet tego nie zauważyli, tak byli zajęci sobą. Zdemolowali całe mieszkanie, zanim zorientowali się, że podmiot ich awantury przestał istnieć. Wzruszyli ramionami i w jednym momencie rozpłynęli się w powietrzu.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Laser
Użytkownik - Laser

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-11-18 17:49:29