Katusza - wiersz
Ściskasz w dłoniach swoich marzenia moje,
Jeszcze nagie nowe zrodzone i jak niepokoje,
Dając sobie na wieczność z chwilą pragnienia,
Idąc razem przed siebie w stronę ukojenia.
Ten spacer w chmurach na wskroś wnikliwy,
Już w myślach euforia i jak człek niecierpliwy,
Proszę niebiosa niech nadejdzie ta pora,
Niech ujrzę Twój zarys z błogosławieństwem Amora,
Więc na bok marzenia niech się spełni na jawie,
Sen co mnie prześladuje nocą i sprawie,
Że magia zakręci w uniesieniu nasze ciała,
Wysoko uniesie i dreszczem przeszyje jak strzała.
Lecz ciągle prześladuje mnie złe wrażenie,
Sączy niepokojem że to tylko moje życzenie,
Nagle jawa w sen się zmienia znikają uniesienia,
Co wywołują burzę w umyślę i wielkie podniecenia.
Więc by sen nie przepadł powiek nie otwieram,
Z nadzieją straszną co o Twój cień opieram,
Błądząc po omacku znosząc duszy cierpienia,
Sam już nie wiem co gorsze prawda czy urojenia.
Życie wiele niespodzianek podłych i okrutnych niesie,
Jednemu więcej innym zaś niewiele jak w gęstym lesie,
Rozdzierać zarośla co kolcami ranią już me siły opadają,
Ciągłe wysiłki moje i me zamiary w nicość zamieniają.
Więc gdzież tu miejsce na miłość prawdziwą?,
Gdy odwagi braknie i chęci wielkie przeminą,
Z żalem popłyną jak rzeka bezkresną doliną ,
Jak zatem znów wznieść się nad słabości wyżyną?
Więc chyba Cię pożegnam z serca wyrzucę na wieki,
Bo inaczej oszaleje bo finał życia tak bardzo daleki,
Co dzień otwierając oczy, rosa w mym oku mi wytłumaczy,
Że Ciebie nie ma, i krzyczeć w ciszę będę z rozpaczy…!
www.pomozsobie.pl