257 dni - wiersz
Lekkim,zwiewnym krokiem wstąpiłam w nowy czas
Nie było tam Ciebie,od dawna...
Osiem jałowych miesięcy
Dwieście pięćdziesiąt siedem dni
Poróżniła nas chwila
Podzieliły miasta i setki miejsc
Tysiące przyziemnych spraw
Stan w jakim jetem prawie się nie zdarza
Tego nie można sztucznie stworzyć
Nie można za to zapłacić
Możesz chcieć,nie musisz mieć
Toczą się kule,po prostej,z ukosa
I z każdą z nich jeden uśmiech więcej
Płaszczyzna zanika,jest tylko całokształt
Wróciłeś,wróciłam wtapiamy się w treść
Zaplątani we wspomnienia
Uciekinierzy czasu
Ja jestem,Ty jesteś,nie ma już ich
To śmieszne,to bzdurne jak było można
Zagubić się w świecie i odrzucić sens
Lekko,niepewnie tworzymy nowy czas
Jesteś Ty,zaledwie od chwili
Dziękuję za ten świat