NIE MA PENELOPY

Autor: wolfhorse
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

*
On: stoi, czeka, patrzy na zegarek. Jest. Obca? Bliska?

II

Kaju, minęła zaledwie godzina od naszego rozstania. Nie byłoby tego listu, gdybym Cię nie kochał. Nie byłoby go również, gdybym nie miał, gdzieś w najgłębszym zakamarku serca, cienia wiary w to, że mimo wszystko, Ty też mnie kochasz.Choć zapewne sama w to do końca nie wierzysz. Gdybym Cię aż tak bardzo nie kochał, nasze bycie razem trwałoby sobie nadal. Kłamstwa łatwo się wybacza, jeśli ten, kto kłamie, niewiele dla nas znaczy. Kłamstwa człowieka kochanego bolą jak chińskie tortury: nie przez swe fizyczne okrucieństwo,lecz przez to, że niszczą osobowość, wiarę w sens życia, naszą czysto fizyczna chęć egzystencji. Byłbym zapewne dalej z Tobą, mimo twych kłamstw. Zbyt wielką jednak musiałbym zapłacić za to cenę. Cenę mojej miłości do Ciebie. Wydawało mi się nawet, że mogę zdobyć się na to. Ze potrafię, nawet lepiej niż Ty, łudzić, kłamać, manipulować. Potrafię. Tak, potrafię.Chyba po to, by zniszczyć, zabić to, co do Ciebie czuję. Nie, nie potrafię. Kiedy już nie mogłem sobie z tym wszystkim poradzić, postanowiłem popatrzeć na naszą sytuację z Twojego punktu widzenia. Na ile to możliwe. I w ten sposób powstała „Penelopa”. Tak właśnie widziałem Twoje bycie ze mną. „Penelopa” wzruszyła Cię, autentycznie. Lubisz się wzruszać.Może nawet coś tam pod żebrami mocniej zapikało. Myślałem, może nawet wierzyłem, łudziłem się raczej, że jeśli dzięki temu będziemy mogli wreszcie rozmawiać szczerze,to może uda się nam, jeśli nie być razem, to rozstać się z przekonaniem, że robimy to z szacunkiem dla siebie. Szczerość? Szacunek? Godność? Słowa! Tylko słowa.\! Puste słowa! Makijaż! Makijaż pokrywający pryszczatą gębę rzeczywistości. Ta noc. Ostatnia noc.Noc ostatniej szansy. Tak bardzo pragnąłem Ciebie. Tak bardzo pragnąłem prawdy. Najgorszej, najbardziej bolesnej, ale prawdy. Łudziłem się. I po raz pierwszy wiedziałem, że się łudzę. Przez tych kilka ostatnich dni żegnałem się z Tobą. Tak, z Tobą. I ze swoją miłością. Bo miłość kiedy już jest, jest przede wszystkim naszym emocjonalnym stanem w niewielkim stopniu tylko zależnym od partnera. Jeżeli kochasz, autentycznie kochasz, to nic, no prawie nic, co zrobi twój partner, nie zmieni tego uczucia. Jeżeli kochasz, ale też potrzebujesz wzajemności, to sprawdź, dokładnie sprawdź, czy ten od kogo jej oczekujesz, jest gotów Ci ją dać. Bo może przecież być i tak, że ten od kogo miłości potrzebujesz, potrafi tylko brać twoją. I jest mu z tym dobrze, więcej, nie rozumie twoich potrzeb,wydają mu się nadmierne, albo absurdalne. A takiej sytuacji są dwa wyjścia: cieszyć się możliwością dawania, lub odejść. Ważne jest, żeby nie popaść w wewnętrzna sprzeczność: dawanie, które powinno nieść przyjemność, nie może przynosić cierpienia z braku wzajemności.Wtedy lepiej powstrzymać się z dawaniem. Kochać ma prawo każdy. Domagać się za to miłości nie wolno nikomu. Miłość jest jak schizofrenia. W pewnych okolicznościach i do pewnego etapu otwiera ci niedostępne dla innych obszary, w innych staje się niebezpieczną, powodującą destrukcje osobowości chorobą. A ja byłem chory> Chory na złudzenia, na samo oszustwo. Ale wtedy, w ostatnich dniach, już wiedziałem, już potrafiłem rozpoznać tę chorobę. Tylko jeszcze nie potrafiłem jej zwalczyć. Czułem się jak narkoman świadom, że narkotyk go niszczy i bezsilny, bo uzależniony. Ta noc, ta ostatnia noc, miała być próba sił. Tak, miałaś rację, postanowiłem Cię zerżnąć, jak zwykłą dziwkę. Nie sądziłem jednak, że może to być przeżycie prawie metafizyczne. To niesamowite, naprawdę niesamowite pieprzyć kogoś, kto był, jest, całym twoim życiem i zarazem kurwą. Słuchać, że Cię kocha i wiedzieć, że nawet w chwili największego uniesienia kłamie, że oddając ci siebie załatwia jednocześnie swój mały, brudny interes. Boże, rzygać się chce. Kiedy raz, namówiony przez kolegów, poszedłem do burdelu, ekskluzywnego, nie jakiejś tam agencji towarzyskiej w prywatnym mieszkaniu w po socjalistycznym bloku, wycofałem się, bo czułem obrzydzenie na myśl,że seks może być towarem. Patrzyłem na te atrakcyjne dupencje i wiedziałem, że po prostu mi nie stanie. Tak więc to dzięki Tobie pierwszy raz w życiu zerznąłem kawał wystawionego na sprzedaż mięsa. Rżnąłem nasze głupie, pieprzone życie. Mógłbym to robić całą noc. Mógłbym to robić do końca świata. Bo tak właśnie walił się nasz świat. Wiedziałem o tym, a jednak się łudziłem. Do końca. Do ostatniej chwili. Chciałem jeszcze dać nam ostatnią szansę: to ta propozycja spaceru, rozmowy, bycia ze sobą jeszcze przez chwilę. Ale, nie. Pańszczyzna odrobiona, przyjemność zaliczona. Tylko otrzepać futerko i fruuuu... Minęły trzy dni. Jest noc. Chyba uspokoiłem się – tak mi się przynajmniej wydaje. Przeczytałem wszystko od początku i zdecydowałem się wysłać ten list. Chyba do czwartku dojdzie. Ten list jest do bólu szczery, obraźliwy nawet. Jest też, jeśli go zrozumiesz, szansą, naszą ostateczną szansą na to, by stanąwszy oko w oko powiedzieć sobie tak, lub nie, bez strachu, kłamstwa, podwójnej gry, z szacunku, jeśli nie dla siebie, to dla tych paru przeżytych ze sobą lat. . Dlatego chcę, abyśmy się spotkali. Będę czekał na Ciebie w czwartek o piątej po południu. Jeśli list by nie doszedł, lub nie będziesz miała czasu, będę jeszcze czekał w piątek o siódmej wieczorem. Bz względu na to, co się stanie, życzę Ci szczęścia. Piotr.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wolfhorse
Użytkownik - wolfhorse

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-06-01 12:41:34