okruchy serca - wiersz
szarobury wróbelek raz był bardzo głodny
trzepocąc skrzydełkami do wszystkich się zbliżał
- dasz drobinę ziemniaka – spytał czarnej wrony
lecz była niegościnna i go pogoniła
srokę dziobiącą serek prosił o okruszek
zezłoszczona skrzeczała nastroszona w gniewie
- nie przymilaj się mały ja porwałam z trudem
domowy bardzo smaczny lecz mam go dla siebie
leciał dalej i spotkał na czereśni kruka
więc grzecznie dopytywał – mogę jedną zerwać
musiał zwiewać bo tamten ze złości w pień stukał
strasząc go - towarzystwa tutaj nie potrzeba
- ta może być grzeczniejsza - o kawce pomyślał
co zbierała pszenicę na wiejskim podwórku
za jedno ziarno tylko dziobem postraszyła
i w dodatku nie swoje bo zjadała kurkom
gawron miał kromkę chleba więc prosi – daj troszkę
ten milczał i gdy skończył maluchowi krótko
- nie zaglądaj w mój rejon jeśli nie zaproszę
to jest moje szczeniaku prywatne podwórko
zbliżył się do bociana brodzącego w trawach
lecz ze strachu przed dziobem uciekał daleko
bo wielki przeganiając dumnie dziobem kłapał
- moja łąka mikrusie i w drogę mi nie wchodź
nagle taś taś - usłyszał i widząc dziewczynkę
przyfrunął obok kaczek nieśmiało zaćwierkał
obawiał się że także mu wyrządzi krzywdę
lecz z uśmiechem – masz ptaszku - rzuciła ziarenka
pomachał skrzydełkami żeby podziękować
wraca do niej i śpiewa siedząc na jabłonce
z parapetu przyjaźnie do okna zagląda
dziewczynka za okruszki ma radosny koncert