Z pamietnika staruszki

Autor: przeterminowana
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Środek nocy. Mieszkanie pogrążone w ciemności. Po kątach chowają się koszmary. Oddycham ciężko.
Każda noc, każdy dzień jest walką o kolejny oddech. Walką często nierówną i pochłaniającą wszelkie siły.
Wstaję z łóżka. Zmęczonymi nogami idę powoli do lustra. Patrzę w nie i widzę starą kobietę
z pomarszczoną twarzą, smutnymi, mętnymi oczami i kępką siwych, lekko przetłuszczonych włosów.
A przecież ja też kiedyś byłam młoda. Śmieszne? Raczej tragiczne. Zagryzam wargi. Czuję słodki smak krwi.
Gdzie się podziała ta uśmiechnięta, młoda dziewczyna? Czy ona też uciekła?
Jednak nie wygląd zewnętrzny jest najgorszy. Najtragiczniej wygląda moja dusza. Jest już tak obojętna.
Nie czeka na nikogo, ani na nic. Czasem wydaje mi się, że ona umarła, a ja po prostu wegetuję,
by już niedługo udać się w ostatnią podróż. Czy tego pragnęłam?
Kiedyś... miałam marzenia i plany. Pamiętam, jak chciałam zostać aktorką. Dzielnie uczyłam się wszystkich tekstów na pamięć.
Chciałam być najlepsza. Chciałam być sławna. Chciałam mieć wspaniałego męża i dwójkę dzieci.
Przed oczami staje mi jedno już zmarłe marzenie. Są święta. Dzieci ubierają choinkę. Co chwilę ubywa z niej cukierków.
W domu pachnie makowcem. Jest ciepło. Zadbał o to mój wymyślony mąż. Mimo trudności wszyscy są szczęśliwi.
Jesteśmy razem.
Banalne?
Może i tak, ale przynajmniej te banały utrzymywały mnie przy życiu i nadziei.
Dziś już nie ma nic. Nie ma nadziei. Nie ma marzeń. Nie ma nawet miłości.
Teraz czekam, widzę prostą drogę, na której już nic niezwykłego mnie nie spotka.
Nikt nie przyjdzie, nie zapali w kominku, by było mi ciepło.
Nie przytuli trochę niezgrabnie i nieśmiało, ale z troską. Nie przykryje kocem...
Każda leniwie płynąca minuta przybliża mnie do końca tej drogi. Leniwie? A może za szybko, bo ja wciąż boję się... śmierci.
Pogodziłam się z losem, nauczyłam się pokory, lecz wciąż nie umiem, nie potrafię i nie chcę pogodzić się z nadchodzącą śmiercią.
Wciąż mam nadzieję, że śmierć pomyli drogi i nie przyjdzie do mnie. Może powinna, ale choć moje aktualne życie czy może raczej przemijanie nie odpowiada mi, to wciąż uporczywie trzymam się go jako ostatniej deski ratunku.
Kiedyś jednak ona zatonie, a ja razem z nią. Boże, dlaczego?
Być może trochę zbyt gwałtownie poruszam ręką. Strącam lustro.
Miliony jego błyszczących kawałków są bezładnie rozrzucone po podłodze.
Chciałabym wybuchnąć płaczem. Chciałabym zmyć z siebie cały ból, usunąć ze swojej duszy wszystkie złe chwile.
Ale... przecież nawet tego nie potrafię.
Być może chciałabym przybrać piękne ubranie, wziąć kawałek lustra do ręki i odlecieć. Z dala od tego złego świata. Całkowicie z wyboru.
Nie, to niemożliwe. Jestem na to za słaba.
Więc trwam z zabitymi marzeniami, ciętymi ranami w sercu.
Może pójdę już wybrać trumnę?
Chcę mieć piękny pogrzeb.

1

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
przeterminowana
Użytkownik - przeterminowana

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-11-29 23:54:09