W 1963 roku zaświeciły Lutowiska, jednak wioski położone dalej na południowy wschód musiały jeszcze trochę poczekać. Jak już się doczekały, ludzie powariowali. Niemało z nich po raz pierwszy zobaczyło takie cudo jak żarówka, dlatego cieszyli się jak dzieci, które dostały właśnie wymarzoną zabawkę. - W osiedlach ustawiano się w kolejkach, bo każdy chciał sobie popstrykać – śmieją się ich ówcześni mieszkańcy. - Pyk-pyk, pyk-pyk, jasno-ciemno, jasno-ciemno, i tak w kółko, aż się we łbie nie zakręciło. Ale co tam pstrykanie, skoro niektórzy potrafili godzinami leżeć na wyrku i gapić się z przymrużonymi oczami w rozbłyskujący pod sufitem szklany przedmiot.
Krzysztof Potaczała, dziennikarz i reporter, po raz trzeci i jak zapowiada – ostatni, zabiera czytelnika w podróż w czasie. W jego reportażach trwa w najlepsze PRL, a Bieszczady powoli przestają być dzikie. W Lutowiskach właśnie poprowadzono linię energetyczną, więźniowie z Zakładów Karnych przyjeżdżają i pracują w ramach odbywania kary w Państwowym Przedsiębiorstwie Rolnym, a żubr Pulpit maszeruje spokojnie po okolicznych wsiach, nie wadząc nikomu, dostarczając za to codziennych atrakcji mieszkańcom i świeżych newsów prezenterom wiadomości telewizyjnych.
W Bieszczadach – w Tworylnem – odbywa się zlot Rainbow Family wprawiając w osłupienie i niejednokrotnie w zażenowanie okoliczną ludność. Ale to właśnie oni zwrócili uwagę opinii publicznej w wolnej Polsce na zagrożenia związane z niszczeniem ziemi. To również w bieszczadzkie lasy przyjeżdżały wycieczki zakładowe na grzyby, których nie brakowało. Wycieczkowicze pomagali sobie w poszukiwaniach kiełbaską z ogniska i kieliszkiem (lub wieloma) wódki.
Za sprawą Potaczały przenosimy się w drugą połowę XX wieku, w miejscami wręcz dziewicze tereny, gdzie dzika zwierzyna leśna żyje jeszcze z niczym nie zmąconym spokojem, runo leśne jest bogate, a człowiek jest tu tylko gościem, a nie mieszkańcem.
Nie brakuje też absurdów dawnego ustroju, który z perspektywy czasu zdaje się być tylko groteskowy, ale ówczesnym ludziom nie raz dał się we znaki. Przykłady wszechwładzy partyjnych dygnitarzy wielokrotnie szerokim echem odbijały się na pracownikach i kierownikach Zarządu Budownictwa Leśnego w Ustrzykach Górnych.
Autor sporo miejsca poświęcił wspomnieniom ludzi, którzy tworzyli historię tego miejsca. Historie te są wyjątkowym świadectwem tamtych czasów i doskonałym okraszeniem dla wszystkich opowieści znajdujących się w książce. Ale myli się ten, kto sądzi, że trzyma właśnie w rękach przewodnik po tej malowniczej krainie. To raczej wyraz miłości autora do tego urokliwego i magicznego miejsca, które jeszcze wiele lat po upadku PRL-u tkwiło w nim.
Wydawnictwo: Bosz
Data wydania: 2015-05-05
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 128
Dodał/a opinię:
Natalia Nowak-Lewandowska
Bieszczady w PRL-u to zbiór barwnych reportaży wzbogaconych archiwalnymi zdjęciami, które odsłaniają nieznaną dotąd część przeszłości regionu południowo-wschodniej...
,,Bieszczady w PRL-u. Wybrane reportaże" to zbiór najciekawszych reportaży pochodzących ze wszystkich trzech części popularnej serii autorstwa Krzysztofa...