Dziękuję za kolejną porcję pytań. Na niektóre muszę odpowiadać drugi raz, bo rano padł mi komputer i wszystko się skasowało :) Proszę wybaczyć, że będę moich czytelników "tykać" ale tak chyba będzie najprościej? W końcu jesteśmy w necie, a tu wiek nie ma znaczenia.
mskm13
A ja bardzo dziękuję za pytania :)
kacpi71935 trudne pytania zadajesz :)
Nikt mnie nie zachęcał do pisania. Albo wszyscy zachęcali - zależy jak na to spojrzeć :) Na pewno nikt mnie nie zachęcał do pisania książek.
Jeśli chodzi o rodziców czy ogólniej rodzinę, to zawsze raczej czułam się zachęcona do tego, by stawiać sobie cele, zmagać się z nimi i starać się być artystą w swoim zawodzie, niezależnie od tego jaką drogę wybiorę.
Nie wiem czy tego rodzaju odpowiedzi oczekiwałeś czy pytasz raczej o to, czy osoby piszące udzielają sobie wzajemnie zachęty i wsparcia? Tak, jak najbardziej - pomagamy sobie zarówno w walkach z opornym tworzywem słowa, jak i w zmaganiach związanych wydaniem już napisanej książki.
Witaj,
Beatrycze :)
1. Ile powstawała Pani pierwsza książka? Czy było ją napisać najtrudniej ze wszystkich jako debiut czy przeciwnie, miała Pani taki nadmiar pomysłów, że sam wylał się na papier?
Moją pierwszą książkę "Sześć Dominika" pisałam ok. czterech lat. Kilkakrotnie pisałam ją niemal od nowa i teraz pewnie napisałabym ją jeszcze trochę inaczej :) Dla porównania - w tej chwili na napisanie (samo napisanie, nie liczę redakcji, korekty, druku itd) jednej powieści potrzebuję około dziewięciu miesięcy :) czasem trochę więcej. (Nie liczę książek edukacyjnych, to inna bajka).
Ale trudność wtedy nie polegała na braku pomysłów, raczej na nieumiejętności okiełznania żywiołu. Genialnie ujął to Łukasz Orbitowski: "Powieść jest wynikiem zderzenia pewnego żywiołu, energii twórczej, z umiejętnościami formalnymi pisarza. Pisarz okiełznuje żywioł, poddaje się jego woli, ale i zmusza ten żywioł, aby mu służył. Ujmuje go w strukturę fabularną, nakłada siodło, którym jest język."
Jednak kiełznania czy siodłania twórczej energii można się z czasem nauczyć, natomiast trudność polega w dużym stopniu na tym, że za każdym razem autor wybiera innego "konia" do ujeżdżenia i rzadko kiedy trafia na powolne i łagodne bydlę. Mnie najwięcej kosztowały chyba "Telefony do przyjaciela", być może dlatego, że nie tylko sam temat był trudny, kosztowny emocjonalnie i wymagał gruntownych badań, ale też zbiegło się to z ciężką chorobą w rodzinie i nie było łatwo pogodzić fikcję i fakty :)
Chyba też jest tak, że przy każdej kolejnej książce stawiam sobie coraz wyżej poprzeczkę i świadomość, że nie mogę zawieść ani czytelników ani siebie - jest jakąś trudnością.
2. Co Pani robi, gdy pomysł na pisanie skończy się, a książka jest nadal niedokończona? Czy robi sobie Pani przerwę, dalej zbierając doświadczenia czy nie zdarzyła się Pani taka sytuacja i pisała Pani jednym tchem od początku do końca?
Zwykle pomysł rośnie i rozwija się w trakcie pisania, dochodzą nowe pomysły i nowe możliwości. Nie znam czegoś takiego, jak pisanie jednym tchem. Zwykle znam początek i koniec, główną oś intrygi i może parę kluczowych scen (które często podczas pisania okazują się niepotrzebne i wylatują). Cała reszta przychodzi podczas pracy nad książką.
Ale może się zdarzyć, że zastopuję się na jakimś drobiazgu merytorycznym (na przykład "jakiego środka należałoby użyć, by kogoś zabić tak, żeby dla osoby postronnej wyglądało to na śmierć naturalną, a dla osoby z wykształceniem medycznym na samobójstwo") i książkę odkładam czasem na lata, planując w nieokreślonej przyszłości do niej wrócić i albo całkiem przekonstruować fabułę, albo jednak znaleźć wspomniany środek.
Chociaż rzadko się zdarza, że stopuje mnie JEDEN problem. Zwykle jest ich kilka, na przykład "jak poprowadzić bohaterów powiązanych z "Czynnikiem miłości" aby nie zdradzić przy tym tajemnicy Eryka?" - i właśnie dlatego moja książka dla dorosłych, której jednym z bohaterów miał być Freddy, na razie czeka na lepsze czasy :)
3. Czy myślała Pani, aby zacząć pisać również dla starszych czytelników?
Ależ ja piszę dla starszych czytelników :) Problem w tym, że piszę tak, by również młodszy czytelnik mógł po moją książkę sięgnąć bez szkody dla siebie. Ale starszy znajdzie z pewnością więcej "smaczków", które młodszy przeoczy. Moje ksiażki są jak cebula ze Shreka.
Jednak ze względu na użytą konwencję wychodzą w serii dla młodzieży, fakt :)
Planuję zmierzyć się z serią dla dorosłych, sama jestem ciekawa, co wyjdzie :) Ale nie lubię takiego szufladkowania. Wychodzę z założenia, że "to co się nadaje "tylko dla dorosłych", prawdopodobnie nie nadaje się dla nikogo"
4.Odbiegając trochę od tematu: Czy ma Pani jakieś zwierzątko i czy miało ono jakiś wpływ na Pani życie? (Na pisanie?)
Miałam w życiu sporo zwierzątek: żółwia, chomika, rybki, kanarki, wszystkie są już za tęczowym mostem, ale czasem niektóre ożywają w moich książkach (zwykle użyczając tylko niektórych swoich cech). Miałam też jednego psa, nazywał się Kryzys i sportretowałam go (choć nie w stu procentach) w mojej najnowszej książce "Miłość pod Psią Gwiazdą". Tu oczywiście nosi inne imię i ma inną historię, ale wygląda tak samo i wyposażyłam go w sporo cech Kryzysa (na przykład przynoszenie kapci domownikom). To był pies jedyny w swoim rodzaju, po nim w naszym domu było jeszcze wiele psów, ale takiego nie będę miała już nigdy i chyba nawet nie chciałabym mieć. W tej chwili w naszym domu mieszka pies mojej mamy, schroniskowy, zwariowany, trochę za duży do małego mieszkania, jeśli istnieje psie ADHD, to z pewnością ten pies je ma.
izabela81 Witam serdecznie! :)
1. „Serce trzymaj mocno, nie oddawaj, bo zeżre taki na surowo, nawet o cytrynę nie poprosi.” To mój ulubiony cytat z Pani książki "Czynnik miłości".
No to będziesz miała okazję podelektować się nim w "Miłości pod Psią Gwiazdą" :)
A jaki jest Pani?
Mój ulubiony cytat z "Czynnika miłości"? Trudne pytanie. Cytujemy zwykle kogoś obcego, siebie nie wypada :)
A tak ogólnie - mam wiele ulubionych cytatów. Przychodzą same w odpowiedniej chwili, dla skomentowania rzeczywistości. Zresztą możesz to zaobserwować choćby podczas mojej rozmowy, co rusz kogoś cytuję :)
2. Publikuje Pani pod kilkoma nazwiskami. Dlaczego?
Dokładnie pod dwoma. :)
Dla rozróżnienia gatunków. Powieści obyczajowe sygnuję nazwiskiem "Łacina" a fantastykę (w tym książki dla dzieci) "Zgierun".
3. Publikuje Pani również w internecie. Co sądzi Pani o tzw. "poezji internetowej"?
Nie jestem od sądzenia. Myślę, że twórca czuje potrzebę podzielenia się swoim dziełem z innymi, niezależnie od tego czy stworzy wiersz, opowiadanie, tort czy decoupage. Dlatego powstają blogi, fotoblogi, vlogi, portale literackie i inne miejsca gdzie jest to możliwe. I dobrze. Nikt nie jest samotną wyspą (o proszę, znowu cytat :) )
No chyba że pytasz o coś innego, na przykład o strony z koszmarnymi wierszykami na różne okazje, które można przepisać i komuś podarować? A kysz! Apage!
4. Jak Pani odbiera krytykę?
To zależy czy jest konstruktywna czy jest zwykłym czepialstwem.
Konstruktywną lubię.
Każdą krytykę, nawet tę złośliwą, wnikliwie analizuję. Bo może jest tam ziarno prawdy? Warto więc skorzystać i na tym ogniu upiec własną pieczeń :)
5. Co lubi Pani robić w wolnym czasie? Jak wygląda Pani zwykły dzień?
A co to jest wolny czas? :D
A tak poważnie - najbardziej lubię czytać, najchętniej w plenerze.
Mój zwykły dzień wygląda jak koszmar pedanta - zero reguł, zero powtarzalności, całkowity brak uporządkowania, pełna entropia.
Ale najogólniej to mniej więcej według takiego schematu:
Najpierw wstaje mąż, ponieważ jemu przychodzi to najłatwiej. Budzi nas. Potem ja zwlekam się z łóżka, potem razem z mężem zrzucamy z łóżka dziecko, potem jest koszmar wyprawiania ich obu do szkoły i pracy, a potem (jeśli nie wynikną jakieś zmiany w programie) teoretycznie mam czas na włączenie laptopa i pracę. Potem dziecko wraca ze szkoły i dom wariatów zaczyna się od nowa :) No chyba że przyklei się do komputera, wtedy w domu jest cisza i błogi spokój, a każdy członek rodziny stuka w swoją klawiaturę.
To tak najogólniej. Od tej reguły zwykle są odstępstwa.
6. Prowadzi Pani bloga "Deser do herbaty". Skąd taki pomysł?
Blog się chwilowo zawiesił, bo portal ma jakieś dziwne problemy techniczne, które już dawno powinny zostać usunięte tymczasem ciągną się i ciągną.
Pytasz skąd pomysł na prowadzenie bloga w ogóle czy skąd taki tytuł? Dlaczego taki tytuł wyjaśniam
TUTAJ, natomiast sam pomysł by pisać bloga zrodził się w głowie kogoś znajomego, kto mnie o to poprosił, a ja niebacznie się zgodziłam. No i portal padł :) Kiedy idę ulicą, to czasem gasną latarnie :)
7. Kolekcjonuje Pani tzw. "łamańce językowe". Mam dla Pani kilka. Proszę powiedzieć czy sprawiły Pani trudność?
Tak, te z chłopem i pchłą, i te z Czesiem. Bardzo dziękuję. Mogę je dołożyć do strony?
Witaj
Pharea :)
1. Czy gdyby nie była Pani pisarką czy wybrałaby Pani inną drogę? Jaką?
Jak to już napisałam
Candice - staram się podążać własną drogą i być uważna na drogowskazy. W tej chwili zajmuję się pisaniem. Ale być może przyjdzie czas, kiedy pociągnie mnie coś jeszcze ciekawszego?
Jeśli chodzi o życiowe wybory, o drogi jakimi w życiu podążałam i podążam - niczego nie żałuję. Wszystko było potrzebne, bym stała się tym, kim jestem i dało mi doświadczenie życiowe i wiedzę, bez których bardzo trudno napisać wiarygodną historię.
2.Jaki jest dla Pani najlepszy sposób wypoczynku?
Stos dobrych książek, stos owoców, słońce i plener.
3. Czy pomysł w Pani głowie rodzi się powoli czy "pstryk" i już jest??
Zwykle powoli. Nawet jeśli jest "pstryk", to i tak potem musi powoli dojrzewać.
Witaj,
Shi4 :)
1. Jakie jest Pani ulubione miasto w Polsce?
Mam wiele ulubionych miast. Jako patriotka lokalna muszę wymienić Toruń, miejsce akcji większości moich książek, chociaż to niestety raczej nieodwzajemniona miłość. :)
Poza tym lubię Gdańsk, Gniezno, Zamość, Drohiczyn, Łebę, Końskie... za dużo musiałabym wymieniać :)
2. Bohaterowie Pani powiesci czasem podrozuja blizej lub dalej, a jakie kraje chcialaby Pani zwiedzic?
Wszystkie, które tylko miałabym okazję zwiedzić :) Lubię poznawać nowe miejsca i odwiedzać stare.
3. Co sadzi Pani o zagranicznej literaturze dla mlodziezy (np. Zmierzch, czy seria dla mlodszych Monster High)?
Zmierzch czytałam, Monster High nie znam. Cóż ja mogę sądzić? Jest promowana w Polsce bardziej niż rodzima, ale to cecha narodowa, że cudze chwalimy, swego nie znamy. Dużo ciekawiej się czyta, kiedy możemy przenieść się z bohaterami w egzotyczną scenerię, prawda? Zwłaszcza kiedy za oknem zimno, chlapa i nic się nie dzieje. A w książce albo piękne krajobrazy albo stada przystojniaków, albo jakaś ekscytująca tajemnica... albo wszystko na raz :) Nawet zachmurzona i deszczowa pogoda wydaje się jakaś egzotyczna, kiedy jest tłem dla przystojnego wampira ;)
I nie mam nic przeciwko takiej literaturze.
Bardziej irytuje mnie coś innego:
W Polsce promuje się zagraniczne książki "bo to (ach!) zagraniczne!" a dyskredytuje rodzime "a bo to polskie=nic nie warte". Natomiast za granicą promuje się zagraniczne książki "bo to (ach!) nasze!" a dyskredytuje polskie "a bo to polskie=obce=nic nie warte".
Mało tego, kiedy na przykład Amerykanie chcą wypromować jakiś zagraniczny film zwykle robią remake, przenosząc akcję do Ameryki (bo inaczej ludzie nie będą chcieli oglądać). Ostatnio miałam okazję to obserwować na przykładzie filmu "Mój przyjaciel Hachiko".
Taka różnica mentalności z polskiej strony wynikająca chyba z kompleksów.
4. Co sadzi Pani o audio i ebookach?
Dobry sposób dla zapracowanych. Znam osoby, które dzięki e- i audiobookom znów wróciły do czytania, jedne nie czytały, bo nie miały warunków, nie umiały czytać na przykład idąc ulicą czy jadąc samochodem, a teraz mogą książkę wysłuchać, a inne nie czytały, bo drobny druk, bo oczy nie te, bo książki za dużo ważą, a teraz kilkadziesiąt książek mieści się w torebce i można dowolnie powiększyć czcionkę.
Ja najbardziej lubię kontakt z książką papierową, ale nie mam nic przeciwko innym nośnikom.