Marta i mnich rozdział 5

Autor: vinona12
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Kto, dobija się o tak wczesnej porze i odrywa mnie od moich pilnych zajęć -odparł zgryźliwie mnich, przecierając pot z czoła

- Albertus Wielki, chyba o mnie słyszałeś klecho -krzykną głośno w samą twarz mnicha

-Tak słyszałem o was Mistrzu, co was do nas sprowadza o tak wczesnej porze - odparł mnich jąkając się ze strachu

- Do was nic, ale chciałbym się widzieć z waszym Przeorem, mniemam, że jest to możliwe - odparł lekceważąco

 -Ta, zaraz go powiadomię o waszej wizycie -odparł zmieszany, nie wiedząc jak traktować nowo przybyłego.

- Stajenny, zajmie się końmi, znajdę wam coś do jedzenia, tym czasem przejdźcie na dziedziniec i tam odpocznijcie, niedługo po was przyjdę.

Słońce już wzeszło wysoko nad horyzont, kiedy dzwony klasztorne obwieściły kolejną w tym dniu modlitwę, a Magnus i jego sługa nadal stali na dziedzińcu. Po mszy Brat furtian podszedł do przyjezdnych, przeprosił  Mistrza Magnusa za zwłokę i poprowadził obu w kierunku kuchni klasztornej, gdzie na obu czekała skromna strawa, a sam tymczasem udał się do swojego przełożonego, aby powiadomić go o przybyciu Mistrza. Przeszedł przez dziedziniec, wdrapał się ociężale na schody, przystanął, znowu odsapnął i dzielnie pokonywał pozostałą mu drogę. Komnata Przeora znajdowała się na końcu długiego ciemnego korytarza, oświetlonego we wnękach kilkoma lichtarzami. Brat Michał podszedł do wielkich dębowych drzwi, zastukał flegmatycznie i ospale wtoczył się do pomieszczenia, powstrzymując sapnięcie.  Przeor podniósł głowę znad papierów znajdujących się na jego stole, przetarł ręką zmęczone oczy i zwrócił się do podwładnego:

-Co was sprowadza do mnie Bracie Michale, czy coś się stało -odparł z troską w głosie

- I tak i nie -odparł mnich

-Nie mówcie zagadkami wiecie, że nie mam dużo czasu, mówcie do rzeczy Bracie - odparł przecierając ze zmęczenia oczy

- Przyjechał Mistrz Magnus wraz ze swoim pomocnikiem i prosi was o posłuchanie. Czeka już od laudy, przyszedłem tu natychmiast jakem go wpuścił w bramy klasztoru, ale właśnie zabiły dzwony modlitewne. Uznałem, że modlitwa jest ważniejsza od ludzi świeckich i trochę się to wszystko przedłużyło. Wysłałem naszych gości do kuchni, aby ich nakarmiono, po posiłku kazałem im spocząć na dziedzińcu i czekać na odpowiedz, czy ich przyjmiecie, co im przekazać.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
vinona12
Użytkownik - vinona12

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-17 17:43:09