Choć w nienagannej wymowie klienta nie było nic, co zdradziłoby jego pochodzenie, słysząc to jedno niezostawiające wątpliwości pytanie, powtarzała zawsze w myślach: kresowiak. Albo lwowiak. Dla niej - i nie tylko - właściwie znaczyło to jedno i to samo.
Choć w nienagannej wymowie klienta nie było nic, co zdradziłoby jego pochodzenie, słysząc to jedno niezostawiające wątpliwości pytanie, powtarzała zawsze w myślach: kresowiak. Albo lwowiak. Dla niej - i nie tylko - właściwie znaczyło to jedno i to samo.
Książka: Pomarańcze na obrazie