Wieczorna schadzka - wiersz
umówiłam się z księżycem
na słowicze trele
w zagajniku przy ruczaju
w majową niedzielę
wystroiłam się odświętnie
trzeba szczerze przyznać
wszak to księżyc płeć przeciwna
chociaż nie mężczyzna
że po deszczu dość obfitym
ledwo dzień niecały
trawa świeża i soczysta
jaśminy pachniały
w noc tak parną dla mnie świecił
mój kawaler złoty
ja niechcący zaskoczyłam
marcujące koty
te rzecz jasna w popłoch wpadły
czyniąc głośny raban
uskoczyłam ze dwa kroki
w coś grząskiego wpadłam
i wróciłam nocną schadzką
ciut rozczarowana
w brudnej i rozdartej sukni
w błocie po kolana
Najpopularniejsze wiersze
Inne wiersze tego autora